Marek Nowakowski w ciągu 52 lat swej literackiej działalności zawsze znajdował chętnych, życzliwych czytelników. W gorszej sytuacji byli owi czytelnicy pragnący kompletować dzieła ulubionego autora.
Z przynajmniej 50 tomów prozy Nowakowskiego nawet ja – zaprzyjaźniony z samym autorem i jego wydawcami – nie zdołałem mieć w ręku przynajmniej dziesięciu. Wystarczyło wyjechać na tydzień z miasta, by jego nowy tytuł okazał się nieosiągalny. Standardowe 10 tysięcy rozchodziło się między poniedziałkiem a piątkiem. Entuzjazm wybitnych krytyków: „Daleki od tego, co przyjęto nazywać zaangażowaniem... Patrzy na ludzi i na rzeczy spokojnie, bezstronnie i wyrozumiale" – to Jerzy Stempowski w 1968 roku. – „Postawa niewyczerpanej i życzliwej ciekawości spraw ludzkich pozwala mu towarzyszyć tworom swej wyobraźni aż na samo dno otchłani społecznej". Ta postawa i doniesienia usługowych recenzentów blokowały wznowienia. Debiutancki tom czekał na nie ćwierć wieku.
Więcej możesz przeczytać w 21/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.