Konspiracja pod czerwoną latarnią

Konspiracja pod czerwoną latarnią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Armia Krajowa jako skrzynki kontaktowe wykorzystywała burdele, a najlepszym kamuflażem dla łączniczek były wyzywający makijaż i strój.

Mój Boże, jak ona tam będzie chodziła?” – westchnęła kapitan „Malina” na widok płaskiej jak deska harcerki. Nie było jednak czasu na zmianę dziewczyny. Padł rozkaz: „Wypchać biust, umalować się i iść do domu publicznego na ul. Chmielnej”. Tam właśnie, na ostatnim piętrze obskurnej kamienicy, mieściła się skrzynka kontaktowa akowskiej konspiracji. Emilia ps. „Ela” miała 16 lat, gdy w kwietniu 1944 r. w trybie alarmowym została wezwana do sztabu AK. Dwie łączniczki wpadły w ręce Niemców i trzeba było szybko uzupełnić braki. Nowym dowódcą harcerki została 42-letnia Jadwiga Beaupré ps. „Malina”. 86-letnia obecnie Emilia Nogaj- -Adamowicz tak wspomina to zadanie: „Cała ta kamienica to był burdel, a na strychu były najtańsze pokoje. Chodziłam tam z koleżanką Kasią Rodziewicz, poznałyśmy się w Szarych Szeregach. Na początku serca nam waliły, różaniec odmawiałyśmy, ale gdy jakiś żołnierz zbiegał, to trzeba było udawać, że się śmiejemy, głupstwa gadamy. Jak dotarłyśmy na strych, ręce się nam trzęsły, nie mogłyśmy trafić kluczem do dziurki. W końcu się udało. Pokoik był obrzydliwy, brudny, ciemny. Stało w nim łóżko żelazne, na nim szary koc, taki sam wisiał w oknie. Był też stół, a pod nim pojemnik na śmieci. W tym właśnie pojemniku była skrytka, w której miałyśmy zostawiać i zabierać meldunki”.

Więcej możesz przeczytać w 50/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.