W imię ojca

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot.Adam Tuchliński 
Ojcowie walczący o dziecko są na przegranej pozycji. Sądy rodzinne wciąż uważają, że to matka jest lepszym z rodziców.

W sądzie matka jest święta, a ojciec to żywy bankomat. Ma dawać alimenty i milczeć – uważa Paweł Woźniak, ojciec trzyipółrocznego Rafała. – Nie znam żadnego innego miejsca, w którym dyskryminacja dokonywałaby się tak jawnie i z takim społecznym przyzwoleniem jak w polskich sądach rodzinnych. Jestem dopiero na początku tej drogi, ale znam facetów, którzy walczą od lat. Z byłymi partnerkami, które traktują dziecko jako narzędzie zemsty, z psychologami, którzy często wypisują bzdurne opinie krzywdzące ojców, i z sądami, które orzekają na nie do końca jasnych zasadach, właściwie uznaniowo. Kobiety wiedzą, że sąd im sprzyja, i korzystają z tego. Mogą pomawiać, kłamać, oskarżać, odcinać dziecko od ojca, bo wierzą, że nikt im nic nie zrobi – opowiada Woźniak.

On alimenty płaci sumiennie, 2 tys. zł miesięcznie, ale milczeć nie ma zamiaru. – GUS podaje, że w Polsce jest 1,2 mln samotnych matek. Zakładając, że połowa ojców ich dzieci to dranie, 200 tys. ojców nie żyje, to zostaje jeszcze 400 tys. ojców traktowanych jak maszynka do produkcji pieniędzy. Bo przecież po co ratować związek albo zgodzić się na opiekę zrównoważoną, skoro po rozwodzie można mieć wszystko: i dziecko, i kasę? – ironicznie pyta Woźniak. – Machina zaczyna się nakręcać: kurator, policja, kolejne rozprawy. W tej walce zapomina się, że nie chodzi o to, kto kogo rzuci na kolana, ale że tu chodzi o dobro dziecka – podkreśla. Jest przekonany, że dla dobra syna powinien być blisko niego.

Ojciec trzy razy w tygodniu

Rozstali się przed rokiem. Został na ulicy z torbą podróżną. – Wróciliśmy z synem z wakacji i nie mogliśmy wejść do domu. Okazało się, że moja była partnerka wymieniła zamki. Gdy w końcu otworzyła drzwi, zabrała mi Rafałka i stwierdziła, że ja tu już nie mieszkam, a kontakty z synem będę miał, jak zostaną ustalone przez sąd – wspomina. Tak się stało. Nawet dość szybko jak na standardy polskiego wymiaru sprawiedliwości. Sprawy rozwodowej nie było, bo Monika i Paweł, choć żyli razem przez 15 lat, nie mieli ślubu. Sąd zabezpieczył mu kontakty z synem, ale miejsce zamieszkania Rafała wyznaczył przy matce. – Mogłem zabierać synka we wtorki i czwartki o 14 i odwozić o 20. Mieliśmy też razem spędzać co drugi weekend. Początkowo to działało, ale wkrótce Monika złożyła do sądu wniosek o skrócenie czasu moich spotkań z synem, zaczęło się niewydawanie dziecka. Syn w wyznaczonych dniach nagle zaczął chorować. Żartuję, ale tak naprawdę wcale nie jest mi do śmiechu – mówi Woźniak.

Wniosek o ograniczenie jego kontaktów z Rafałem trafił do sądu, gdy on wniósł o opiekę zrównoważoną nad synem. Sąd wysłuchał świadków matki, którzy uczciwie przyznali, że chłopca nie widzieli wprawdzie od trzech lat, ale „słyszeli”, że jest rozdrażniony, gdy wraca ze spotkań z ojcem. – O ograniczenie kontaktów matka Rafała wystąpiła, gdy jeszcze trwała mediacja rodzinna. To wprawdzie niezgodne z prawem, ale i tak sąd wydał orzeczenie pozytywne dla niej – mówi z żalem Woźniak.

Zaczęła się walka na ostro. – Oskarża mnie o coraz ciekawsze rzeczy: pijaństwo, rozwiązłość, o to, że się nie zajmuję synem, że zostawiam go pod opieką obcych. W sądzie rodzinnym można powiedzieć wszystko zupełnie bezkarnie. Kompletna paranoja. Żeby się bronić, za każdym razem zanim odwiozę synka, dmucham w alkomat i zachowuję wydruk jako argument na ewentualne kolejne oskarżenia – mówi.

Ojciec na trzy procent

Polskie sądy rodzinne aż w 97 proc. spraw o opiekę nad dziećmi przyznają ją matkom. Ojcowie mogą uzyskać albo ograniczone kontakty z dziećmi, albo żadnych. Sprawy ciągną się latami. Weterani mają po kilkaset stron kopii akt. Woźniak należy do coraz liczniejszej grupy ojców, którzy zdecydowali się na walkę o bycie tatusiami nie tylko od święta. Dr Marcin Mikołaj Cieśliński, adwokat, adiunkt na Uniwersytecie Warszawskim specjalizujący się w sprawach rodzinnych, przyznaje, że tacy ojcowie nie stanowią większości. – Wielu w ogóle nie występuje o pieczę nad dzieckiem ani o naprzemienną opiekę nad nim. Uważają, że matka zajmuje się dzieckiem i zaspokaja jego potrzeby lepiej, a ponadto realistycznie oceniają swoje znikome szanse na sukces – mówi. Jego zdaniem sądy rodzinne wciąż uznają, że po rozstaniu rodziców dziecko powinno zostać z matką.

Więcej w tekście  Marty Bratkowskiej w najnowszym "Wprost".

Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .