Podczas uroczystości, na której Sempoliński został odznaczony złotym medalem Gloria Artis, artysta wspominał, że od dziecka lubił malować i nieustannie słyszał, że będzie malarzem. - Puszczałem to mimo uszu. Kiedy trochę dorosłem marzyłem, aby zostać tenorem operowym. Były dwie przeszkody - nie miałem ani głosu, ani słuchu - opowiadał Sempoliński. Mówił, że nigdy nie zauważał kiedy solistka fałszuje. - Całe życie mam podejrzenia, że podobnie jest u mnie z malarstwem, że fałszuję - żartował.
Nie uczył malarstwa, uczył myślenia
- Jacek był moim mistrzem. Nie uczył mnie malarstwa, ale uczył mnie myślenia i odczuwania tego, jak zamienić te uczucia w piękną frazę. To jest pisarz i myśliciel - mówił podczas tej samej uroczystości rzeźbiarz Grzegorz Kowalski.
Sempoliński uważał, że określenia "mistrz" czy "arcydzieło" są czysto konwencjonalne, prowadzą do klasyfikacji, które w sztuce są zawodne i należy ich unikać. "Powiem więcej, świadomość i przymus, że ma się być dobrym, są dla artysty zabójcze. Artysta nie ma być dobrym, tylko mówić to, co ma do przekazania" - opowiadał w 2011 r. "Dziennikowi Łódzkiemu".
- Jacek Sempoliński należał do Arsenału, formacji, która działała m.in. pomiędzy kolorem a koloryzmem. Jego ucieczka od koloryzmu do koloru wydaje mi się najbardziej wartościową pracą, jaką wykonał - powiedział o artyście malarz Marek Sobczyk. Zwrócił też uwagę na "upartą pracę Sempolińskiego w pejzażu, bycie w tej przestrzeni".
"Sztukę traktuję jako deskę ratunku"
W rozmowie z portalem onet.pl w 2008 r. Sempoliński podkreślał, że jest daleki od "poczucia kapłaństwa sztuki". "To prowadzi do jakiegoś rozlubowania się w sztuce, co jest mi głęboko obce. Ja sztukę traktuję jako deskę ratunku, w sposób surowy. Jest mi potrzebna, ale ja jej nie kocham, nie mam dla niej uczuć miłosnych - mówił.
Jacek Sempoliński urodził się 27 marca 1927 r. w Warszawie. W latach 1943-44 uczył się malarstwa w konspiracyjnej szkole im. Konrada Krzyżanowskiego w Warszawie. Po wojnie ukończył malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie pod kierunkiem m.in. Eugeniusza Eibischa. Od 1956 r. pracował jako pedagog na macierzystej uczelni, przechodząc wszystkie szczeble kariery, od asystenta do profesora.
Wykonywał polichromie kamieniczek Nowego i Starego Miasta w Warszawie
Obok malarstwa sztalugowego początkowo uprawiał też scenografię i fresk. W latach 1953-57 wykonywał polichromie odbudowywanych kamieniczek Nowego i Starego Miasta w Warszawie. Jego twórczość malarska wpisuje się w kontekst dwu zjawisk polskiej sztuki powojennej: tradycji koloryzmu i etosu pokolenia Arsenału 55.
W cyklach z drugiej połowy lat 50. "Organy", "Viola da Gamba", "Kompozycja z trąbką" artysta nawiązywał do muzyki. Od lat 60. łączył motywy zaczerpnięte ze studiów pejzażu i architektury z rozwiązaniami kolorystycznymi i fakturowymi, bliskimi abstrakcji aluzyjnej; były to cykle "Łysica" i "Wiązy w Mąchocicach". W latach 70. skupiał uwagę na problemach koloru, światła, przestrzeni malarskiej, faktury np. w cyklach "Światło i mrok", "Łąka - zachód słońca", "Studium przestrzeni". Od końca lat 70. w malarstwie Sempolińskiego zaczęły uwypuklać się wątki egzystencjalne, wyrażane przez zmianę kolorystyki, używanie ciemnych błękitów, fioletów i zimnych szarości oraz dokonywanie fizycznej destrukcji płócien. Jego cykle: "Twarz" (od 1971), "Ukrzyżowanie" (od 1975), "Moc przeznaczenia Verdiego" (1977) i "Czaszka" (od lat 80.) dotykają problemów z zakresu religii, kultury, filozofii.
W okresie stanu wojennego artysta był związany z ruchem kultury niezależnej, znajdującej oparcie w Kościele. Uczestniczył w wielu wystawach tego nurtu, w tym w aranżacjach m.in. Janusza Boguckiego, Niny Smolarz i Marka Rostworowskiego.
W 2002 r. odbyła się duża wystawa retrospektywna jego malarstwa zatytułowana "A me stesso" ("Sobie samemu") w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie.
em, pap