Długi film o miłości

Długi film o miłości

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
O odpowiedzialności, o kłótniach z rozbijaniem talerzy, o życiu z mężczyzną chorym na raka – z Joanną Kos-Krauze rozmowa o miłości. Bez żadnego związku z walentynkami.
- Musimy rozmawiać o miłości, bo jako reżyserzy żyjemy z analizowania ludzkich emocji i manipulowania nimi. Przecież tym jest kino. Nie moglibyśmy napisać scenariusza ani stworzyć bohaterów bez analizowania tak podstawowej relacji międzyludzkiej, jaką jest miłość - mówi w rozmowie z Renatą Kim Joanna Kos-Krauze. - A czy rozmawiamy o tym, co jest między nami? Chyba nie, bo każde z nas ma poczucie akceptacji i tego, że jest kochane. Nie mamy problemu z wyrażaniem uczuć. Ale to jest bardzo indywidualne. Są ludzie, którzy potrzebują słów. Inni wyrażają się przez ciszę... Mnie wystarczy, jak mąż przyniesie kwiaty, wyjedzie po mnie na lotnisko czy pochwali to, co napisałam - dodaje.

Na pytanie, czy analizowanie emocji na potrzeby filmów przyniosło parze odpowiedzi na ich prywatne pytania, Kos-Krauze stanowczo odpowiada, że tak. - Na przykład niezwykłym doświadczeniem był „Plac Zbawiciela". Zrozumieliśmy, że słowa mogą zabijać, uszkodzić na wiele lat. Dla mnie stało się jasne, że nie wolno uzależnić się od mężczyzny - mówi. - Każde z nas musi mieć swoje zajęcia, swoje zdanie, swoją przestrzeń. W Polsce, która utrzymuje zakłamany, patriarchalny, skatolicyzowany obraz rodziny, to szczególnie istotne, żeby uczyć dziewczynki: musisz mieć wykształcenie, swoje marzenia, pracę i swoje pieniądze. „Swoje" nie w sensie egoistycznym, tylko w stopniu, który daje niezależność. Poświęcenie dla dzieci, rodziny, które nie jest świadomym aktem, może przynieść rozpacz i zgorzknienie. Dzieci dorastają, mężowie odjeżdżają z asystentkami… Trzeba patrzeć na życie z humorem, ale używać szarych komórek i korzystać z praw wywalczonych przez babki sufrażystki. Mężczyzna może „rzucać cień", ale jak kobieta jest sprytna, to się opali... - dodaje żona reżysera.

Kos-Krauze powiedziała również, co dla niej oznacza słowo miłość. - Odpowiedzialność. To pierwsze i bezwarunkowe skojarzenie. Oczywiście jest i miejsce na szaleństwo, ale miłość to przede wszystkim odpowiedzialność za drugiego człowieka - oceniła. Na sugestię, że odpowiedzialność kojarzy się z ciężarem, co może wykluczać cechy miłości - która powinna być lekka i piękna - reżyserka odparła: - Piękna, lekka, ekscytująca to może być finalistka „Tańca z gwiazdami"… Miłość to „orka na ugorze" codziennych utrapień życiowych. Ważne, żeby jednak się uśmiechać, nawet jak człowieka uciska chomąto...

O miłości z second handu, kłótniach, a także walce z rakiem czytaj w wywiadzie Renaty Kim w poniedziałkowym Wprost