Kalejdoskop kulturalny

Kalejdoskop kulturalny

Dodano:   /  Zmieniono: 

DVD

Kolejne upadki Ala

Ostatnie miesiące w kinach to festiwal Ala Pacino. Po przerwie i odpoczynku od grania aktor wrócił do pracy pełną parą. Sam przyznaje, że głównym motywem tej decyzji była fatalna sytuacja finansowa po tym, jak okradł go menedżer. Ale reżyserzy znaleźli dla niego emploi, w którym odnalazł się świetnie. Ten nowy Pacino – przegrany, oklapły, ze zmarszczkami na twarzy i przerzedzonymi posiwiałymi włosami – jest fascynujący. I tak po rolach upadłego ślusarza w „Manglehorn” i upadłej gwiazdy rocka w „Idolu”, w „Upokorzeniu” Barry’ego Levinsona gra upadłego aktora. „Między geniuszem a szaleństwem jest cienka granica” – powtarza za Oscarem Levantem jego bohater. A później dodaje: „Przekroczyłem ją”. Reżyser „Rain Mana” i „Good Morning, Vietnam” adaptuje powieść Philipa Rotha o facecie na granicy załamania nerwowego, który nagle odkrywa, że nie może uprawiać ukochanego zawodu. Jest wypalony, mylą mu się strofy Szekspira, coraz częściej zapomina tekstu. Próbuje sobie strzelić w głowę ze strzelby. I też mu nie wychodzi: ma za krótkie ręce. „Upokorzenie” jest opowieścią o próbie zbudowania życia od nowa. Bohater rozmawia z psychoterapeutą, pisze też autobiografię, którą nie jest zainteresowane żadne wydawnictwo. I, oczywiście, jak to u Rotha, jakimś, choćby tymczasowym ratunkiem przed ciężką depresją wydaje mu się romans z młodą kobietą. Aktorowi nie chodzi nawet o seks – ból kręgosłupa bardzo mu go utrudnia. Zależy mu raczej na zainteresowaniu drugiej osoby. Levinson tworzy portret człowieka oszukanego przez sztukę, show-biznes, własny narcyzm. Ale i studium starzenia się. Słabsza jest tu postać młodej dziewczyny:w tej roli nawet charyzmatyczna Greta Gerwig wypada nijako. W męskim świecie Rotha i Levinsona kobiety to wariatki lub nimfomanki. Ale sam Pacino ze swoim wspaniałym dystansem do siebie po raz kolejny „robi” film. 75-letni aktor ma znakomitą serię: w „Manglehornie”, „Idolu” i „Upokorzeniu” daje koncerty gry. Do trzech razy sztuka. Nie licząc wszystkich jego ról poprzednich. I następnych.

„UPOKORZENIE”, REŻ. BARRY LEVINSON, MONOLITH VIDEO

1. „Mały książę”

Reż. Mark Osborne

KINO ŚWIAT

2. „Mission: Impossible – Rogue Nation”

Reż. Christopher McQuarrie

UIP

3. „W głowie się nie mieści”

Reż. Pete Docter

DISNEY

4. „Papierowe miasta”

Reż. Jake Schreier

IMPERIAL-CINEPIX

5. „Wykolejona”

Reż. Judd Apatow

UIP

6. „Dar”

Reż. Joel Edgerton

MONOLITH

7. „Klucz do wieczności”

Reż. Tarsem Singh

MONOLITH

8. „Szubienica”

Reż. Travis Cuff, Chris Lofing

WARNER

9. „Ant-Man”

Reż. Peyton Reed

DISNEY

10. „Piksele”

Reż. Chris Columbus

UIP

DANE WEDŁUG STATYSTYK MULTIKINA DOTYCZĄ OKRESU 07.08-09.08 2015

Miłość i seks

ŁYSY, NONSZALANCKO UBRANY, Z NIEPOKOJĄCYM WĄSEM I DEMONICZNYM UŚMIECHEM. Gaspar Noé lubi szokować. Tak jak przemocą z „Nieodwracalnych” czy narkotycznym tripem z „Wkraczając w pustkę”. Nie ucieka również przed scenami erotycznymi. W „Love” poświęcił im cały film, opowiadając historię miłosnego trójkąta młodych ludzi. Ale mimo naturalistycznego stylu reżysera skandalu nie będzie. Zamiast niego można w filmie znaleźć zmysłowy seks, ejakulację w 3D w stronę kamery (i widzów) oraz banalne refleksje na temat bliskości i jej braku. To już coś jest, ale ciągle trochę za mało.

„LOVE”, REŻ. GASPAR NOÉ, GUTEK FILM

Anioł i demony

LIBAŃSKIE MIASTECZKO, GDZIE WSZYSCY SIĘ ZNAJĄ I ŻYJĄ TRADYCYJNYM, SPOKOJNYM ŻYCIEM.

W tym świecie nauczycielowi muzyki i jego ukochanej rodzi się upośledzony umysłowo syn. Chłopiec w pozornie przyjaznej wspólnocie budzi demony nietolerancji. „Anioł” Amina Dory jest komediowym spojrzeniem na charakter niewielkich społeczności, libańską religijność, zamknięcie na inność. To film pełen ciepła. Drażni w nim frazesowość i liczba złotych myśli. Ale może to cena za żartobliwe ujęcie poważnych tematów.

„ANIOŁ”, REŻ. AMIN DORA, AURORA FILMS

MUZYKA

Piotr Metz

1. „Agnieszka Osiecka Zaśpiewana”

MTJ

2. „Hozier”

Hozier

ISLAND UK/UNIVERSAL

3. „Fifty Shades of Grey”

Muzyka filmowa

UNIVERSAL

4. „Atramentowa”

Stanisława Celińska

POLSKIE RADIO

5. „RMF Muzyka najlepsza pod słońcem 2015”

POMATON/WARNER

6. „Królowie życia”

Gang Albanii

STEP RECORDS/CD-CONTACT

7. „How Big, How Blue, How Beautiful”

Florence and the Machine

UNIVERSAL

8. „2015”

Miuosh, Jimek, NOSPR

MY MUSIC/FANDANGO RECORDS

9. „Oddycham”

Bednarek

LOU & ROCKED BOYS/ROCKERS PUBLISHING

10. „Cyniczne córy Zurychu”

Artur Andrus

MYSTIC PRODUCTION

Doktor od rapu

Dr. Dre to bodaj najwybitniejszy muzyk w historii hip-hopu, odpowiedzialny m.in. za sukces Snoop Dogga. Ale jako że dużo pracował dla innych, nie miał czasu na tworzenie płyt firmowanych własnym nazwiskiem. Od ostatniej minęło już 16 lat, kolejna miała być ostatnią częścią trylogii zapoczątkowanej przez legendarny „The Chronic”. Ale prawdopodobnie to zupełnie inna płyta niż ta, którą wydał teraz. Nowy album wydaje się uzupełnieniem zrealizowanego właśnie filmu o N.W.A, zespole, z którego Dr. Dre się wywodzi. Wskazuje na to chociażby autobiograficzny tytuł – „Compton”. Mamy tu brzmienia nawiązujące do początków kariery muzyka, ale także charakterystyczne dla niego eksperymenty. Lista gości to hip-hopowa śmietanka, m.in. Eminen, Drake, Xzibit, Ice Cube, The Game, Snoop, Jill Scott, Kendrick Lamar. Jeśli to rzeczywiście, jak twierdzi sam zainteresowany, jego ostatnia płyta, to i tak jego wkład w rozwój muzyki popularnej mimo nagrania zaledwie trzech albumów nie ma w historii precedensu.

DR. DRE, „COMPTON”, UNIVERSAL

Kolekcja nastrojów

WSPÓŁPRACA Z PRINCEM NIE ZAWSZE DOBRZE SIĘ KOŃCZY, JEDNAK W PRZYPADKU LIANNE WYPALIŁA. Drugi album bije debiut sprzed trzech lat na głowę. Artystka odwołuje się do swoich grecko-jamajskich korzeni, pokazuje skalę wokalnych możliwości. Mamy tu całą kolekcję gatunków i ślady fascynacji Adele, Amy Winehouse czy Sade.

LIANNE LA HAVAS, „BLOOD”, WARNER

Głos, który potrafi wszystko

DOJRZAŁA PŁYTA LEKKO ZREZYGNOWANEJ „KOBIETY PO PRZEJŚCIACH”.

Aluzyjne teksty i niespieszne utwory złożyły się na album idealny na niedzielny poranek. Dużo tu odniesień do klasyki muzyki soul, trochę zabawy w mieszanie gatunków, ale przede wszystkim jest głos, potrafiący wszystko od rapu po balladowe r&b.

JILL SCOTT, „WOMAN”, WARNER

AUTO

Mariusz Staniszewski

Trochę dobrej zabawy

Auto ma znaczenie w trzech sytuacjach: gdy się do niego wsiada, gdy się nim jedzie i gdy się z niego wysiada. Nie chodzi nawet o wygodę, ale o wrażenie, jakie się robi na innych: na sąsiadach czy będąc na parkingu albo na drodze. Jeśli uważacie, że takie podejście do samochodów jest zbyt trywialne, to przeanalizujmy Lexusa IS 300h. Na parkingu prezentuje się nieźle – dynamiczna sylwetka i niskie zawieszenie zapowiadają ostrą zabawę. Zwłaszcza na trasie. Po zajęciu miejsca za kierownicą czujemy się rzeczywiście nieźle. Wygodny fotel, wielofunkcyjna kierownica, pod nogą 185 koni mechanicznych. Czar trochę pryska, gdy przesuwamy wzrok w prawo. Kokpit zrobiony jest częściowo z plastyku, który przypomina materiał użyty w oplu kadecie sprzed ćwierć wieku – wygląda, jakby przywędrował do lexusa z innego świata. Na szczęście bezwiednie trafiamy na joystick (a może myszkę – w każdym razie coś w tym rodzaju), którym spokojnie poruszamy się po wyświetlaczu. Mimo wszystko lepiej nie robić tego w czasie jazdy, bo co prawda auto hamulce ma niezłe, ale kiedyś można nie zdążyć. A szkoda byłoby niszczyć taki ładny przód samochodu. Automatyczna skrzynia biegów pracuje na tyle płynnie i dynamicznie, że nie bardzo ma się ochotę zmieniać biegi manetkami. Nawet gdy jednym przyciskiem przełączamy auto na tryb sportowy. No i właśnie wtedy zaczyna się dobra zabawa. Mimo że auto jest hybrydowe, benzynowy silnik o pojemności 2,5 l zaczyna wydawać przyjemne dla ucha pomruki. Przyspieszenie jest takie, że trudno nadążyć za własnymi myślami o tym, iż w mieście obowiązują ograniczenia prędkości. Najlepiej efekt można opisać tak: gdy hamujesz przed światłami, widzisz, że inni dopiero porządnie ruszyli sprzed poprzednich. Oczywiście samochód przestaje być wtedy oszczędny i możemy sobie wybić z głowy, że będzie palił 7 l na setkę, ale czego się nie robi dla zabawy. Ponieważ na drogach nie wolno jednak drażnić innych użytkowników, zwłaszcza tych z kogutami na dachach, nie będę rozpisywał się na temat możliwości tego auta. Pewnie nie zrobi na was większego wrażenia, że 90-stopniowy zakręt przy prędkości 80-90 km/h dla tego samochodu nie jest niczym szczególnym. Pozostaje jeszcze moment wychodzenia, równie przyjemny jak jazda. Zwłaszcza gdy nie jesteśmy ubrani w garnitur albo lniane spodnie, na które trzeba wydać pół średniej krajowej. Największe wrażenie robi kobieta w dżinsach – inne panie jej nienawidzą, faceci nie dowierzają. Zwłaszcza jeśli przed zaparkowaniem jechała na trybie sportowym. �

©� WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

KNOW-HOW

Grzegorz Sadowski

REWOLUCJA ORGANIZACYJNA

Nowy alfabet Google

Organizacyjna rewolucja w Google. Wyszukiwarka będzie spółką zależną podległą nowej firmie Alphabet. W jej skład wejdą: odpowiedzialna za usługi internetowe spółka Google Inc. (m.in. wyszukiwarka, serwis mapowy czy YouTube), a także m.in. badawczo-rozwojowa firma biotechnologiczna Calico, spółki inwestycyjne Google Ventures i Google Capital oraz laboratorium badawcze Google X. Na czele Alphabetu będą stali Sergey Brin i Larry Page. Struktura przypomina, co zauważyli analitycy, imperium inwestycyjne multimiliardera Warrena Buffetta – Berkshire Hathaway. Na czele spółek staną specjaliści. Stery w Google przejmie dyrektor generalny Sundar Pichai, a dyrektorem finansowym będzie weteran Wall Street Ruth Porat. Całość będzie bardziej przejrzysta dla inwestorów, którzy będą mieli lepszy wgląd w to, jak i gdzie są wydawane pieniądze.

APLIKACJE

GENIUS

użytkownicy Androida będą mogli w końcu pośpiewać. Aplikacja to baza ponad 1,7 mln piosenek, która od kilku dni jest dostępna w Google Play.

MOODNOTES

fajna aplikacja pozwalająca zapisywać swoje myśli. Po co? Ano po to, by zmieniać swoje nawyki i przyzwyczajenia. Niestety, na razie po angielsku.

Myślący kask

CHIŃCZYCY STWORZYLI INTELIGENTNY KASK ROWEROWY. Nazywa się Livall i w razie naszego upadku wejdzie w tryb awaryjny i połączy się z wcześniej zdefiniowanym numerem telefonu. Jest też diodowe oświetlenie, głośnik do słuchania muzyki i mikrofon do prowadzenia rozmów. Z tyłu znajduje się lampka, która pełni funkcję kierunkowskazu informującego, w którą stronę zamierzamy się udać. Można też korzystać z funkcji walkie-talkie, by rozmawiać z innymi uczestnikami wycieczki. Całość podpięta jest do smartfona, a szybkie sterowanie zapewnia pilot, którego możemy przyczepić do kierownicy. Całość kosztuje prawie 300 dolarów. Będzie dostępna dopiero od października.

Piękny lot

TEN PROJEKT KILKADZIESIĄT LAT CZEKAŁ NA REALIZACJĘ. Chodzi o model Bugatti 100P, jedyny samolot zaprojektowany przez Ettore Bugattiego i nazywany najpiękniejszym samolotem świata. Maszyna z piękną opływową sylwetką była w latach 30. źródłem pięciu patentów. Miała automatyczne klapy, innowacyjne chłodzenie silnika. Niestety II wojna przerwała plany jej masowej produkcji, a jedyny egzemplarz nigdy nie wzbił się w powietrze. Dziś na Kickstarterze można wesprzeć projekt Scotta Wilsona, byłego pilota US Army, który chce odbudować samolot. Wkrótce Bugatti 100P odbędzie lot testowy. Jak podaje The Verge, jego data nie jest jeszcze znana, ale mówi się o transmisji na żywo.

Więcej możesz przeczytać w 34/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.