Napieralski. Lewica nie miała wyboru

Napieralski. Lewica nie miała wyboru

Dodano:   /  Zmieniono: 
Grzegorz Napieralski (fot. A. Jagielak /Wprost)
Nie było alternatywy dla Grzegorza Napieralskiego – tak można podsumować to, co usłyszeliśmy w rozmowach z politykami SLD po tym jak zarząd tej partii zdecydował, że jej kandydatem w wyborach prezydenckich będzie lider ugrupowania. – Przewodniczący to naturalny wybór – mówią zgodnie Joanna Senyszyn, Longin Pastusiak i Bartosz Arłukowicz. Również politolodzy oceniają, że SLD po prostu nie mogło dokonać innego wyboru. – Oponenci Napieralskiego muszą pamiętać, że jest on kandydatem bezalternatywnym – zauważa dr Ryszard Chwedoruk.
Joanna Senyszyn zwraca uwagę, że Napieralskiemu należy się szacunek za to, że wykazał się odpowiedzialnością za partię. – Jemu to kandydowanie nie jest potrzebne. Nie chciał kandydować, ale uległ presji działaczy z całego kraju – mówi Senyszyn. Na odpowiedzialność Napieralskiego zwraca również uwagę Bartosz Arłukowicz. - Podjął bardzo trudną i odpowiedzialną decyzję. Wziął odpowiedzialność za partię, trzeba go wesprzeć, bo moment jest szczególny – przekonuje poseł.

"Byle nie gorzej niż partia..."

Politycy SLD mają świadomość, że ich kandydat nie walczy o zwycięstwo. - Wynik w granicach poparcia partii będzie sukcesem. Grzegorz Napieralski ma szanse takie poparcie osiągnąć. Wiadomo, że w skali kraju nie odniesie znakomitego wyniku, ponieważ wybory prezydenckie podobnie jak wybory parlamentarne, są odzwierciedleniem poparcia dla partii – zauważa Senyszyn. Dodaje, że istnieją dwie koncepcje szefa partii: zgodnie z jedną powinien być to człowiek z dużym poparciem społecznym, zgodnie z drugą – musi się cieszyć poparciem samej partii. Napieralski jest liderem drugiego typu.


Longin Pastusiak liczy, że Napieralski zdobędzie głosy osób, które nie deklarują głosowania na SLD. - To młody człowiek, bardzo inteligentny, zaangażowany. On jest człowiekiem otwartym. Jest otwarty na inne opcje – zauważa. Z kolei Bartosz Arłukowicz zwraca uwagę, że celem SLD w wyborach powinno być poszerzenie kręgu osób popierających partię. - Napieralski musi pokazać, że lewica jest otwarta, że ta dramatyczna sytuacja jest przełomem. Musimy się otworzyć na ludzi młodych, niekoniecznie związanych z polityką. Pokazać wizję państwa postępu, nowoczesnego, sprawiedliwego społecznie – wylicza poseł. Nie chce słyszeć o wyniku w granicach 3-4 procent. – Musimy zrobić wszystko, aby ten wynik był lepszy – podkreśla.

A co jeśli wynik lepszy nie będzie? Joanna Senyszyn zwraca uwagę, że w przypadku Jerzego Szmajdzińskiego nikt nie mówił, że ewentualna klęska wyborcza doprowadzi do jego marginalizacji w partii. – Nie uważam, aby jakikolwiek wynik rzutował na karierę Napieralskiego w SLD – ucina temat Senyszyn. Tego samego zdania jest Longin Pastusiak: Z kolei Bartosz Arłukowicz nie chce rozwijać tego tematu. – Teraz musimy jednoczyć się wokół naszego kandydata – podkreśla.

Olechowski? "To byłoby samobójstwo"

Jednak zdaniem politologów w przypadku słabego wyniku pozycja Napieralskiego może być zagrożona. – Jeśli wynik będzie słabszy niż założony przez partię plan minimum, byłoby to jawnym sygnałem, że wyborcy partii nie mają zaufania do przewodniczącego, a więc należy go rozliczyć – tłumaczy dr Anna Materska-Sosnowska. – Ale to jest oczywiste i tyczy się każdego lidera – dodaje. – Po wyborach wiele może się zdarzyć – zgadza się dr Chwedoruk.


Jednak zdaniem politologów SLD nie mogło podjąć innej decyzji niż wskazanie przewodniczącego jako kandydata. Zarówno dr Materska-Sosnowska jak i dr Chwedoruk odrzucają, forsowany m.in. przez Aleksandra Kwaśniewskiego, pomysł poparcia przez SLD Andrzeja Olechowskiego. – Po 1989 roku było już w Polsce kilka samobójstw politycznych, ale to samobójstwo byłoby najbardziej zaskakujące. Andrzej Olechowski jest politykiem prawicowym – uważa dr Chwedoruk. – Poparcie kandydata, który był ministrem w prawicowym rządzie byłoby kolejnym sygnałem dla wyborców, że w SLD źle się dzieje – dodaje dr Materska-Sosnowska.