Koniec kryzysu?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Photos.com
Recesja nas ominie i najgorsze mamy już za sobą, przynajmniej w ujęciu makroekonomicznym. Bo obiektywne odczucia Polaków na temat kryzysu mogą być zupełnie inne. Musimy być przygotowani na wzrost bezrobocia w najbliższych miesiącach – pisze Marek Zuber, ekonomista, analityk rynków finansowych.
Choć byliśmy (i wciąż jesteśmy) świadkami załamania gospodarczego, z jakim wiele krajów nie miało do czynienia od półwiecza, nie ostudziło to zapału większości specjalistów do odważnych prognoz. Prezesi amerykańskiego czy europejskiego banku centralnego – co prawda z pewną rezerwą – twierdzą, że czasy kryzysu dobiegają końca. Już nawet amerykański prezydent ogłosił „prawdopodobny koniec recesji" największej gospodarki świata. W coraz lepszej kondycji wydają się być także gospodarki europejskie. Wiedzie im się lepiej po części dzięki publicznym pieniądzom, a po części dzięki poprawie w Stanach Zjednoczonych. Wskazują na to choćby wyniki eksportu. To, że gospodarka Europy odbija się od dna, potwierdzają także nastroje tutejszych konsumentów, przedsiębiorców i menedżerów.

Co to oznacza dla Polski? Wiemy, że na razie polska gospodarka z kryzysem radzi sobie nadspodziewanie dobrze. nadspodziewanie dobrze. A raczej to kryzys nie zainteresował się naszą gospodarką tak jak innymi. Nie doświadczyliśmy takiego załamania eksportu jak Słowacja czy kraje nadbałtyckie, ponieważ nasz eksport jest różnorodny. W wypadku Słowacji eksport związany jest głównie z branżą motoryzacyjną, która przeżyła poważne załamanie (jako druga w kolejności, zaraz po finansowej). My, poza samochodami, eksportujemy też np. sprzęt AGD czy elektronikę użytkową.

Również polski rynek wewnętrzny nie przeżył załamania na skalę taką, jak w Stanach Zjednoczonych czy Niemczech. Mimo, że Polacy konsumowali ostrożniej i nieco mniej niż rok wcześniej, to nadal sporo. Dotychczasowy spadek eksportu czy wyhamowanie inwestycji były zbyt małe, aby mogły się odbić wzrostem bezrobocia i spadkiem realnych wynagrodzeń. Ale trzeba pamiętać, że jedno i drugie systematycznie następowało i następuje (po raz pierwszy od dekady w lipcu, okresie prac sezonowych, bezrobocie wzrosło o 0,1 proc).

Gospodarka będzie się rozwijała zbyt wolno, aby zahamować tę tendencję. W polskich realiach stabilizacja poziomu bezrobocia następuje przy wzroście PKB na poziomie 3-3,5 proc., a takich wyników nie należy się spodziewać wcześniej niż pod koniec 2010 r. Do tego czasu poziom bezrobocia może przekroczyć 15 proc., co niechętnie przyznaje samo Ministerstwo Pracy (w lipcu 2009 r. stopa bezrobocia wynosiła 10,8 proc.). A zatem w ciągu trzech nadchodzących kwartałów pracę może stracić nawet pół miliona osób.

Więcej czytaj w poniedziałkowym wydaniu „Wprost"