Majówka Polaków we Włoszech zakończyła się koszmarem. „Ryanair i lotnisko umywają ręce”

Majówka Polaków we Włoszech zakończyła się koszmarem. „Ryanair i lotnisko umywają ręce”

Pasażerowie na lotnisku w Bolonii
Pasażerowie na lotnisku w Bolonii Źródło:Shutterstock / pio3
Tłumy zdezorientowanych pasażerów, problemy ze światłem i wodą - tak wygląda sytuacja na lotnisku w Bolonii we Włoszech. Z relacji naszych czytelników wynika, że powrót z majówki okazał się prawdziwym koszmarem.

W środę 3 maja na lotnisku w Bolonii ogłoszono kilkugodzinny strajk pracowników komunikacji lotniczej. Akcja protestacyjna spowodowała spore utrudnienia dla pasażerów, którzy tego dnia mieli zaplanowane loty z Włoch. Jedna z naszych czytelniczek informowała, że na lotnisku nie działają bramki a cała odprawa odbywa się ręcznie. Wiele połączeń miało także zostać opóźnionych.

Jak się okazuje, nie był to jedyny problem pasażerów na włoskim lotnisku. Jeden z czytelników poinformował w liście do redakcji Wprost.pl o gigantycznych kłopotach podróżnych, którzy mieli wylecieć z Bolonii do podwarszawskiego Modlina. Na pokład samolotu linii lotniczych Ryanair miało nie wsiąść około 70-80 osób.

Majówka we Włoszech a strajk na lotnisku

Z relacji pana Dariusza wynika, że gdy wraz z rodziną udał się około godziny 10:40 do gate'u, usłyszał, że odprawa została zakończona. W tym samym czasie na tablicach informacyjnych w porcie lotniczym miała się wyświetlać informacja, że boarding nadal trwa. Około 11:40 część turystów otrzymała mailowo informację od przewoźnika, że samolot wyleci około godziny 11:20.

Jak opisał pan Dariusz, części pasażerów zaproponowano, aby wykupili bilet na lot do Krakowa innymi liniami lotniczymi – haczyk polegał na tym, że konieczna była dopłata w wysokości 100 euro za osobę. Czytelnik Wprost.pl także chciał skorzystać z tej oferty, jednak usłyszał, że ponieważ podróżuje w grupie czteroosobowej (w której były dzieci) – taka możliwość nie istnieje.

Tłumy zdezorientowanych pasażerów na lotnisku we Włoszech

Ostatecznie turyście i jego bliskim udało się kupić bilety na lot do Krakowa na czwartek 4 maja na jeden z porannych lotów. Oznacza to, że najbliższą noc cała rodzina spędzi na lotnisku.

– Na lotnisku są przeogromne tłumy zdezorientowanych pasażerów, co trochę gaśnie światło, w łazienkach brakuje nie tylko światła, ale również i wody – opisywał pan Dariusz. – Ogólnie, jak to w takich przypadkach bywa, nikt nie ponosi winy za to, co się stało. Ryanair zwala na lotnisko, lotnisko na przewoźnika – dodawał.

Wysłaliśmy do przedstawicieli Ryanaira prośbę o komentarz w tej sprawie, jednak na razie nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi.



Ceny na wakacjach cię zaskoczyły?
Lot był opóźniony albo go odwołano?
Wakacyjny kraj pozytywnie cię zaskoczył albo rozczarował?


Podziel się swoją historią i napisz do nas na [email protected]

Czytaj też:
Ryanair odwołał 220 lotów. 40 tys. pasażerów poszkodowanych
Czytaj też:
LOT wraca z najkrótszą trasą. Do celu w 50 minut