Zdaniem Janukowycza, decyzja o przekazaniu donieckiemu lotnisku pieniędzy na kupno sprzętu spowodowana była koniecznością poprawy bezpieczeństwa pasażerów. Urządzenia techniczne ulegały ciągłym awariom i dlatego "kwestię tę należało rozwiązać natychmiast" - powiedział.
Dodał, że donieckie władze szukały różnych źródeł finansowania zakupów urządzeń dla lotniska, a udział budżetu państwa w tej inwestycji nie przekroczył 15 proc.
Wezwania do MSW, na które dotychczas się nie stawiał, Janukowycz nazwał "próbą odciągnięcia uwagi społeczeństwa od narastających w kraju problemów".
Były szef rządu tłumaczył, że wezwań na przesłuchania nie wręczano mu osobiście, a czyniono to za pośrednictwem mediów. MSW z kolei informowało, że nie mogło ustalić adresu Janukowycza, a ukraińskie prawo dopuszcza wzywanie świadków przez radio i telewizję.
Pierwsze przesłuchanie miało odbyć się w Iwano-Frankowsku, na południowym zachodzie Ukrainy. Były premier miał tam wyjaśnić, w jaki sposób został właścicielem działki budowlanej w rezerwacie przyrody w Karpatach i dlaczego zbudował na niej dom letniskowy.
Janukowycz powiedział w poniedziałek, że nie będzie jeździć na przesłuchania "po regionach". "Nikt mnie tam nie zapraszał (...) i nie naruszałem żadnego prawa" - oświadczył. Dodał, że nawet nie widział ziemi, której miał być właścicielem i nigdy na wspomnianej działce nie był.
"Gotów jestem udzielić (śledczym) wszelkich informacji. Jeśli jednak sprawa polega na tym, by mnie poniżyć, nie mogę do tego dopuścić" - podkreślił.
Janukowycz, który był rywalem Wiktora Juszczenki w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich na Ukrainie, nazwał wydarzenia wokół swej osoby działaniami na "zamówienie polityczne".