Nowe pokolenie ojców

Nowe pokolenie ojców

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Ojcostwo nie jest już srogie" (fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Kiedyś ojciec był srogim i odległym żywicielem rodziny. Dzisiaj jego rola jest trudniejsza niż kiedykolwiek, bo nie do końca określona.

O wzorzec ojca w polskim społeczeństwie trudno. Właściwie nigdy go nie było. W czasach rozbiorów i wojen światowych ojca nie było, bo walczył. W latach 60. i 70. nie było go, bo budował Polskę Ludową, a w latach 90. też go nie było, bo się dorabiał – tłumaczy Andrzej Jabłonowski, ojciec Jasia (11 lat) i Małgosi (osiem lat), jeden z prezesów Fundacji Ojcostwo Mistrzostwo. Dziś ojciec wreszcie jest. Chce i może dać dziecku więcej. Wie, że można wychowywać inaczej. Ale wciąż nie wie jak.

Karmiący

– Wreszcie wyrasta pokolenie ojców, którzy potrafią funkcjonować w swojej roli. Są obecni fizycznie i mentalnie, a przede wszystkimi angażują się w proces wychowawczy – cieszy się Michał Pozdał, psychoterapeuta i seksuolog Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jego zdaniem zmianę widać gołym okiem. – Zmienił się paradygmat męskości, a co za tym idzie – również ojcostwa. Męski to dziś nie znaczy twardy, silny, autorytarny. Ale czuły, troskliwy, cierpliwy i kochający. Ojcostwo nie jest już srogie. Jest mądre i dobre – tłumaczy. Zaznacza jednak, że zmiany widać głównie w dużych aglomeracjach, wśród osób z wyższym wykształceniem i o stabilnej sytuacji finansowej.

W dużych miastach nikogo nie dziwi ojciec grzebiący z zapałem w piaskownicy w ogródku jordanowskim, spacerujący z wózkiem po parku lub z dzieckiem w chuście na piersi popijający kawę w modnym lokalu. Można odnieść wrażenie, że dziecko jest atrakcyjnym uzupełnieniem wielkomiejskiego wizerunku. Dumą i pasją. Wartością dodaną. W żadnym razie nie przykrym obowiązkiem. Pojawia się coraz więcej instytucji wspierających ojców, zajęć coachingowych, warsztatów, kursów i poradników. Ojcowie piszą blogi dla innych ojców. Nawet seriale („Sama słodycz”, TVN), reklamy telewizyjne czy prasa („Mamo, To Ja” wydało dodatek „Tato, To Ja”) są kierowane właśnie do nich.

Ale nie każdy młody tata jest niczym wycięty z żurnala. Są tacy, którzy błądzą między tradycyjnymi wartościami a nowoczesnymi metodami. Gubią się w modnych nurtach świadomego ojcostwa, rodzicielstwa bliskości, porozumienia bez przemocy i ekowychowania. I sami już nie wiedzą, czego właściwie chcą nauczyć własne dziecko. Jak je wychować i jakie dać wzory. – Rola ojca jest dziś trudniejsza niż kiedykolwiek, bo nie jest zdefiniowana – uważa dr Urszula Sajewicz-Radtke, psycholog rozwojowy z SWPS w Sopocie. I tłumaczy: – Emancypacja kobiet trwała latami. Zyskałyśmy prawa, określiłyśmy swoje nowe role i odnalazłyśmy się w nich. Miałyśmy czas, żeby wszystko sobie poukładać, a społeczeństwo miało czas, żeby się przyzwyczaić. Mężczyźni nie mieli na to czasu. Niemal z dnia na dzień tradycyjnie określana rola mężczyzny i ojca pękła, rozsypując się na wiele skrajnie różnych modeli, a oni najzwyczajniej nie zawsze mogą się w nowej rzeczywistości połapać. – To paradoks bogactwa wyboru – kwituje Jarosław Żyliński, psycholog, trener, autor poczytnego Psychobloga o rodzicielstwie.– Kiedyś sprawa była jasna: ojciec utrzymuje rodzinę, a matka zostaje w domu z dzieckiem. Dziś podział partnerskich obowiązków w związku, również rodzicielskich, nie jest przecięty prostą linią. Mężczyzna ma przed sobą szeroki wachlarz wzorców społecznej roli płci. Ten wybór przytłacza. Na mężczyznach ciąży potężna presja. A ojciec nie wie, jaki model ojcostwa powinien wybrać, w jakiej roli czuje się najlepiej – tłumaczy psycholog.

– To prawda. Pojawiła się presja na ojców, by dawali dziecku czas. By byli rodzicami aktywnymi, a nie dostarczycielami jedzenia do lodówki. Z drugiej strony mówi się, że nie potrafią, nie umieją, nie dadzą rady. Trudno po tylu komunikatach o własnej nieumiejętności zabrać się do roboty i jeszcze usłyszeć głos intuicji – potwierdza Sebastian Łukomski, autor bloga „King Kong i ojciec karmiący”. Z wielkim zaangażowaniem wychowuje pięciolatka z zespołem Aspergera. Na blogu opisuje codzienne perypetie rodzinne, dzieli się wiedzą i doświadczeniem. – Kiedy podejmowaliśmy decyzję o dziecku, zaczęliśmy się również zastanawiać nad własnym rodzicielstwem. I wtedy wymyśliłem sobie, że mój udział będzie bardzo duży. Z przewijaniem, karmieniem, czytaniem książeczek, a nie tylko kąpielami. Po diagnozie musiałem zdefiniować na nowo swoją rolę w świecie syna. Pisanie pomaga mi spojrzeć na siebie z zewnątrz i dostrzec własne błędy – opowiada.

Rodzący

Dla dr. Dariusza Cupiała, teologa, ojca dorosłych już dzieci, współzałożyciela Fundacji im. Świętych Cyryla i Metodego oraz pomysłodawcy i koordynatora inicjatywy Tato.net, dzisiejsza zmiana obyczajów to żadna rewolucja. – Rewolucją była odwaga prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, który wbrew panującym zwyczajom w latach 80. otworzył porodówki dla ojców, pozwolił im uczestniczyć w porodzie i utworzył pierwsze szkoły rodzenia dla par. Dziś zbieramy tego plony – opowiada. Żyliński się z nim zgadza. Przecież dawniej żadnemu mężczyźnie nie śniło się, żeby uczestniczyć w przyjściu na świat potomka. – Nasi praojcowie byliby zaskoczeni, widząc, że ojciec jest dziś dopuszczany tak blisko gniazda – mówi.

Chodzi jednak o to, że poród to dopiero początek świadomego ojcostwa. Naukowcy już dawno udowodnili, że jeśli ojciec aktywnie uczestniczy w wychowaniu i pielęgnacji niemowlęcia, w przyszłości dziecko będzie się lepiej rozwijało ruchowo i intelektualnie, będzie bardziej towarzyskie, samodzielne i niezależne. Dzieci, w których wychowanie ojcowie angażowali się mocniej, odnoszą sukcesy w wielu dziedzinach życia, łatwo się dostosowują do zmiennych warunków, są operatywne, radzą sobie z codziennymi problemami. Gdy w wieku około trzech lat dziecko odklei się od matki, a poczucie bezpieczeństwa zamieni na chęć poznawania świata i samego siebie, to ojciec jest wzorem płci. Dla synów własnej, dla córek – przeciwnej.

Dlatego organizacje wspierające ojców i rodziny coraz głośniej upominają się o większe przywileje. – Urlop ojcowski to krok w dobrą stronę, ale wciąż mały – ocenia dr Patrycja Dołowy, wiceprezeska Fundacji MaMa. Jej zdaniem mentalnie ojcowie rzeczywiście dojrzewają do swojej roli, ale wciąż brakuje społecznej akceptacji dla ojcowskiego zaangażowania. – Należy walczyć o równouprawnienie ojców w sferze domowej. Miejsce ojca jest też w domu i on ma prawo w nim być i w pełni funkcjonować – postuluje.

Zdaniem Andrzeja Jabłonowskiego dyskryminacja ojców ujawnia się w kontaktach z pracodawcami. – Ani ojcowie, ani ich szefowie często nie wiedzą, jakie przywileje rodzicielskie prawo daje mężczyznom. Oprócz dwóch tygodni urlopu ojcowskiego przysługują im część urlopu macierzyńskiego, urlop dodatkowy i rodzicielski z matką dziecka, urlop wypoczynkowy i dwa dni na opiekę nad dzieckiem. Niestety, z pierwszych czterech można skorzystać tylko w pierwszym roku życia dziecka. W praktyce nie sposób tego pogodzić z obowiązkami zawodowymi – ocenia Jabłonowski i postuluje przedłużenie prawa do korzystania z wymienionych przywilejów do trzeciego roku życia dziecka. – Pracodawca wciąż na młodego ojca patrzy z dystansem i dziwi się, że ten zabiega o to samo, o co do niedawna upominały się tylko pracujące matki – mówi Jabłonowski.

Odsuwany

Z nielicznych polskich badań nad rolą ojca w rodzinie wynika, że od ojców wymaga się niemal wszystkiego. Ma się opiekować dzieckiem, pomagać w domu i zarabiać na utrzymanie rodziny. W sondażu Millward Brown (SMG/KRC z 2011 r., próba 1715 osób), zrealizowanym na zlecenie pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, aż sześciu na dziesięciu ojców uważa, że to oni powinni być głównymi żywicielami rodziny. Tego samego oczekuje od nich niemal połowa przebadanych kobiet. W teorii aż 93 proc. Polaków uważa, że wychowaniem dzieci rodzice powinni się zajmować w równym stopniu. Ale w praktyce te założenia wypadają blado, bo zaledwie w co trzeciej rodzinie ojciec i matka próbują się dzielić opieką nad dzieckiem i domowymi obowiązkami.

Jeśli tata się uprze i wykaże szczere chęci do aktywnego uczestnictwa w życiu domowym, może napotkać kolejną przeszkodę – matkę dziecka. Badanie „Ciemne strony macierzyństwa”, przeprowadzone na zlecenie firmy Axa, wykazało, że polskie mamy skarżą się na niesamodzielność mężczyzn. Mówią: „Wszystko trzeba im tłumaczyć”, „Sami są jak dzieci”, „Nie można im do końca zaufać”. Aż 72 proc. polskich kobiet (Millward Brown SMG/KRC) twierdzi, że wolą same sobie radzić z domowymi obowiązkami, bo nikt ich nie spełni tak dobrze jak one. – Kobiety czasami nieświadomie samie sobie szkodzą. Po narodzeniu dziecka matki, babcie, ciocie i teściowe odsuwają ojca na bok, delikatnie sugerując albo mówiąc wprost, że nie jest kompetentny. Bo przecież one rodziły, one piastowały i one teraz wiedzą, co dla dzidziusia jest najlepsze. A cóż może o tym wiedzieć mężczyzna – opowiada Jabłonowski i deklaruje, że na zajęciach Uniwersytetu Ojców, który współprowadzi, namawia kursantów, aby nie dali się odsunąć na boczny tor. Ważne, żeby grzecznie, ale stanowczo od samego początku zaznaczyli swoje miejsce. To da im niepowtarzalną szansę na zbudowanie mocnej więzi emocjonalnej z dzieckiem.

– Często kobiety same nie wiedzą, czego chcą – potwierdza Sajewicz-Radtke. Jej zdaniem największe zagrożenie, jakie czyha na współczesnego ojca, to przymusowe narzucanie mu roli. – Jest grupa matek, które odtrącają ojców przy opiece nad dzieckiem, mimo że ten czuje potrzebę zaangażowania. Ale jest też inna grupa kobiet, które na siłę próbują narzucić partnerom własny pomysł na rodzicielstwo. Taki ojciec od poczęcia słyszy „MY jesteśmy w ciąży”, „MY rodzimy dziecko”. Przytakuje, chociaż wie, że to przecież ona jest w ciąży i ona urodzi. Nie chce być przy porodzie, ale jest, bo trudno mu odmówić ukochanej. Boi się zająć kilkudniowym niemowlakiem, ale przewija go i karmi, bo tego się od niego w ymaga. Jest zaciągany na warsztaty rodzicielskie, chociaż wcale nie ma na to ochoty. To rodzi frustrację. A przede wszystkim przeszkadza w budowaniu więzi z potomkiem, bo trudno jest sztucznie, pod presją wypracować zdrowe relacje z dzieckiem – tłumaczy psycholog.

Chwalony

Zdaniem Dariusza Cupiała ojcostwa się uczymy. – Na naukę nigdy nie jest za późno. Ta przygoda trwa długo i wciąż odkrywa przed nami nieznane karty – zapewnia teolog. Nieśmiało jednak dodaje, że wielu ojców czuje się po prostu niedocenionych. Podaje przykład z prowadzonych przez siebie warsztatów. – Gdy pytam, ilu z zebranych chociaż raz otrzymało wyróżnienie w szkole, awans lub pochwałę w pracy, wielu podnosi rękę. Gdy pytam, ilu dostało wyrazy uznania [ale nie ze strony najbliższej rodziny – red.] za dobrze spełnioną rolę ojca, na ogół wszystkie ręce są opuszczone. Może gdyby ojców chwalono i doceniano, poczuliby się zachęceni i z ochotą angażowali się w wychowanie dziecka od pierwszych dni jego życia – zastanawia się. I wspomina, jak bardzo znanych mu ojców wzruszył gest Kamila Stocha po skoku gwarantującym mu pierwsze miejsce na mistrzostwach świata. Skoczek podziękował wtedy swojemu ojcu, który zawsze mu powtarzał, że trzeba sto razy przegrać, żeby raz wygrać. Bo dobry ojciec marzy, aby mieć choć minimalny udział w sukcesie swoich dzieci.

Tekst ukazał się w numerze 28 /2014 tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.

Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore  GooglePlay