Dwaj wicepremierzy Jacek Sasin i Jarosław Gowin zapowiadają odtworzenie resortu Skarbu Państwa. Tyle że ma on teraz nosić nową, bardziej „uroczystą” i „narodową” nazwę: „Ministerstwo Zasobów Narodowych”. Wedle propagandowej argumentacji w tej zmianie nazwy ma się objawić zmiana podejścia do państwowego majątku. Jak mówi Sasin, nie ma to być już prywatyzacja, ale (cokolwiek miałby znaczyć ów żargon) „podejście proaktywne”.
W tej „proaktywności” rządu w stosunku do państwowych firm tkwi zawsze niebezpieczeństwo, które mogliśmy obserwować zarówno w czasach teoretycznie liberalnego Tuska, gdy butem zmuszał on PGE do podjęcia nieopłacalnych inwestycji energetycznych, wywołując dymisję ówczesnego szefa koncernu (a zarazem kumpla ówczesnego premiera) Krzysztofa Kiliana. I tak samo za rządów PiS, który np. zmusił gazowy koncern PGNiG do wzięcia na siebie roli „sponsora upadających kopalń” (jak pisała niebez racji jedna z gazet). Ryzyko takiego złego zarządzania spółkami przez polityków istnieje zawsze, choć wyraźnie się zwiększa, gdy następuje branżowa parcelacja firm pod nadzór różnych ministrów. Wie o tym dobrze każdy, kto zetknął się choćby powierzchownie z kwestiami zarządzania. Od lat największą chorobą polskiego państwa jest to, co jeszcze przed laty nazwano Polską resortową.
Czyli rozproszenie władzy i polityki pomiędzy ministrów, mających naturalną skłonność do traktowania całych resortów jako prywatnych (albo partyjnych) wyarendowanych folwarczków. Dzieje się to zawsze kosztem siły państwa, zaś słabość i niemożność dotyka wówczas przede wszystkim urząd premiera. W owych resortowych folwarczkach zwykły się wtedy nasilać nepotyzm i korupcja, nieoczekiwane kariery robią wyłącznie „swoi”, zaś interesy branży mają niemal zawsze przewagę nad dobrem publicznym. Klinicznym przykładem takiej patologii były niegdyś tzw. agencje rolne, które przez wiele lat miał pod swoim partyjnym władaniem PSL, czyniąc z nich synekury dla partyjnych ćwierćinteligentów i ich rodzin.
Z kolei władający kopalniami z woli PiS resort energetyki co rusz daje dowody na to, iż materialne interesy lobby górniczego interesują go stokroć bardziej niźli nasze zdrowie i jakość naszego życia. Dlatego właśnie tak szkodliwa była decyzja rządu Szydło z 2016 r. o likwidacji Skarbu Państwa i parcelacji majątku państwa pomiędzy różne resorty. To właśnie tamtej fatalnej decyzji mamy do zawdzięczenia choćby tak przemożny wpływ lobby węglowego na politykę państwa. Warto pamiętać, że ów stan branżowego rozproszenia był w 1989 r. dziedzictwem komunistycznych struktur rządu, który wolna Polska przezwyciężyła dopiero w roku 1996, dzięki jedynej jak dotąd odważnej reformie centrum rządu (tzw. reformie Pola). Tamta reforma była zaciekle zwalczana przez różne branżowe lobby, tak dalece, że branżowi ministrowie walczący o swoje folwarczki nie dopuścili w ogóle do rozpatrzenia ustaw na posiedzeniu rządu (!!!). Uchwalono je w końcu z inicjatywyreformatorsko nastawionej Ryzyko złego komisji sejmowej.
Premier zarządzania spółkami Szydło, ulegając branżowym naciskom, wróciła niestety przez polityków dpo metod zarządzania z cza- istnieje zawsze sów „ancien régime’u”. Jeśli więc w drugim rządzie Morawieckiego nastąpi powrót do zdrowego rozsądku, to będzie to bez wątpienia godne pochwały. Choć z praktyki dobrze wiadomo, że opór branżowych lobbystów i tym razem będzie zapewne zaciekły. Takie usamodzielnione folwarki, jak Lasy Państwowe, kopalnie węgla, albo – całkiem z odmiennej branży – instytucje kultury, bez walki nie oddadzą swojej swoistej „suwerenności” wobec państwa, pozwalającej na przywileje niekontrolowanego marnotrawstwa pieniędzy i swobody w doborze swoich ludzi. To, czy Morawiecki wykaże teraz konsekwencję w zespoleniu całego majątku państwa w nowym urzędzie (zgodnie z jego proponowaną nazwą), będzie kluczową próbą jego politycznej siły i zdolności forsowania w PiS własnych racji. Sprawa jest zero-jedynkowa: im więcej zespolenia, tym mocniejsza władza premiera. I tym większe szanse na lepsze zarządzanie majątkiem państwowym.

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze