Tomasz Beksiński, legendarny prezenter Trójki, który zginął śmiercią samobójczą, skończyłby właśnie 60 lat. Przy tej okazji pojawiły się teksty w różnych mediach przedstawiające go jako kogoś wyjątkowego, m.in. dlatego że był nadwrażliwy, ekscentryczny, inny. Na pewno był ciekawym dziennikarzem muzycznym, podobno dobrym tłumaczem z angielskiego. Czy rzeczywiście był kimś wyjątkowym, nie wiem. Chyba każdy z nas jest jakoś wyjątkowy. Wiele wskazuje na to, że był chory. I że cierpiał. W połowie lat 80. jedna z koleżanek nagle odleciała. Nic na to wcześniej nie wskazywało. Była nad wyraz cicha, spokojna, nie brała udziału w naszych szalonych imprezach i wybrykach. Pewnego dnia przestała być sobą, zaczęła słyszeć głosy, widzieć to, czego inni nie widzieli. Po kilku dniach bardzo już umęczona lękami, brakiem snu, osłabiona niejedzeniem trafiła do szpitala psychiatrycznego. Lekarze postawili diagnozę – schizofrenia. Dostała leki. Upiory odeszły, powoli wracał sen i apetyt.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.