Rozmowa z podróżnikiem: Równik w nogach już mam

Rozmowa z podróżnikiem: Równik w nogach już mam

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z podróżnikiem: Równik w nogach już mam (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Kiedyś twierdziłem, że podróżować będę powiedzmy tak, do 30-tki a później wezmę się już za coś statecznego. Teraz sobie myślę, że jednak oszukiwałem się myśląc, że jest ten spakowany plecak przestanie mi kiedyś towarzyszyć. Wciąż jest mnóstwo miejsc, w których mnie jeszcze nie było. – mówi podróżnik Piotr Horzela.
Izabela Smolińska, Wprost: Widzę, że jesteś spakowany. Zawsze chodzisz z plecakiem, gotowy do podróży?

Piotr Horzela: Od mniej więcej dziesięciu lat tak.

I co tam masz? Taki zestaw typu „ratuj”, że jakby nagle trzeba było się wyprowadzić, byłbyś gotowy w pięć minut?

W Sudanie Południowym przez jakiś czas tak to wyglądało. W Polsce mam po prostu mało rzeczy, więc pakowanie nie zajmuje mi wiele czasu.

Bo częściej jesteś w podróży niż nie?

Zdecydowanie. Teraz robię taką małą rundkę. Z Siedlec przez Warszawę i Rzeszów do Krakowa albo Łodzi. Później znowu Warszawa, o ile nic się nie zmieni.

To jak na Ciebie, krótki dystans.

Bo to nie chodzi o dystanse. Te rodzą się często przypadkiem.

Czyli co? Planujesz podróż do Ameryki Południowej  i nagle lądujesz na biegunie?

Ja od siedmiu lat jadę na Syberię. Nieprzerwanie.

Przez Sudan? Arktykę? To trochę na około.

W dodatku ciągle jeszcze nie znam rosyjskiego.

Zawsze uczysz się języka kraju, do którego jedziesz?

Staram się.

To ile ich już znasz?

Tak naprawdę, dobrze, to polski, chociaż nie wiem czy nie przeczę sobie właśnie w tej rozmowie. Angielski, dość dobrze, bo to język, w którym pracowałem, i to nie tylko szpadlem. Co jeszcze? Hiszpański i Niemiecki. Mam jakiś zasób słów z arabskiego, tego południowosudańskiego dialektu.

A skąd w ogóle Sudan. Bo planowałeś wtedy inną podróż?

Tak

I miałeś jechać…?

Na wschód. Ja, wbrew pozorom, wcale nie uważam, że warunkiem udanego wyjazdu muszą być tysiące przejechanych kilometrów. Chętnie przyjrzałbym się bliżej temu, jak np. żyją słowaccy cyganie, odbył dużo pozornie mało spektakularnych podróży. Niedawno byłem na Bałkanach. Docelowo chciałem zajrzeć do Kosowa, zobaczyć jak się żyje Serbom na ternie oddanym Albańczykom. Ale ostatecznie zostałem w Bośni. Siadłem w kawiarni i zacząłem słuchać opowieści ludzi, którzy sami z siebie dzielili się ze mną swoimi historiami. Mówili o swoich planach, obawach, o tym, że nikt nie wierzy, że Bośnia i Hercegowina wytrzymają w obecnym kształcie dłużej niż 15, 20 lat. Myślałem że wojna dla nich jest już trochę bardziej odległa. W niektórych miejscach kraju mieszkańcy nie otynkowali domów, bo są przekonani, że i tak wszystko zraz zacznie się od nowa. W czasie podróży najbardziej lubię słuchać. Jeździłem po Bośni z miejsca na miejsce, robiłem zdjęcia. Obserwowałem ludzi, rozmawiałem. Kilka lat temu o wiele bardziej interesowałyby mnie ich najwyższe góry, największe wodospady, stale zmieniający się krajobraz. No i wiedziałbym ile przejechałem kilometrów.
Ciąg dalszy rozmowy do przeczytania w ostatnim, świątecznym wydaniu Wprost, dostępnym zarówno w kioskach i salonach prasowych, jak również w formie e-wydania: www.ewydanie.wprost.pl.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay