Cena szczęścia

Cena szczęścia

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Niektórzy zapożyczają się u rodziny i znajomych, inni biorą kredyty, a jeszcze inni sprzedają mieszkania, by zapłacić za zabieg. Bo w Polsce na in vitro stać tylko ludzi zamożnych - piszą w artykule "Odsetki od ciąży" Renata Kim i Marlena Mistrzak.
Gdyby 35-letnia Adrianna (teraz w czwartym miesiącu ciąży po in vitro) mogła stanąć przed politykami, którzy lada chwila znów będą w Sejmie dyskutować o in vitro (tuż po sejmowych wakacjach ponownie mają ruszyć prace nad pięcioma konkurencyjnymi projektami ustawy o in vitro), powiedziałaby im po prostu: „Puknijcie się, panowie, w głowę".

Potem – mówi – spróbowałaby ich przekonać, żeby nie wypowiadali się tak autorytatywnie o sprawach, o których nie mają pojęcia. Żeby nie gardłowali, że in vitro to kaprys kobiety, której nie chce się zajść w ciążę w sposób naturalny. Dla przykładu opowiedziałaby im własną historię: jak po pięciu latach bezskutecznych starań o dziecko zdecydowała się w końcu na zabieg in vitro, ale kolejne próby kończyły się fiaskiem i były okupione łzami, rozpaczą i pretensjami do losu. A jeszcze później spróbowałaby im wytłumaczyć, jaka była szczęśliwa, gdy w końcu zaszła w ciążę. – Ale powiedziałabym również, że to szczęście kosztowało około 25 tysięcy złotych. Na in vitro wydałam wszystkie zaoszczędzone przez lata pieniądze.

A na koniec Adrianna, menedżerka sieci restauracji w Warszawie, zadałaby politykom pytanie: co mają zrobić kobiety, których nie stać na opłacenie zabiegu? Jest bardzo ciekawa ich odpowiedzi.

O in vitro po polsku będzie można przeczytać więcej w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"