Na obszarze postsowieckim po dawnemu

Na obszarze postsowieckim po dawnemu

Dodano:   /  Zmieniono: 
64 kraje, w tym państwa z obszaru dawnego ZSRR i sama Rosja znalazły się w dorocznym raporcie organizacji Human Rights Watch, monitorującej przestrzeganie praw człowieka.
Organizacja podkreśla, że choć "żelaznej kurtyny" nie ma już 15 lat, to na znacznej części terytorium b. ZSRR "wszystko idzie po staremu". Cała Rosja jest pod kontrolą Moskwy, wybory na Białorusi były śmiechu warte, zaś złe traktowanie więźniów jest normą w Uzbekistanie, Armenii i Azerbejdżanie. Jedynie na Ukrainie widoczne są oznaki przeistaczania się tego kraju w otwarte społeczeństwo. Oznaki te pojawiły się jednak całkiem niedawno, więc nie można jeszcze mówić o trwałej tendencji.

Raport zwraca uwagę, że w Rosji policja nadal stosuje tortury i trwają polowania na poborowych. I to władze ponoszą winę za zaginięcia ludzi i za pozasądowe rozprawy nad przeciwnikami w Czeczenii. O to samo obwiniani są jednak czeczeńscy rebelianci, krytykowani również za oblężenie szkoły w Biesłanie, w Osetii Północnej. HRW uwypukla fakt, że Władimir Putin skupił w swoich rękach pełnię władzy. Kreml kontroluje media elektroniczne, zaś bezpośrednie wybory gubernatorów zastąpił system nominacji prezydenckich.

Z kolei Białoruś - według raportu - rządzona jest jak państwo radzieckie. W ubiegłorocznych wyborach do parlamentu ani jednego mandatu nie zdobył przedstawiciel opozycji, a rząd prezydenta Aleksandra Łukaszenki zastrasza media, likwiduje niezależną prasę i aresztuje dziennikarzy pod pretekstem oszczerstw, jakimi rzekomo mają się oni posługiwać.

Nie poprawia się też sytuacja w Armenii i Azerbejdżanie. W Armenii po sfałszowanych, ubiegłorocznych wyborach prezydenckich uciszane są wezwania do  ustąpienia prezydenta Roberta Koczariana; rząd bezpardonowo rozpędza demonstracje protestacyjne, przeprowadza rewizje w  biurach ugrupowań opozycyjnych, były też napady na dziennikarzy.

W Azerbejdżanie w ub.r. przed sądem stanęli liderzy opozycji, na  których zwalono winę za akty przemocy, do jakich doszło po  wyborach prezydenckich w 2003 roku.

Jedynie na Ukrainie wybór Wiktora Juszczenki na szefa państwa stwarza nadzieję dla narodu ukraińskiego. Jednak - jak podkreśla Human Rights Watch - nowa władza musi spełnić swoje obietnice, bo inaczej ludzie się do niej rozczarują. Wtedy elektorat utraci wiarę w system demokratyczny i zwróci się w stronę przywódcy takiego jak Putin, który "obiecuje siłę, ale nie daje demokracji".

em, pap