100 lat temu urodził się Bohumil Hrabal

100 lat temu urodził się Bohumil Hrabal

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bohumil Hrabal Zdjęcie: Karel Meister/CTK/PAP 
W stulecie urodzin Bohumila Hrabala wybierzmy się w podróż w czasie i przestrzeni. Hrabal to jeden ze znaczących twórców literatury XX wieku. Jego książki zostały przetłumaczone na 25 języków. Język, jakim Hrabal pisał swoje powieści, specyficzna czeszczyzna praskich piwiarni, wywarł wpływ jego rodaków.

Jedni – w tym wielu Polaków – uważają Bohumila Hrabala za najwybitniejszego czeskiego pisarza. Inni – głównie rodacy – oskarżają, że na spółkę z Jaroslavem Haškiem przyczynił się do utrwalenia stereotypu Czecha piwosza i potulnego konformisty. Jakkolwiek sprawy by się miały (osobiście przychylam się do pierwszej z tych opinii), historia życia i twórczości Hrabala to w pewnym sensie także historia koszmarnego XX stulecia, ale widziana z perspektywy intymnej, ironicznej, poetyckiej, trochę amoralnej, zarazem wszakże bliskiej doświadczeniu przeciętnego człowieka. Bo Hrabal potrafił być jednocześnie wysublimowanym artystą i everymanem. Trzymając się przyziemnej perspektywy, proponuję, abyśmy się przespacerowali jego śladem.

Ulica Balbínova 47, Brno-Židenice

To tutaj, na małej uliczce w morawskim Brnie, rzut kamieniem od židenickiego cmentarza, urodził się 28 marca 1914 r. Bohumil Hrabal – tyle że nie nazywał się Hrabal, ale Kilian. Przyszedł na świat w dość, jak na tamtą epokę, kłopotliwych okolicznościach: jako dziecko samotnej matki Marii Kilianovej. Ojciec, oficer armii austriackiej, syna nie uznał. Wkrótce (i szczęśliwie) matka przyszłego pisarza, młodsza księgowa w browarze w Polnej, weszła w bliższe relacje z głównym księgowym w tymże zakładzie Františkiem Hrabalem, który nie tylko się z nią ożenił, lecz także usynowił małego Bohumila, przekazał mu nazwisko i – bez wątpienia niechcący – zapewnił sobie miejsce w historii czeskiej kultury jako Francin, wiecznie zatroskany bohater literacki z książek swego przysposobionego syna.

Browar, ulica Pražská 581, Nymburk

W sierpniu 1919 r., już w niepodległej Czechosłowacji, rodzina Hrabalów (z dwójką dzieci – w 1916 r. urodził się przyrodni brat Bohumila, Břetislav) przeprowadziła się do Nymburka, niedużego miasteczka nad Łabą, 50 km na wschód od Pragi, gdzie Francin dostał pracę jako kierownik browaru. To moment, w którym życie zaczyna się mieszać z literaturą – Hrabal unieśmiertelnił w prozie dzieciństwo, a także parę ukochanych rodziców, postrzelonego wujaszka Pepina oraz uroki życia na czeskiej prowincji. Najsłynniejszą książką o tej zarazem smutnej i radosnej, a z pewnością bezpowrotnie utraconej arkadii, są „Postrzyżyny” (1976), udanie sfilmowane cztery lata później przez Jiřiego Menzla. W totalitarnym państwie nie da się jednak wspominać raju bezkarnie. Kiedy Hrabal zaczynał pracę nad opowieścią o nymburskim browarze i jego mieszkańcach, był przez komunistyczną dyktaturę objęty zakazem druku. Książka mogła się ukazać oficjalnie tylko dlatego, że autor zgodził się pójść na poniżający kompromis: w 1975 r. udzielił „wywiadu” (położono przed nim papier, na którym złożył podpis) reżimowemu pismu „Tvorba” i pokajał się przed władzą; jego teksty, po stosownym ocenzurowaniu, wróciły do księgarń.

Na ścianie browaru w Nymburku znajduje się tablica pamiątkowa z motto sporo mówiącym o stosunku Hrabala do życia i sławy: „Ja nie chcę żadnej tablicy, ale jeśli już, to tylko na takiej wysokości, gdzie sikają psy”. Gdyby jakiś pies przechodził nieopodal, zaświadczam, dosięgnąłby celu bez problemu.

Stacja kolejowa, Kostomlaty nad Labem

Hrabal nie był dobrym uczniem, do matury dowlókł się z trudem, kilka razy powtarzając rok w podstawówce i gimnazjum. Na zachowanym świadectwie z roku 1930 na 11 przedmiotów obowiązkowych z trzech (w tym z języka czeskiego!) wystawiono mu oceny niedostateczne, a ocenę dobrą gimnazjalista Hrabal miał tylko z religii rzymskokatolickiej. Kiedy w końcu, z dużym opóźnieniem, podjął studia prawnicze na praskim Uniwersytecie Karola, przerwała je wojna: w Protektoracie Czech i Moraw zamknięto wyższe uczelnie. Hrabal uzyskał dyplom dopiero w 1946 r., ale wtedy miał już za sobą całkiem inne doświadczenia – przede wszystkim z pracy dróżnika na stacji kolejowej w leżących o rzut beretem od Nymburka Kostomlatach nad Łabą. Przez Kostomlaty przejeżdżały liczne „pociągi pod specjalnym nadzorem”, dając dwie dekady później szansę powstania słynnej noweli (1965), a potem nagrodzonemu Oscarem (1968) debiutanckiemu pełnometrażowemu filmowi wspomnianego już Menzla.

Menzel tak opisuje w autobiografii „Rozmarné léta” („Kapryśne lata”) swoje pierwsze spotkanie z Hrabalem: „Zdziwiło mnie to, jak wygląda pan Hrabal. Czytając jego teksty, sądziłem, że jest człowiekiem z naszego pokolenia, ale on był (...) dwukrotnie starszy ode mnie. Siedział wyprostowany i palił papierosa, wkładając go w usta eleganckim, okrążającym ruchem ręki. (...) Swoją atletyczną sylwetką i delikatnymi zmarszczkami przypominał byłego zawodowego piłkarza, jego piękna, zrównoważona twarz przywodziła na myśl aktora z francuskich filmów”.

Huta Poldi, Dubská 243, Kladno

Hrabal zaczął pisać zaraz po wojnie, ale tak się złożyło, że zapisywać – w tym przypadku rewolucyjne karty dziejów – zapragnęli również sponsorowani przez Moskwę komuniści. Po „miękkim” zamachu stanu w lutym 1948 r. w Czechosłowacji zapanował opresyjny stalinizm, a niezależnym twórcom pozostawało ryzykowne zapełnianie szuflad, o ile oczywiście mieli jakieś szuflady, bo z pracą dla burżuazyjnych sierot po przedwojennej republice było raczej krucho. Hrabal, podobnie jak jego liczni rówieśnicy, został robotnikiem: zatrudnił się przy przetapianiu złomu w hucie Poldi w Kladnie, potem po groźnym wypadku przeniósł się do składu makulatury w praskiej dzielnicy Líbeň. A jako że materię literacką również pozyskiwał z surowca wtórnego, własnego życia, oba te miejsca odegrały ważną rolę w jego prozie: huta Poldi stanowi lejtmotyw znakomitego zbioru opowiadań z lat 50. „Sprzedam dom, w którym już nie chcę mieszkać”, składowi makulatury XX-wieczna literatura europejska zawdzięcza natomiast jedno z najsłynniejszych zdań otwierających powieść: „Trzydzieści pięć lat pracuję przy starym papierze i to jest moja love story”. Tak się zaczyna „Zbyt głośna samotność” (1976) o terrorze totalitarnej nowoczesności i miłości do książek.

Więcej o Bohumile Hrabalu przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest  dostępny w formie e-wydania   .    
Najnowszy "Wprost" jest   także   dostępny na Facebooku   .    
"Wprost" jest dostępny również   w wersji do słuchani a