Bush: Ameryka wygrywa wojnę w Iraku

Bush: Ameryka wygrywa wojnę w Iraku

Dodano:   /  Zmieniono: 
W przemówieniu telewizyjnym prezydent George W. Bush starał się przekonać Amerykanów, że jego rząd ma plan zwycięstwa w Iraku, operacja stabilizacyjna przynosi tam sukcesy, i że należy ją doprowadzić do końca.
"Nie tylko możemy wygrać wojnę w Iraku - my wygrywamy wojnę w  Iraku" - powiedział Bush. Celem amerykańskiej operacji wojskowej jest - jak oświadczył - "demokratyczny Irak, który potrafi się sam obronić i nie stanie się bezpiecznym schronieniem dla  terrorystów".

W trwającym 16 minut wystąpieniu podkreślił też, że wojska USA nie mogą się z Iraku wycofać przed osiągnięciem tego celu, gdyż wzmocni to wpływy globalnego terroryzmu, który zagrozi bezpieczeństwu Ameryki.

Przemówienie, wygłoszone w Pokoju Owalnym Białego Domu w czasie największej oglądalności i transmitowane przez krajowe sieci telewizyjne, było końcowym akcentem ostatniej propagandowej ofensywy rządu w odpowiedzi na krytykę irackiej polityki prezydenta i słabnące poparcie opinii dla wojny.

Bush wygłosił wcześniej cztery inne przemówienia o Iraku, których podsumowaniem było wystąpienie w niedzielę.

Prezydent zaczął od tłumaczenia raz jeszcze motywów inwazji Iraku. Przyznał, że nie znaleziono tam broni masowego rażenia i że informacje wywiadu na ten temat okazały się błędne.

Zaznaczył jednak, że decyzja o wojnie była słuszna, gdyż reżim Saddama Husajna zbroił się, używał w przeszłości broni masowego rażenia i ignorował rezolucje ONZ.

Przyznał, że operacja stabilizacyjna w Iraku nie przebiega tak szybko jak zapowiadano, ale nalegał, że robi postępy.

"Trudności nie oznaczają, że przegrywamy. Czynimy stałe postępy mając na widoku jasny cel" -powiedział. Celem tym - kontynuował -  jest "demokratyczny Irak, który potrafi sam się obronić i nie będzie schronieniem dla terrorystów".

Przedstawił następnie trzy etapy planu realizowanego w Iraku: pokonanie rebeliantów i wyszkolenie irackich wojsk i policji; pomoc w ustanowieniu w Iraku stabilnego i demokratycznego rządu zdolnego do utrzymania jedności państwa; oraz odbudowę kraju po  zniszczeniach wojennych.

Jako dowód, że budowa demokracji postępuje, wspomniał o  niedawnych wyborach do Zgromadzenia Narodowego, które odbyły się przy wysokiej frekwencji i których nie zakłóciło wiele gwałtownych incydentów.

Przytoczył też wyniki sondaży wskazujących, że 70 procent Irakijczyków uważa, iż wydarzenia toczą się w pomyślnym kierunku. "Pomimo przemocy, Irakijczycy są optymistami i ten optymizm jest uzasadniony" - powiedział.

Bush oświadczył następnie, że wojska USA będą się stopniowo wycofywać w miarę przejmowania zdań bezpieczeństwa przez siły irackie, ale podkreślił, że nie mogą się wycofać z Iraku przedwcześnie.

"Ważne, aby wszyscy Amerykanie zrozumieli konsekwencje wycofania się z Iraku, zanim wykonamy zadanie. Opuścilibyśmy w ten sposób naszych irackich przyjaciół i zasygnalizowalibyśmy światu, że Ameryce nie można ufać, iż dotrzyma słowa. Oddalibyśmy Irak wrogom, którzy obiecali nas zaatakować. Światowy ruch terrorystyczny stałby się bardziej niebezpieczny, niż  kiedykolwiek" - powiedział.

Do szybkiego wycofania się z Iraku wzywa część polityków Partii Demokratycznej. Inni apelują do Busha, aby podał przynajmniej przybliżony harmonogram ewakuacji wojsk.

Prezydent ponownie odrzucił te apele. "Podejmę decyzję o  wycofaniu wojsk zależnie od sytuacji w Iraku i zgodnie z  zaleceniami dowódców, a nie według sztucznych terminarzy proponowanych przez polityków" - oświadczył.

Przyznając, że jego "niektóre decyzje doprowadziły do  strasznych strat", Bush powiedział, że "będzie wysłuchiwać krytyki", ale "sprawiedliwej", a nie podyktowanej motywami partyjnej polityki.

Jako przykład tej ostatniej podał głosy, że wojna w Iraku "nie może być wygrana" - co powiedział niedawno przewodniczący Partii Demokratycznej, Howard Dean.

Obserwatorzy zwracają uwagę, że w ostatnich przemówieniach Bush starał się pokazać jako polityk otwarcie przyznający się do  potknięć i błędów - mówiąc np., że na decyzję o wojnie miały wpływ fałszywe informacje wywiadu o broni masowego rażenia.

Zdaniem komentatorów, prezydent stara się w ten sposób odzyskać zaufanie Amerykanów, nadszarpnięte po przesadnie optymistycznych ocenach sytuacji w Iraku, oraz aferach z przeciekiem z CIA, skandalem z torturami i więzieniami CIA.

Niedzielne przemówienie zostało dobrze przyjęte przez niektórych wpływowych Demokratów, jak najwyższy rangą przedstawiciel tej partii w senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, Joseph Biden.

Zgodził się on z Bushem, że wojska muszą pozostać w Iraku do  czasu wykonania postawionych im zadań. "Musimy wygrać w Iraku, bo  inaczej stanie się on państwem terrorystycznym" - powiedział senator.

Zdanie to podziela większość społeczeństwa. Według sondażu agencji AP i ośrodka Ipsos, 57 procent Amerykanów uważa, że wojska USA powinny pozostać w Iraku tak długo, aż nastąpi tam stabilizacja.

ks, pap