Konserwatyści i oportuniści

Konserwatyści i oportuniści

Dodano:   /  Zmieniono: 
Robert Biedroń z partnerem Krzysztofem Śmiszkiem
Odrzucając związki partnerskie, Platforma odżegnuje się od liberalnych rozwiązań, które w Europie dawno już zaakceptowała nawet prawica.
Kiedy po głosowaniu w Sejmie w programie Andrzeja Morozowskiego w TVN24 poseł Ireneusz Raś z PO z zapałem tłumaczył – ku zadowoleniu posła Dery z PiS – że przy odrzucaniu projektów ustaw o związkach partnerskich chodziło wyłącznie o ich niezgodność z polską konstytucją, poseł Biedroń zauważył złośliwie, że chyba w tym roku zmieniono polską konstytucję, bo w poprzednim parlamencie projekt podobny do dziś odrzuconych skierowano do pracy w komisjach głosami Platformy. Zamiast odpowiedzi twarz Rasia zmięła się jak gumowa rękawiczka, bo wiedział doskonale, że to nie konstytucja się zmieniła, ale polityczna taktyka PO.

W „liberalnej” i „centrowej” PO w głosowaniu nad związkami partnerskimi ujawniło się aż 150 „konserwatystów” wobec jedynie 25 „liberałów”. Nie wszyscy w tej większości są „konserwatystami” naprawdę, bardzo wielu z nich to zwyczajni oportuniści. Ale zarówno „konserwatyści”, jak i oportuniści grają do jednej bramki. Słuchają Kościoła albo się go boją. Chcą się przypodobać elektoratowi prawicy, a nie elektoratowi lewicy lub choćby liberalnego centrum. A robią tak z jednego powodu – bo po prawej stronie jest siła, a po lewej i w centrum wewnętrzny konflikt i dezorganizacja. Po prawej stronie jest coraz głośniejszy język szantażu moralnego w każdej praktycznie sprawie („związki partnerskie to atak na tradycyjną rodzinę”, „in vitro to mordowanie albo zamrażanie maleńkich ludzi”), tymczasem po lewej stronie i w liberalnym centrum słychać tylko niekończące się debaty i spory wewnętrzne. Nie ma tam żadnej siły, której oportuniści z PO musieliby się bać.

Kiedy w XVI w. hugenot Henryk Nawarski przeszedł na katolicyzm, żeby zostać królem katolickiej w większości Francji, wypowiedział do swoich dawnych, posmutniałych nagle braci w heretyckiej wierze słynne zdanie: „Paryż wart jest mszy”. Większość posłów PO uważa dzisiaj, że władza w Warszawie warta jest oportunizmu wobec Terlikowskiego czy abp. Michalika. Grupiński, Schetyna, Raś i wielu innych w Platformie uważają dziś zgodnie, że władza w Warszawie warta jest głosowania w sprawie związków partnerskich tak, jak głosują Anna Sobecka, Krystyna Pawłowicz, Beata Kempa czy inne posłanki i posłowie z ponadpartyjnej frakcji parlamentarnej o. Tadeusza Rydzyka.

Cały artykuł Cezarego Michalskiego można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost"