Mamy też jedną transseksualistkę, która reprezentować będzie rzeszę ludzi wykraczających poza kulturowo przyjęty dualizm płci, w tym kler, a także mieszkańców Krakowa niechętnych Gowinowi. Niemało ich jest.
Do parlamentu powrócił też główny seksista Rzeczypospolitej Leszek Miller. Będzie on zapewne trwałą ozdobą programów publicystycznych TVN 24, których polityczną misją jest krzewienie polskiego patriarchalizmu. W bliskich Millerowi ławach zasiądzie aktywista gejowski Robert Biedroń, który startując pierwszy raz w wyborach, zdobył niespełna 2 tys. głosów mniej niż SLD-owski macho. Biorąc pod uwagę nakład środków i wysiłków, jakie lewicowa partia wydała na promocję swojego weterana, i oszczędność tychże środków, które potrzebne były Biedroniowi do zdobycia głosów w Gdyni – można powiedzieć, że najdroższy polityk będzie siedział przy najtańszym; kosztowny „kanclerz" przy społecznym pariasie… Ciekawe, który będzie się ludziom bardziej kojarzył z lewicą?
W parlamencie nie zabraknie też wielkich osobowości. Mamy Jarosława Kaczyńskiego, który po przegranych wyborach był nieco zagubiony, ale właśnie ożywiły go nowe polityczne cele. Postanowił przenieść walkę o krzyż z Krakowskiego Przedmieścia do Sejmu. Zważywszy na zbliżającą się zimę, jest to bodaj najbardziej rozsądna decyzja prezesa w ciągu ostatnich kilku lat.
W parlamencie znalazł się również poseł Kłopotek, który stanowi niewyczerpalne źródło dowodów na to, że nasze ciało przedstawicielskie jest rzeczywiście przedstawicielskie; miejsce w nim znajdują nie tylko przedstawiciele elit, ale również antyelit. Poseł Kłopotek w tej roli jest niezastąpiony i bardzo oryginalny, choć niewątpliwie przybywa mu konkurencji. W nowej kadencji prócz Kłopotka cieszyć nas będą demaskatorskie pomysły bramkarza Jana Tomaszewskiego (zamierza uwolnić Polskę od wszystkich piłkarskich korupcji), jak również obfita w tajemnice biografia agenta Tomka – najmłodszego emerytalnego krezusa z IV RP (to jedyne zresztą, co zostało z IV RP – jeden 40-letni emeryt).
Nie będzie, niestety, w parlamencie zorganizowanych na poczet kampanii wyborczej „aniołków patriarchatu", ale za to będą silne kobiety PiS, te, które miały być. Żal wielki, że w Sejmie zabrakło Ewy Kierzkowskiej, Doroty Gardias i Jolanty Fedak, mamy za to Wandę Nowicką. Starczy jej za kilka posłanek. Zwolenniczka praw kobiet, promotorka edukacji seksualnej i planowanego macierzyństwa może zostać nawet marszałkiem Sejmu. Toż to rewolucja, zwłaszcza że w ławach sejmowych od lat zasiada niemała grupa hipokrytycznych świętoszków, którzy bez skrupułów przymykają oczy na podziemne aborcje, ale zrobią wszystko, by nie dopuścić nawet do debaty na temat warunków świadomego rodzicielstwa. Jeśli marszałkiem Sejmu zostanie Ewa Kopacz, będziemy mogli mówić o epokowym wydarzeniu. Pierwsza w historii Polski kobieta marszałek.
Jest też nadzieja na przewietrzenie programowe rządu i Sejmu. Nie, żebym miała realne oczekiwania na zmianę osowiałego stylu władzy Donalda Tuska. Żadnych też nadziei nie wiążę z Waldemarem Pawlakiem, którego działalność kojarzy mi się jak dotąd z zachwytem nad technicznymi nowinkami, a nie decyzjami, które miałyby jakikolwiek związek z gospodarką. Sejmowym wiatrem będzie Palikot. I myślę, że tak jak zaskoczył wszystkich swoim wynikiem wyborczym, tak jeszcze bardziej zaskoczy nas konsekwentną obroną świeckiego państwa i naciskaniem na rząd w kwestiach nowoczesnych reform.
Donald Tusk porównał ostatnio postulat RP dotyczący ściągnięcia krzyża w Sejmie do wszczynania pustej „debaty o kształcie szponów orła". Dla PO kwestie świeckości państwa to temat zastępczy. Nie wiem w takim razie, co jest głównym tematem tego rządu. Może się jeszcze dowiem, gdy premier będzie wygłaszał swoje exposé pod krzyżem bronionym przez Jarosława Kaczyńskiego i – zapewne – Jarosława Gowina. Tym panom jednak nie o krzyż będzie chodziło, lecz o władzę. Czy dla premiera to też temat zastępczy?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.