Bunt Inguszy? (aktl.)

Bunt Inguszy? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ok. 70 osób, w tym kierownictwo miejscowego MSW i prokuratury, zginęło w nocnych walkach w Inguszetii. Wg Moskwy to akcja czeczeńskich rebeliantów. Wg portalu ingushetiya.ru - bojowników inguskich.
Do regularnej bitwy między kaukaskimirebeliantami i siłami rosyjskimi doszło w nocy z poniedziałku na wtorek w Nazraniu, głównym mieście wchodzącej w skład Rosji autonomicznej Republiki Inguszetii. Zginęło od 50 do 70 osób, jest wielu rannych.

Władze rosyjskie twierdzą, że republikę sparaliżował na kilka godzin 200-osobowy oddział separatystów czeczeńskich, choć niektórzy świadkowie twierdzą, że rebelianci to Ingusze.

"Według wstępnych danych bojownicy wkroczyli z różnych kierunków, w tym od strony Czeczenii i Południowej Osetii - powiedział przedstawiciel prezydenta Rosji w Południowym Okręgu Federalnym Aleksandr Jakowlew. - Napastnicy usiłowali przejąć budynek inguskiego MSW, a także areszt, w którym znajdowało się ponad 50 osób, podejrzanych o terroryzm".

Po kilku godzinach walk, około godz. 3 w nocy (1 czasu warszawskiego), rebelianci przy minimalnych stratach własnych rozpoczęli odwrót, ruszając na południe republiki lub w kierunku Czeczenii. Prezydent Inguszetii Murat Ziazikow powiedział, że wycofujący się napastnicy wynieśli "dużą ilość broni" z magazynu lokalnego MSW.

Ofiary starć to głównie rosyjscy funkcjonariusze: milicjanci, agenci i żołnierze wojsk ochrony pogranicza. Rosja przyznaje, że straciła co najmniej 47 ludzi. Zginęli m.in. szef MSW republiki Abukar Kostojew wraz z towarzyszącą mu ochroną, wiceminister Ziaudin Kotijew i niemal całe kierownictwo nazrańskiej prokuratury: prokurator Mucharbiek Buzurtanow i jego dwóch zastępców.

Prezydent Rosji Władimir Putin zwołał naradę z szefami resortów siłowych i od ministra spraw wewnętrznych Raszida Nurgalijewa i szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Nikołaja Patruszewa domagał się znalezienia i zabicia sprawców spektakularnej akcji. "Trzeba ich szukać i zlikwidować, a jeśli kogoś można wziąć (żywcem), to wziąć i postawić przed sądem" - powiedział Putin.

Do nocnej bitwy doszło na ponad dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi w Czeczenii. Faworyt Kremla, czeczeński minister spraw wewnętrznych Ału Ałchanow, oskarżył o akcję lidera separatystów Asłana Maschadowa i komendanta Szamila Basajewa.

Czeczeńscy bojownicy obarczyli tymczasem odpowiedzialnością za zajścia stronę rosyjską, a nocne starcie określili mianem "zbrojnego powstania", sugerując, że jego autorami są Ingusze - przeciwnicy promoskiewskiego prezydenta Murata Ziazikowa.

"Można z całą stanowczością stwierdzić, że wojna w Inguszetii zaczęła się w tym momencie, gdy Kreml zmusił (w kwietniu 2002 roku inguskiego) prezydenta (Rusłana) Auszewa do dymisji, a na jego miejsce wprowadził swoją pokorną marionetkę Ziazikowa, kadrowego czekistę" - napisał na oficjalnej stronie czeczeńskich rebeliantów ich emisariusz na Zachodzie Achmed Zakajew.

"Inguszetia (pod rządami Ziazikowa) przekształciła się w strefę krwawej działalności rosyjskich szwadronów śmierci. Zabójstwa, porywanie ludzi, terror wobec uchodźców czeczeńskich i pełne bezprawie stało się w Inguszetii codzienną rzeczywistością, podobnie jak opór wobec tego ucisku" - dodał Zakajew.

Według niego, inguskich bojowników poprowadził Ingusz, dowódca o  imieniu Magomed. Zakajew nie chciał podać jego nazwiska, ujawnił tylko, że walczył on u boku Czeczenów pod Maschadowem.

Zdaniem Zakajewa, Inguszy zmusiło do walki postępowanie sił rosyjskich, które działają w Inguszetii tak samo jak w objętej wojną Czeczenii.

Zakajew twierdzi, że Maschadow rozpatrywał ze swymi komendantami możliwość atakowania celów poza Czeczenią, w innych częściach Rosji, ale do tej pory nie zapadła żadna decyzja.

Winą za rozprzestrzenianie się przemocy na Kaukazie Zakajew obarczył Rosjan, którzy odmawiają prowadzenia negocjacji. Podkreślił, że Maschadow nie zmieniał zdania i nadal uważa, że  konflikt można zakończyć tylko pokojowymi środkami.

Także jeden ze świadków wydarzeń - milicjant z drogówki, którego napastnicy przez krótki czas przetrzymywali - powiedział portalowi ingushetiya.ru, że rebelianci to nie Czeczeni, lecz Ingusze, przeciwnicy Ziazikowa.

"Jeden z bojowników powiedział: +Nie zabijamy ludzi z drogówki i członków ochrony międzyresortowej. Zabijamy operacyjnych, prokuratorów i sędziów, którzy porywają i mordują Inguszy, zabijamy ich, bo się sprzedali Rosjanom" - zeznał świadek. Ingushetiya.ru przypomina, że już we wrześniu 2003 roku opublikowała oświadczenie niejakiego Asadullaha, który twierdził, że tworzy "inguską frakcję" w oddziale Basajewa i że zamierza mścić się na władzach za zarzucane im represje.

Nocne walki były największą akcją partyzancką na Północnym Kaukazie od czasu rozpoczęcia w październiku 1999 roku drugiej wojny w Czeczenii.

ss, em, pap