Po dwudniowym kursie dziennikarz otrzymał legitymację, dzięki której mógł swobodnie poruszać się po terenie wokół lotniska. Na głównym terminalu kieszenie pracowników były wprawdzie sprawdzane na bramce bezpieczeństwa, w praktyce jednak personel przemykał się bez kontroli. Poza tym detektory wyłączano, gdy przechodzili pakowacze, noszący obuwie z metalowymi plakietkami, na które reagowały aparaty.
W ten sposób France z ukrytymi w butach kawałkami plastiku, przypominającymi osławiony materiał wybuchowy Semtex, a także zegarkiem, drutami i bateriami, bez problemów przedostał się na teren lotniska i ukrył "bombę" w pobliżu zbiorników paliwa samolotu należący do biura podróży Thomas Cook z 220 pasażerami na pokładzie, który miał lecieć na Majorkę. Podczas załadowywania maszyny dziennikarz, łamiąc zakazy, przez pięć minut przebywał sam w bagażowni. Pozwoliło mu to umieścić tam atrapę bomby.
Wspomniane biuro podróży, agencja zatrudnienia oraz brytyjskie Ministerstwo Komunikacji zapowiedziały wszczęcie dochodzeń w sprawie oczywistych zaniedbań bezpieczeństwa.
em, pap