Jak wychować celebrytę?

Jak wychować celebrytę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Koterski (fot. PIOTR TWARDYSKO / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Wychowywani w dostatku, w blasku fleszy – bycie dzieckiem celebryty to szczęście czy przekleństwo? Czy takie dziedzictwo dodaje skrzydeł, czy jest kulą u nogi?
Michał Koterski, syn Marka, reżysera kultowego „Dnia świra”, w rozmowie z „Wprost” przyznaje, że w dzieciństwie długo nie wiedział, jaki zawód wykonuje jego ojciec. – Trudno mi też było odpowiedzieć w szkole na pytanie, kim jest, bo słowo „reżyser” z niczym mi się nie kojarzyło. Mama szła na ósmą do pracy, a tata siedział w domu i coś tam bazgrał. Ale były i bajkowe sytuacje, jak choćby takie, że wracałem ze szkoły, a tata je pomidorową z Panem Kleksem. Mogłem też poznać aktorów, którzy byli moimi idolami, jak Bogusław Linda, który był wtedy dla mnie Franzem Maurerem. To było coś niesamowitego, czego inne dzieci nie miały szansy doświadczyć. I to są plusy. I to dobrze wspominam, jeśli chodzi o dzieciństwo.

Dzieci celebrytów często od urodzenia żyją w świetle fleszy. Przyzwyczajone do tego, że są wyjątkowe, trafiają do elitarnych przedszkoli i szkół, często realizując ambicje i marzenia nie swoje, lecz rodziców. – Mam pacjentów, dzieci znanych osób, z którymi prowadzę terapię. Rozmawiamy o budowaniu własnej tożsamości, niezapożyczonej, niewymyślonej na potrzeby tabloidów i gazet. Wspieram rodziców i dziecko, by poszło własną drogą, dokonało własnych wyborów zawodowych, bo przecież nie jest klonem swojego rodzica i nie musi mieć tych samych talentów i pragnień co on – mówi psycholog Maria Rotkiel.

Szkoła

Wybór szkoły dla celebryckiego dziecka to więc najczęściej wypadkowa ambicji rodziców, mody i zasobności portfela. Jedna z najbardziej znanych polskich wokalistek syna posłała do elitarnej podstawówki w Wilanowie, gdzie lekcje odbywają się w języku francuskim, prowadzone przez native speakerów, chłopiec uczestniczy też w zajęciach z przedmiotów artystycznych. Rok jego nauki kosztuje ok. 18 tys. zł – cena wyższa niż opłata za niejedne studia. Inni sławni rodzice też nie oszczędzają na drogich szkołach. Córka aktora i reżysera oraz aktorki już w wieku czterech lat chodziła do kanadyjskiego przedszkola. Córki Romana Giertycha uczęszczają do szkoły prowadzonej przez Stowarzyszenie Sternik – placówki związanej z katolickim ruchem Opus Dei. Klasy nie są koedukacyjne, za to czesne wysokie, a rodzice uczestniczą w życiu szkoły bardzo aktywnie. Tam też posłał dwoje dzieci pewien publicysta TVN 24, a Radosław Sikorski młodszego syna, wnuki natomiast – Antoni Macierewicz i Henryka Bochniarz. Do szkół międzynarodowych przeważnie chodzą dzieci dyplomatów, często przemieszczających się po świecie, finansistów i prezesów korporacji. Rodzice z góry zakładają, że syn lub córka pójdą na zagraniczne uczelnie. Wiedzą, że przyszłość wiąże się ze świetną znajomością przynajmniej kilku języków obcych. Najdroższych, międzynarodowych liceów jest w Warszawie pięć. Dwie szkoły amerykańskie, jedna francuska, brytyjska i niemiecka.

Szkoła Amerykańska w Konstancinie cieszy się największym prestiżem i poważaniem wśród celebrytów. Jest strzeżona jak forteca, drogę zagradzają szlaban i uzbrojony strażnik, wjeżdżają tylko samochody z przepustką, uczniowie i rodzice mają identyfikatory ze zdjęciem. Tak jak w innych międzynarodowych szkołach czesne jest wysokie – w zależności od kursu dolara może wynosić od 40 tys. zł (dla najmłodszych dzieci) do ponad 70 tys. zł (dla uczniów najwyższych klas). W tej kwocie szkoła oferuje amerykański program nauczania, możliwość przygotowania się i zdawania matury międzynarodowej (IB), jak również wiele zajęć dodatkowych. Także amerykańską szkołę, tyle że w Trójmieście, wybrała dla swojej starszej córki Ewy Marta Kaczyńska. Tutaj uczęszcza elita dzieci z Trójmiasta. Za miesiąc edukacji należy zapłacić ok. 1,2 tys. zł. – Moja córka Marysia podstawówkę zrobiła w państwowej szkole, ale gimnazjum wybraliśmy prywatne – mówi prezenterka Katarzyna Dowbor. – Owszem szkoła sporo kosztuje, ale w ramach czesnego ma chociażby angielski i hiszpański, nie muszę płacić za dodatkowe korepetycje – wyjaśnia.

Jan Wróbel, publicysta i dyrektor I LO w Warszawie: – W wyborze szkoły dla dziecka pokutuje zasada z XIX-wiecznych nowel, że lekarstwo za pieniądze jest zdrowsze od tego za darmo. Przeceniamy rolę pieniądza w edukacji, mówię to jako nauczyciel z 25-letnim doświadczeniem zawodowym i dyrektor społecznej szkoły. Wiele rodzin, nie tylko celebrytów, stawia swoim dzieciom wysoko poprzeczkę, stosuje presję, by przeskoczyły rodziców, a dziecko nie zawsze jest wystarczająco zdolne, by móc studiować na Harvardzie i nauczyć się trzech języków. Ma inne ambicje.

Maria Rotkiel w swojej praktyce psychologicznej spotyka dzieci, które są ofiarami ambicji rodziców, zaprogramowane na karierę, sukces, sławę.– Pobudki są różne: rodzice zakładają, że ich samych ominęło coś fajnego, nie zrobili kariery i wtedy dziecko jest pewnym substytutem ich życia, czasami ktoś zrobił połowiczną karierę i resztę ceduje na dzieci, jeszcze inni zrobili karierę, są oklaskiwani i chcą tego samego dla potomstwa. Pytanie tylko, czy dzieci też tego chcą. Trafiają do mnie dzieci, które mają zmiany na poziomie osobowościowym: nie spełniam oczekiwań rodziców, jestem gorszy, jestem do niczego – mówi psycholog. Wychowany wśród sławnych ludzi, bohater licznych publikacji w prasie kolorowej, wdzięczny obiekt dla paparazzich Michał Koterski mówi, że ojciec nigdy nie mówił mu, kim ma zostać. – Kiedy pytałem, zawsze odpowiadał: „Szczęśliwym człowiekiem”. Nigdy nie naciskał, bym występował w jego filmie, wcześniej proponował mi role, które odrzucałem, zawsze traktował mnie po partnersku. Z tego, co obserwuję, wiele osób znanych popełnia ten błąd, że na siłę starają się uszczęśliwić dzieci i wskazać im drogę, którą one nie zawsze chcą iść. Dziecko musi czuć się kochane i to wystarczy, by było szczęśliwym człowiekiem.

Psycholog Maria Rotkiel: – Czasami dziecko może usłyszeć: otworzyłem dla ciebie drzwi, miałeś w życiu łatwiej, ale z drugiej strony ten rodzic musi mieć świadomość, że koledzy w szkole głośno komentują publikacje w gazetach na tematy rodzinne, wygłaszają złośliwe, przykre komentarze. Jak z tym sobie poradzić? Podobne zdanie ma Jan Wróbel: – W karierze nauczyciela widziałem dzieci znanych rodziców, które nieźle się zapowiadały, a potem gdzieś się w tym życiu gubiły. Ale dzieci rodziców nieznanych... też często idą podobną drogą. Czasami sława taty czy mamy jest ciężarem.

Wojciech Cugowski, syn Krzysztofa Cugowskiego, lidera Budki Suflera, tak wspomina szkolny czas: – Mieliśmy różne sytuacje, były miłe i były niemiłe. Byli nauczyciele, którzy odnosili się do tego fajnie, a byli tacy, którzy byli zawistni z niewiadomych powodów, bo też nigdy się nie wywyższaliśmy dlatego, że mamy znanego ojca. Po prostu w życiu są ludzie fajni i niefajni. Ci niefajni potrafią zatruć życie, a z fajnymi jest się do końca i już.

Cały tekst można przeczytać w numerze 22/2013 "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania .

"Wprost" jest także dostępny na Facebooku .