Czasem jest strach, że liny nie wytrzymają ciężaru wielkiego krzyża, który po odnowieniu stawiają na miejsce. Dźwigają nagrobki. Też wyciskają z mężczyzn poty. Ale to nic, ich ponowne postawienie ożywia umarły świat Łemków, Bojków, Żydów, Niemców, Ukraińców. Ten, który wielu wolało zniszczyć, zakopać i zapomnieć. Wolontariusz Stowarzyszenia Magurycz ściera z nich mech, składa z drobin całość. – Pamiętacie? Oni tu żyli. Cmentarze pełne są ludzi, bez których świat nie mógłby istnieć – Szymon Modrzejewski, założyciel Magurycza, tak wykłada jego motto.
W lipcu pod Radymnem na Podkarpaciu odbyła się rekonstrukcja rzezi wołyńskiej. Podobno miało to służyć pojednaniu Polaków i Ukraińców. W tym czasie ludzie Magurycza 40 km dalej podnosili wdeptane w ziemię nagrobki niemieckie, żydowskie i ukraińskie. Dopiero połowa wakacji, a oni już zrekonstruowali ich 161, na cmentarzach w Łówczy, Makowej i Rybotyczach. Właśnie zbierają się do Polan Surowicznych, żeby remontować łemkowską dzwonnicę, niemal jedyny ślad po ludnej wsi. Można odnieść wrażenie, że Magurycz odkupuje winy i usiłuje łączyć narody kiedyś żyjące obok siebie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.