Biznes pod krzyżem

Biznes pod krzyżem

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Do niedawna młodzi warszawiacy bawili się hasłem „jest krzyż, jest impreza”. Teraz mogą dołożyć kolejne: „Jest krzyż, jest biznes”. Bo na Krakowskim Przedmieściu można się wyżywić i nieźle zarobić.
- Ten krzyżyk dostałem tu od jednej pani. Za wiarę. Prawdziwe srebro – mówi z dumą 30-letni Paweł, budowlaniec dyżurujący przy krzyżu na Krakowskim Przedmieściu. Paweł wcale nie ukrywa, że liczy na kolejne prezenty od przechodniów. Aby zwrócić ich uwagę, opowiada, że dwa razy przeżył śmierć kliniczną. Ba, widział również czyściec. Te wydarzenia – twierdzi – całkowicie go odmieniły. Historia działa: Paweł ma już całą torbę prezentów „za wiarę". Dostał m.in. parasolkę, gliniany kubek, kuferek, torbę na laptopa, etui na dokumenty i czapkę z daszkiem.

Obrońcy krzyża dostają czasem od pobliskiej cukierni świeżo upieczone pączki. Turyści, zwłaszcza z zagranicy, myśląc, że to bezdomni, chętnie dają im pieniądze lub coś do jedzenia.

Krzyż działa też jak magnes na prawdziwych bezdomnych nie tylko z Warszawy. Ściągają pod krzyż, bo mogą się tu za darmo najeść i napić. A bywa i tak, że przechodnie dają im karty doładowujące do telefonów komórkowych.

Są tu też osoby, które liczą na znalezienie pracy, jak choćby klakier do wynajęcia liczący na zatrudnienie przy okazji jakiegoś protestu. Nie brakuje też tych, którzy chcieliby zarobić na pomniku, upamiętniającym katastrofę pod Smoleńskiem. Liderzy obrońców krzyża przez jakiś czas bardzo aktywnie promowali projekt, który przedstawiał wyciągnięte w górę dłonie, symbolizujące jakoby ręce ofiar katastrofy pod Smoleńskiem -  przynajmniej tak twierdzili obrońcy. Okazało się jednak, że projekt pomnika powstał dużo wcześniej: ku czci rozstrzelanych w Katyniu przez Rosjan polskich żołnierzy.


Więcej o kwitnącym pod krzyżem biznesie w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 6 września