Al-Dżazira wyemitowała kasetę wideo z nagraniem egzekucji. Pokazuje ono 33-letniego Kim Sun Ila w pomarańczowym kombinezonie, z zawiązanymi oczyma, klęczącego na ziemi przed trzema zamaskowanymi mężczyznami. Zakładnik najprawdopodobniej szlocha lub gwałtownie łapie powietrze. Usta ma szeroko otwarte. Samej egzekucji ani zwłok nie pokazano; spiker powiedział tylko, że Kim został ścięty.
Wiadomość o ścięciu Koreańczyka jest dużym zaskoczeniem, ponieważ kilka godzin wcześniej z Bagdadu i Seulu docierały optymistyczne sygnały. Szef południowokoreańskiej firmy ochroniarskiej NKTS powiedział dziennikarzom, że porywacze zrezygnowali z żądania wycofania przez Seul wojsk z Iraku i niewysyłania tam kolejnego kontyngentu; wysunęli podobno inne żądania, określone przez negocjatorów jako możliwe do spełnienia.
Jeszcze wcześniej we wtorek iracki negocjator poinformował, że porywacze zgodzili się na dalsze rozmowy i odłożenie terminu egzekucji. Pracujący dla NKTS Irakijczyk Mohamed al-Obedi mówił Reuterowi, że negocjujący z porywaczami islamscy duchowni otrzymali zapewnienie odłożenia terminu egzekucji.
Pierwotny termin ultimatum postawionego władzom Korei Płd. przez islamskich porywaczy minął w poniedziałek o zachodzie słońca, ale we wtorek rano nie było żadnej informacji o losie uprowadzonego.
Porywacze, przetrzymujący Kima od 17 czerwca, z domagali się wycofania z Iraku 670 żołnierzy południowokoreańskich i zrezygnowania z planu wysłania tam dodatkowych 3000 żołnierzy. W niedzielę wieczorem zagrozili, że utną mu głowę w ciągu 24 godzin, jeśli Korea Południowa ich nie posłucha. Seul odrzucił te żądania.
Kim pracował w firmie handlowej, zaopatrującej wojska USA w Iraku. Uprowadzono go w Faludży, bastionie partyzantki sunnickiej.
Na nagraniu wyemitowanym zaraz po porwaniu w telewizji Al-Dżazira Kim Sun Il wykrzykuje do kamery: "Proszę, wycofajcie się stąd" i powtarza, że nie chce umierać. Film wielokrotnie pokazała też telewizja w Korei Południowej.
ss, pap