"Hobbit" - witamy w Śródziemiu

"Hobbit" - witamy w Śródziemiu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Takiego filmu dawno w kinach nie było (fot. materiały prasowe)
"Hobbit. Niezwykła podróż 3D” to triumf Petera Jacksona. Aby film powstał, reżyser sięgnął po najnowsze technologie, wytwórnia stoczyła serię batalii sądowych, a rząd Nowej Zelandii zmienił prawo.
Oficjalna premiera, Wellington. Tysiące ludzi w strojach trolli, karłów i goblinów, przez kilka dni koczowało pod kinem Embassy, czekając na seans „Hobbita”. Organizatorzy zadbali o każdy szczegół. Na ulicach miasta wyrosły kolorowe rośliny, na budynkach dziwne drzwiczki, jak do domów hobbitów. „Witamy w Śródziemiu” - głosił napis na budynku tamtejszego lotniska, a pod sufitem hali odlotów przyczepiono wielką figurę Golluma wyciągającego dłonie w stronę podróżnych. Poczta nowozelanadzka wypuściła specjalną serię znaczków z postaciami Tolkiena. Krótko mówiąc - cały kraj zwariował na punkcie obrazu Jacksona. A to dopiero początek niezwykłej podróży Hobbita. Teraz film zaczyna podbijać resztę świata. W Polsce będzie go można oglądać od 28 grudnia. A producenci już zacierają ręce na myśl o dwóch kolejnych częściach sagi.

- Chcieliśmy, żeby „Hobbit" był wizualną ucztą. Bardziej spektakularną niż „Władca pierścieni” - mówi nieuczesany facet w kraciastej flanelowej koszuli i zielonych bojówkach. Aktorzy żartują, że ze swoją brodą i korpulentną sylwetką, Peter Jackson sam wygląda jak bohater Tolkiena. Po sześciu latach pracy, która pochłonęła około pół miliarda dolarów, reżyser prezentuje jedną z największych hollywoodzkich produkcji wszechczasów. Nie musi już nikomu udowadniać, że naprawdę potrafi robić filmy i że jest dziko sprawnym rzemieślnikiem. Ale stawia sobie coraz większe wyzwania. Dowodzi, że wizjoner z armią pracowników i silną pozycją w Hollywood, może zrobić z kamerą wszystko. Jego „Hobbit” to pean na cześć możliwości współczesnego kina.

Akcja „Hobbita. Niezwykłej podróży” rozgrywa się sześć dekad przed „Władcą pierścieni”. Bilbo Baggins spędza czas w domu i ponad wszystko ceni małą stabilizację. Ale czarodziej Gandalf namawia go, by przyłączył  się do złożonej z 13 krasnoludów drużyny, która ma odbić skarb z łap smoka Smauga. Dla autorów tej ekranizacji nie mniej istotna niż pełna przygód podróż Bilbo jest jego wewnętrzna przemiana - z zamożnego, wygodnie żyjącego hobbita w poszukiwacza wrażeń, niosącego pomoc innym.

- To film o odnajdywaniu w sobie odwagi - tłumaczy Martin Freeman. Amerykańscy krytycy świetnie oceniają odtwórcę roli Bilbo. Podkreślają, że łatwo jest się z jego postacią utożsamić, bo aktor świetnie wyważył humor i dramaturgię. Jednocześnie zachwycają się bogactwem i pięknem całego świata, wykreowanego przez Jacksona.

Zabawne, że to, co fascynuje recenzentów za oceanem, dziennikarzy ze Starego Kontynentu potrafi drażnić. Krytyk „The Telegraph” twierdzi, że perfekcjonizm, z jakim twórcy przenieśli Śródziemie na ekran, odbiera mu wiarygodność, a akcja nudzi. Peter Bradshaw z „Guardiana” pisze o filmie: „rozdęty do granic możliwości teatr telewizji”. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że dawno nie było produkcji zrealizowanej z takim rozmachem.

Cały materiał można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.

Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.