Artystów skok na kasę

Artystów skok na kasę

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu Źródło:FreeImages.com
Prawdziwie wiarygodny jest artysta głodny – śpiewał Kazik. Polscy twórcy mają jednak inne zdanie na ten temat. Haracz na ich rzecz wliczony jest w cenę biletu do kina, telewizora, komputera, a nawet czystych płyt CD i papieru do drukarki. To jednak wciąż mało. Artyści szykują właśnie kolejny skok na naszą kasę – pisze Paweł Dobrowolski, ekspert Instytutu Sobieskiego.
Ludzie mieniący się twórcami i artystami 3 grudnia ogłoszą obywatelski projekt ustawy medialnej. Jego istotą ma być zastąpienie łatwego do uniknięcia abonamentu RTV przez opłatę, która skutecznie będzie ściągana przez urzędy skarbowe. Obywatelskość projektu nowego podatku polega na tym, że będzie on nie do uniknięcia i każdy zapłaci za „prawo dostępu do programów misji publicznej" – czy tego chce, czy nie.

Tymczasem już dziś płacimy kilka podatków na rzecz artystów. Od każdego biletu do kina czy filmu na DVD filmowcy dostają kilka złotych (to danina na organizacje takie jak Państwowy Instytut Sztuki Filmowej czy Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych). Nadawcy telewizyjni są zobowiązani odprowadzić 1,5 proc. wpływów z reklam i abonamentu na rzecz PISF. Haracz na artystów płacimy też, kupując komputer, odtwarzacz mp3, telewizor, radio, a nawet czyste płyty CD czy ryzę papieru do drukarki!

Sam PISF zgarnął z naszych kieszeni kilkaset milionów złotych, ale próżno szukać na jego stronach internetowych informacji o tym. Te podatki to – jak widać – za mało. Teraz artyści szykują skok już nie na setki milionów, lecz na miliardy naszych złotych. Według przecieków proponowany przez nich podatek ma wynieść 8 zł miesięcznie od każdej osoby płacącej podatek dochodowy lub składki w KRUS!

Abonament RTV i każdy inny podatek na telewizję jest anachronizmem. Powszechna danina mogła mieć sens dawno temu, gdy istniały dwa kanały telewizyjne i nie było technicznej możliwości taniego i skutecznego kodowania sygnału. Wtedy trudno było inaczej uzyskać zapłatę za emitowane programy. Dziś, w świecie kilkudziesięciu, a niebawem kilkuset kanałów i możliwości pobierania opłat nawet za odbiór poszczególnych programów podatek od telewizora jest przeżytkiem. Każdy sam wybiera, z jaką kulturą chce obcować: płacąc abonament telewizji kablowej, kupując książkę, bilet czy płytę. Twórcy chcą powrotu do przeszłości, kiedy nie było wyboru. Wolą sami decydować, za jaką kulturę będziemy płacić.

By ukryć swą pazerność, biznes medialny szermuje słowami o „dobru publicznym" i „kulturze narodowej". W liście otwartym do premiera m.in. Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Agnieszka Holland wraz z prezesami Stowarzyszenia Filmowców Polskich i Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych twierdzili, iż „abonament jest najuczciwszym sposobem finansowania mediów publicznych". Kreują oni wrażenie, że to Janko Muzykant z Fryderykiem Chopinem proszą nas o wsparcie. Prawda jest inna: grupa przedsiębiorców jednej gałęzi gospodarki chce pod przymusem państwa sięgnąć do naszych kieszeni.


Więcej o pomysłach artystów przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu tygodnika WPROST.