Marek Bieńczyk: Pisanie zawsze pierwsze

Marek Bieńczyk: Pisanie zawsze pierwsze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z laureatem tegorocznej Nagrody Nike za zbiór felietonów "Książka twarzy".
Dlaczego nie ma pan konta na Facebooku? To pomaga w promocji książki i osoby autora.

W internecie siedzę godzinami, ale nie mam konta na FB, między innymi dlatego, że nie lubię zostawiać śladów: gdzie jestem, co robię i z kim. A promocją, szczerze mówiąc, nigdy się szczególnie nie przejmowałem. Raczej przyzwyczaiłem się do tego, że jestem pisarzem, jak to się mówi, niszowym.

Rzeczywiście był pan aż tak zaskoczony nagrodą? To ze względu na konkurencję czy fakt, że eseje nie dostają nagród?

Z obu powodów.

Czy poczuł pan jakąkolwiek zmianę po odebraniu Nike?

Paradoks pisania polega na tym, że pisze się dla siebie, ale każe się innym czytać to, co się napisało. Każdy pisarz jest trochę mimozą, nagroda uspokaja na jakiś czas to jego narcystyczne drżenie. A zmiana? Sąsiadka patrzy innym wzrokiem, miała mnie za dziwaka, teraz nie jest pewna. I na mnie samym robi jakieś wrażenie, że widzę własne zdjęcie w gazecie zamiast Obamy.

Czytelnik może z zaskoczeniem odkryć, że w pana książce obok esejów o Melville’u i Barcie są też teksty piłkarskie. Dlaczego pan ich nie hierarchizuje?

Nie chcę udawać, że raz jestem „poważny”, a raz nie. W moim życiu Melville, kort tenisowy i piłka są równej wagi.

Czy picie wina i pisanie o winie to równorzędne przyjemności?

Hm, to najtrudniejsze pytanie. Pisanie nigdy nie jest czystą przyjemnością. Ale przyparty do muru odpowiedziałbym: jest zawsze pierwsze. Wiedziałem to od dziecka.
Więcej możesz przeczytać w 42/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.