Chore i martwe kury. "Śledztwo" u jednego z największych producentów jaj

Chore i martwe kury. "Śledztwo" u jednego z największych producentów jaj

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdjęcia: Stowarzyszenie Otwarte Klatki, Czesław Czapliński
Martwe kury, po których depczą inne zwierzęta, chore ptaki z wydziobanymi piórami – u jednego z największych polskich producentów jaj. Sprawę bada prokuratura.

Samochód grupy aktywistów parkuje w lesie, zbliża się północ. Na ekranie komputera zdjęcia satelitarne kurników. W jednym budynku przebywa do 100 tys. kur, na całej fermie jest ich około miliona. Przed wejściem do kurnika należy założyć biały kombinezon przeciwpyłowy chroniący przed przenoszeniem zarazków na zwierzęta. W słabo oświetlonych wnętrzach nie widać końca korytarza, wzdłuż którego znajduje się osiem kondygnacji metalowych klatek, ustawionych jedna na drugiej. Trzeba kilku minut, by się przyzwyczaić do odgłosu wentylatora, ciał uderzających o klatkę, gdakania oraz wszechobecnej woni piór, odchodów i paszy. Większość zwierząt ma ubytki w upierzeniu, niektóre mają oskubane skrzydła, ogony i szyję. Prawie w każdej klatce jest kura z opuchniętą, czerwoną lub ropiejącą kloaką.

Do tego widok najbardziej przerażający – martwe ptaki. Takie, które umarły zupełnie niedawno, ale też te leżące w klatkach już od dłuższego czasu. Jedna martwa kura ma zgniłą, wydziobaną głowę, jest wgnieciona w pręty, chodzą po niej inne. Ta scena trafiła na fotografię, która będzie pokazywana jako jeden z najbardziej wstrząsających dowodów w sprawie złego traktowania zwierząt na Fermach Drobiu Borkowski. Od grudnia do kwietnia 2014 r. grupa aktywistów prowadziła tam śledztwo, dokumentując życie kur hodowlanych na fermach w Dusznikach i Wiosce (Wielkopolska).

Jedna z zarejestrowanych scen: czarny worek, w nim kilka martwych kur, obok dwa wiadra z resztkami rozbitych jajek, piór i odchodów. W przewodzie odprowadzającym odchody słychać hałas, okazuje się, że dostała się tam jakaś kura. Inna siedzi skulona na podłodze kurnika, bez dostępu do wody i pokarmu, najwyraźniej musiała wypaść z klatki. Obok kolejna kura – próbuje złapać oddech, dziób ma otwarty, jej klatka piersiowa bardzo powoli się unosi i opada.

„Kury nioski, stojąc na martwych zwierzętach, są narażone na niepotrzebne cierpienia psychiczne i stres oraz działanie czynników chorobotwórczych. Zwierzętom chorym i zranionym, jak np. kurom praktycznie pozbawionym upierzenia, nie zapewnia się właściwej opieki i pomocy weterynaryjnej, nie są one również izolowane” – czytamy w doniesieniu do prokuratury, jakie w ubiegły wtorek w sprawie ferm Borkowski złożyło Stowarzyszenie Otwarte Klatki, którego członkowie uważają, że doszło do znęcania się nad zwierzętami. Tego samego dnia kontrolę dobrostanu kur na fermach w Dusznikach i Wiosce zlecił Wojewódzki Inspektorat Weterynarii (według UE, dobrostan zwierzęcia to sytuacja, w której nie cierpi ono głodu, niewygody, chorób ani stresu).

– Nie ma wątpliwości, że minimalne wymagania co do dobrostanu zwierząt z pewnością spełnione tu nie zostały. Mamy więc znamiona przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem określone w ustawie o ochronie zwierząt – komentuje prof. Teresa Gardocka, dyrektorka Instytutu Prawa Wydziału Prawa i Nauk Społecznych SWPS, której pokazujemy zdjęcia i filmy utrwalone w czasie „śledztwa” na fermach drobiu. Tłumaczy, że przykładem znęcania się jest utrzymywanie zwierząt w stanie rażącego niechlujstwa albo w klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji. – Zarejestrowany na fotografiach i filmach poziom zaniedbania obowiązków hodowcy uzasadnia natychmiastowe odebranie mu zwierząt, ponieważ pozostawienie ich u dotychczasowego właściciela zagraża ich życiu lub zdrowiu – ocenia prof. Gardocka.

Czytaj więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" będzie   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania