Wizjoner, który wymyślił świat od nowa

Wizjoner, który wymyślił świat od nowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Steve Jobs nie był programistą, inżynierem ani nawet typowym biznesmenem. Był kimś szczególnym – wizjonerem, który ludzkości zafundował cywilizacyjny skok w przyszłość.
Gdy w miniony wtorek szef koncernu Apple Tim Cook przedstawił publicznie nowy model iPhone’a, branża obeszła się z nim okrutnie. Dyskusje na temat dwurdzeniowych procesorów, rozdzielczości matrycy i wytrzymałości baterii zeszły na drugi plan. Tłum ekspertów był niepocieszony, bo zabrakło misterium, które towarzyszyło wprowadzaniu produktów Apple przez Steve’a Jobsa. Stojąc samotnie na wielkiej scenie w spranych dżinsach i czarnym półgolfie, był niczym współczesny czarodziej wprowadzający gawiedź w świat technologicznych cudów. Tym razem nie było widowiska.

Na blogach zaroiło się od komentarzy, które można streścić jednym zdaniem: chcemy Jobsa! Ale to nie było możliwe. Gdy Cook męczył się przed kamerami, Steve Jobs, 56-letni założyciel i twórca potęgi Apple, konał na raka trzustki. Wiadomość o jego śmierci podano następnego dnia wieczorem.

O początkach Apple do dziś krążą legendy. Na początku Jobs i Steve Wozniak, jego kolega z liceum, rozprowadzali zabawkowe gwizdki dołączane do opakowań płatków śniadaniowych. Ich wspólnik odkrył, ze wydaja dźwięk o tak szczególnej częstotliwości, że po gwizdnięciu w słuchawkę można za darmo, choć nielegalnie telefonować za granice. Chłopcy dzwonili nawet do Watykanu, podając się za Henry’ego Kissingera i prosząc o rozmowę z papieżem.  Biznes skończył się aresztowaniem wspólnika, który odkrył magiczne właściwości gwizdka.

O krętej drodze Steve'a Jobsa na szczyty komputerowego biznesu w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 10 października