– I wtedy trzeba wezwać egzorcystę, ale, niestety, raz się udaje wypędzić szatana, a czasem nie. Tak, to było ciekawe. Zazwyczaj jednak na religii nie ma fajerwerków. – Katechetka sprawdza obecność, potem się modlimy, ona dyktuje temat, trochę pogada i koniec. Czy jest jakaś dyskusja? – chłopak zastanawia się chwilę. – Nie, raczej nie rozmawiamy. Ostatnie 20 minut uczniowie mają dla siebie, pani prosi tylko, żeby byli cicho. Ona w tym czasie poprawia sprawdziany innych klas albo uzupełnia dziennik. Co kilka tygodni robi im kartkówkę ze znajomości modlitw i przykazań.
– Ważne jest też zachowanie. Im ktoś mniej przeszkadza, tym lepszą ma ocenę – mówi Jacek.
Archiwalne wydania Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Komentarze
Katecheza w kosciolach ma wiekszy sens,bo jest wolna deklaracje.
Ide ,bo sam chce.Rodzice,to popieraja.Jestesmy zgodni.
Bylem przyjmowany do I Kom.Sw.,beda w drugiej klasie.Do dzisiasj nie pamietam,jak nam objasniano grzech ,nie cuzoloz,czy nie pozadaj innej zony.Czy nie zabijaj,onanizmem.Ale zdalem ta katecheze i zostalem przyjety.Moze ,dlatego jako dorosly nie mialem z tym problemow.