Al-Sadr: przeprosiny to za mało

Al-Sadr: przeprosiny to za mało

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Jakiej wolności możemy od was oczekiwać, skoro taką radość daje wam torturowanie irackich więźniów?" - zwracał się do Amerykanów Muktada al-Sadr, przemawiając w meczecie w mieście Kufa.
Radykalny szyicki duchowny Muktada al-Sadr przybył do meczetu, aby  przewodniczyć uroczystym piątkowym modłom. Wygłosił tam buńczuczne kazanie, potępiając maltretowanie Irakijczyków przez Amerykanów.

Mimo obecności setek żołnierzy amerykańskich, mających rozkaz ujęcia go, al-Sadr przejechał z Nadżafu do odległej o ok. 10 km Kufy pod eskortą 500-600 uzbrojonych po zęby i ubranych na czarno bojowników jego milicji, zwanej Armią Mahdiego.

"Tak, tak dla wolności! Tak, tak dla niepodległości!" -  skandowało kilka tysięcy wiernych, kiedy al-Sadr wygłaszał kazanie, potępiając Stany Zjednoczone za maltretowanie Irakijczyków w więzieniu Abu Ghraib pod Bagdadem.

"Jakiej wolności i demokracji możemy od was oczekiwać, skoro taką radość daje wam torturowanie irackich więźniów?" - mówił al-Sadr, zarzuciwszy na ramiona biały całun, mający symbolizować jego gotowość na śmierć męczeńską.

Al-Sadr oświadczył, że "przeprosiny (prezydenta USA George'a W. Busha za maltretowanie więźniów) nie wystarczą. Tej zbrodni nie  załatwi się przeprosinami. Ci, którzy się jej dopuścili, powinni zostać ukarani w ten sam sposób, w tym samym miejscu".

"Ameryka twierdzi, że walczy z terroryzmem (...) szerzy sprawiedliwość i równość między narodami oraz wolność i  demokrację. A teraz robi to samo, co robił mały szatan Saddam, i  to w tym samym miejscu, gdzie Irakijczycy byli uciskani" - mówił al-Sadr.

Wojska amerykańskie zacieśniły pierścień wokół Nadżafu, wprowadzając m.in. czołgi na wysunięte pozycje. Amerykanie znajdują się obecnie ok. 4 km od meczetu Alego w centrum Nadżafu. Zacieśnili też pierścień wokół Karbali.

oj, pap