Polki nie potrzebują parytetów

Polki nie potrzebują parytetów

Dodano:   /  Zmieniono: 

Kobiety w Polsce świetnie radzą sobie bez wymyślanych dla nich przez feministki czy różnego rodzaju „postępowców” zawodowych parytetów i specjalnych praw. Takie wyniki przynoszą najnowsze dane Eurostatu i ranking tzw. szklanego sufitu sporządzony przez tygodnik „The Economist”. Kolejny raz okazuje się, jak świetną nacją są Polacy. Nie wymagają żadnej specjalnej troski, by radzić sobie w życiu. Dowodów na to, choćby w Londynie czy Dublinie, mamy aż nadto. I znów chciałoby się westchnąć – gdyby tylko uwolnić ich przedsiębiorczość i pomysłowość z okowów źle funkcjonującego państwa.

Na początek najnowsze dane unijnego biura statystycznego. Przebadano, jaka jest różnica między zarobkami mężczyzn i kobiet w krajach Unii Europejskiej. Określa to tzw. płciowa luka płacowa. Średnia dla UE to 16,4 proc. Ale wśród liderów najmniejszych różnic spore zaskoczenie. Najniższa luka występuje odpowiednio na Słowenii, Malcie, w Polsce, we Włoszech i w Chorwacji. Wynosi tu od 3,2 proc. do 7,4 proc. O tyle więcej panowie zarabiają tam od pań. W Polsce wynosi ona zaledwie 6,4 proc. Kto jest na drugim biegunie, czyli przewodzi liście krajów, które płacą kobietom zdecydowanie mniej? Estonia, Austria, Czechy i Niemcy. Na przykład u naszych zachodnich sąsiadów luka ta wynosi aż 21,6 proc. Także „postępowe” i wojujące o „postęp” kraje skandynawskie są w tej konkurencji zdeklasowane przez „zapyziałą, katolicką” Polskę. W Szwecji luka wynosi 15,2 proc., a w Finlandii – 18,7 proc.

Nie trzeba być bacznym obserwatorem, by dostrzec, że tam, gdzie ludzie bardziej wierzą w Boga, luka jest niższa. Wartości mają znaczenie. Najmniejsza jest w krajach, gdzie odsetek chrześcijan oscyluje wokół 80 proc. Tak jest w Polsce, we Włoszech. Na drugim biegunie są kraje, poza Austrią, mocno zeświecczone. Na przykład w Estonii 54 proc. ludzi nie przyznaje się do wiary, w Czechach jest ich 34,5 proc.

Jeszcze większe zaskoczenie czeka tych, którzy wczytają się w najnowszy ranking przygotowany przez brytyjski tygodnik. Gdzie jest najlepsze miejsce na świecie dla pracujących kobiet – pyta redakcja. I odpowiada: najlepiej pod tym względem jest w Finlandii, Norwegii, Szwecji i… Polsce. Nasz kraj, zajmując czwartą pozycję, zbiera w tym zestawieniu 73,1 na 100 możliwych do uzyskania punktów. A ranking bierze pod uwagę nie byle jakich konkurentów – 28 krajów należących do najlepiej rozwiniętych gospodarek świata stowarzyszonych w OECD. Co więcej, rozpatruje aż dziewięć zmiennych: od tzw. luki w poziomie edukacji, przez liczbę pań prezes w zarządach firm, po kobiety zasiadające w parlamencie.

Oczywiście nie wypadamy w każdej z nich świetnie, ale okazuje się, że Polki głównie dzięki własnym: determinacji, pracowitości, zdolnościom radzą sobie bardzo dobrze w konkurencji na trudnym polskim rynku pracy. Szczególnie dobrze jest np. pod względem ich wykształcenia. W tym miejscu warto pochwalić rząd za wydłużenie do roku urlopów dla rodziców (to jedno z kryteriów oceny), ale wciąż ogromnie dużo pozostawia do życzenia np. sprawa instytucji opiekujących się dziećmi. Otrzymanie miejsca w przedszkolu wciąż zbyt często graniczy z cudem, a szkoły są zazwyczaj nieprzyjazne i niewydolne.

Jak czytać te dane ze zgłaszanymi coraz częściej, a niekiedy już nawet realizowanymi – także w naszym kraju – pomysłami na kadrowe czy wyborcze parytety? W moim odczuciu sama ich filozofia jest obraźliwa dla grup, które zamierza się chronić. Gdybym był kobietą, wszystkich tych, którzy coś takiego by mi proponowali, odesłałbym w diabły. Umiejętności, wiedza, talenty i pracowitość – to one powinny decydować o zarobkach czy pozycji zawodowej, a nie wymysły polityków czy urzędników. Jak widać, polskie kobiety dowodzą, że bez tych „udogodnień” radzą sobie znakomicie. Panowie, do roboty! ■

Więcej możesz przeczytać w 14/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.