Rehabilitacja po latach

Rehabilitacja po latach

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Driel w Holandii uczczono 60. rocznicę operacji pod Arnhem, po której Anglicy niesłusznie wydalili z wojska gen. Sosabowskiego. Teraz Holendrzy uznali, że jemu i jego żołnierzom należy się rehabilitacja.
Polska docenia holenderską inicjatywę rehabilitacji gen. Stanisława Sosabowskiego powiedział podczas sobotnich uroczystości z okazji 60. rocznicy udziału Polaków w operacji Market Garden w Driel marszałek Senatu Longin Pastusiak.

- Cieszę się, iż Polacy walczący w tej bitwie doczekali się sprawiedliwej oceny historycznej. "Doceniono, choć dopiero po wielu latach, rolę żołnierzy gen. Sosabowskiego i jego samego, niesprawiedliwie wydalonego ze służby wojskowej za rzekome niedopatrzenia podczas walk" - mówił wcześniej w przemówieniu podczas obchodów 60. rocznicy bitwy pod Arnhem. Przypomniał, że Brytyjczycy po nieudanej operacji przejęcia mostu na Renie w Arnhem obwiniali za to Sosabowskiego.

Ujawnione zostały fakty stwierdzające rzeczywistą rolę polskiej brygady, jej męstwo, waleczność i poświęcenie - oświadczył Pastusiak.

Teraz w centrum Driel, gdzie 60 lat temu wylądowali Polacy z zadaniem wsparcia Brytyjczyków i przejęcia mostu na Renie w Arnhem, stoi pomnik poświęcony spadochroniarzom i gen. Sosabowskiemu. Plac w  centrum miasta to Plac Polski - Polenplein.

W związku z uroczystością upamiętniającą udział Polaków w tej operacji plac w niedużym Driel, kilka kilometrów na zachód od Arnhem, wypełnili mieszkańcy i 60 przybyłych na obchody kombatantów, 15 wdów po żołnierzach Sosabowskiego a także jego rodzina.

Pastusiak zwracając się do weteranów podkreślał, że również dzięki nim Polska i Holandia żyją dziś w zjednoczonej Europie. Dziękował też pani burmistrz Driel, Elisabeth Tuijnman, za to, że  pamięć o poległych pod Arnhem nie jest w Holandii czymś odświętnym, lecz częścią stale przeżywanej historii.

Marszałek podkreślił, że również po 60 latach polscy żołnierze angażują się w działania na rzecz pokoju poza granicami kraju - pod egidą NATO w Kosowie, ONZ w Libanie i na Wzgórzach Golan, czy w misjach stabilizacyjnych w Iraku i Afganistanie. "Wierzę, że dzięki temu nigdy już nie doświadczymy takich kataklizmów jak druga wojna światowa i tak krwawych batalii jak bitwa pod Arnhem" - powiedział.

Pod pomnikiem składały kwiaty oficjalne delegacje, ale i zwykli ludzie, mieszkańcy miasta. Młodzieżowy chór z Driel i zespół "Promyki Krakowa" śpiewały polskie pieśni, także tę ułożoną specjalnie na 50. rocznicę bitwy pod Arnhem, 10 lat temu. "Czy jeszcze ktoś pamięta, jak ciężko walczyli w tej smutnej walce o most w Arnhem. (...) Czy jest to most do zbudowania wspólnej przyszłości? W świecie nadziei sny o pokoju się spełnią" -  śpiewały dzieci.

Pierwsza Samodzielna Brygada Spadochronowa liczyła 1674 polskich spadochroniarzy. 434 zginęło, zostało rannych lub trafiło do  niewoli.

W oknie wystawowym jednej z firm mieszczących się przy Placu Polskim można zobaczyć zdjęcia 97 ze 101 polskich żołnierzy, poległych w okolicach Driel.

Uroczystości 60 rocznicy operacji Market Garden trwały od rana w Driel, gdzie 60 lat temu lądowali tu Polacy z 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego. Uświetniły je m.in. skoki spadochronowe z udziałem skoczków-weteranów sprzed 60 lat i pokaz współczesnego desantu wojskowego. Wśród skoczków znalazł się wnuk nieżyjącego już generała Michał Sosabowski. Po wykonanym z instruktorem skoku, Sosabowski powiedział, że dziadek, którego zna w zasadzie tylko z rodzinnych przekazów, był niezwykłym człowiekiem. Bardzo żałował, że nigdy nie wrócił do Polski. Holendrzy, którzy przybyli na pokaz, nagrodzili Michała Sosabowskiego najbardziej gromkimi oklaskami.

Jako siódmy skakał przybyły z Wielkiej Brytanii Aleksander Kochalski, przed 60 laty łącznik dowódcy gen. Sosabowskiego. - Nie mogłem sobie odmówić przyjazdu tutaj, mimo że zdrowie niedomaga - powiedział. "Przed tygodniem wyszedłem ze szpitala i po uroczystościach do niego wracam" - mówił. Wspominał, jak po wojnie jeździł po Anglii z Sosabowskim, wyrzuconym przez Brytyjczyków z armii, do środowisk kombatanckich. "Sosabowski i jego rodzina nie mieli samochodu, żyli bardzo skromnie, bo Anglicy niesłusznie wydalili go z wojska" - mówił.

Tadeusz Michna z Londynu wspominając akcję pod Arnhem, mówił, że ludzie, jak się okazało, zginęli tu niepotrzebnie. - Wracam tu z dużą przyjemnością. Tutaj zawsze, co roku, ludzie witają nas z otwartym sercem, dziękując za to poświęcenie. Jednak nikt nie wywiesza portretów marszałka Montgomery'ego. Powinni mu odebrać wszystkie medale za to, jak przygotował tę akcję, jak postąpił z Sosabowskim - powiedział.

Obok weteranów na uroczystości przyjechali też harcerze. Konrad Chmiel z lęborskiej 7. Harcerskiej Drużyny Czerwonych Beretów im. gen. Stanisława Sosabowskiego powiedział, że co pięć lat jego drużyna stara się być w Driel i na uroczystościach w Arnhem. "Tegoroczne obchody są dużo większe, ciekawsze, a powitanie Polaków jak zwykle gorące" - mówił. Oprócz harcerzy z Lęborka w 30- osobowej grupie są też drużyny z Kielc, Warszawy i Łodzi.

em, pap