"Ogórek siedzi za zasłoną jak kobieta z haremu"

"Ogórek siedzi za zasłoną jak kobieta z haremu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Magdalena Ogórek (fot. DAMIAN BURZYKOWSKI / Newspix.pl ) Źródło: Newspix.pl
Magdalena Ogórek od momentu, gdy została ogłoszona kandydatką SLD na prezydenta, w zasadzie nie występuje w mediach. Jest głównie wyręczana przez partyjnych kolegów, a o Ogórek mówi się "kandydatka widmo". - Pokazać kogoś nowego? Dobrze, to już było. Ale kim jest ten nowy? Do tej pory nie potrafimy odpowiedzieć. Na scenie politycznej Ogórek jest postacią nierozpoznawalną, można powiedzieć, że nikim - komentuje w rozmowie z Wprost.pl politolog Ewa Pietrzyk- Zieniewicz.
Natalia Rzewińska, Wprost.pl: Media zaczynają określać Magdalenę Ogórek mianem „kandydatki widmo”. W trakcie ogłaszania jej kandydatury więcej od niej mówił Leszek Miller , teraz o składzie jej sztabu w kampanii informuje Leszek Aleksandrzak. Jak pani myśli, z czego to wynika?

Ewa Pietrzyk-Zieniewcz: Rzeczywiście jest to dziwne i SLD nie może mieć najmniejszych pretensji o to, że media spekulują i mówią o „kandydatce- widmo”. Kandydat, który już stanął do elekcji i nie odezwał się do nas, to ewenement w wyborach prezydenckich. Zwłaszcza, że jest to kandydatka o której wcześniej nie słyszeliśmy, chyba że w roli dziennikarki, podkreślam, nie od spraw politycznych.

Czy planowana na 14 lutego konwencja SLD może być jakimś przełomem?

Nawet jeżeli pani Ogórek się uaktywni, to i tak będziemy przecierać oczy ze zdumienia. Ja mam tutaj wrażenie pewnego błędu marketingowego. Chyba że oni czekają na ostatnią chwilę – wielki kop i zainteresowanie Polaków, że- oto wreszcie! Ale w takim razie za wcześnie ogłosili kandydowanie. W tej chwili pojawiają się negatywne informacje dotyczące męża pani Ogórek. A przecież tego „pierwszego dama” też musielibyśmy wpuścić do Pałacu! Nawet członkowie i sympatycy SLD nie znają swojej kandydatki. Podobnie jak nie zna jej cała reszta Polski. To nie jest kazus kandydata PSL-u, którego wprawdzie nie zna społeczeństwo, ale jest to postać znana w szeregach partii.

Porozmawiajmy o składzie osobowym sztabu wyborczego Magdaleny Ogórek…

Ja tu właściwie nie widzę sztabu. Zna się na materii marketingowej nieco Czarzasty, ale on rozgrywa własną grę wewnątrzpartyjną- dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że to jest konkurent dla Leszka Millera.

Największe zaskoczenie?

Jestem zdziwiona wyborem Ewy Popowskiej na pełnomocnika finansowego, bo SLD miał bardzo sprawnego skarbnika Kazimierza Karolczaka, który im wszystko świetne rozliczał. A w tej chwili też już go nie ma. Mam wrażenie, że powodem zrezygnowania z jego usług było postrzeganie go jako „napieralczyka”. Tu naprawdę się zdumiewam, bo ten skarbnik przez długie lata bardzo dobrze rozliczał wszelkie ich finanse. Nigdy nie mieli kłopotu z żadną komisją. Karolczak bardzo przydałby się im w tej chwili. Jakkolwiek zawsze kibicuję debiutantom, tak nie wiem, czy akurat w tej sytuacji debiuty są potrzebne.

Kogo pani zdaniem brakuje?

Nie ma wspomagających w poprzednich elekcjach: Napieralskiego, Winiarczyk-Kossakowskiej ani znanych kobiet. Brakuje pani Senyszyn, nie ma pani Piekarskiej. Na nie czekałam! To jest bardzo znaczące.

Dziwacznie wybrana kandydatka kandyduje na prezydenta, a w sztabie nie ma znanych polityków SLD. Kandydatką jest kobieta. Panie powinny otaczać ją wianuszkiem. To bardzo pokazuje, jak silne są rozgrywki wewnętrzne w Sojuszu. Dlatego myślę, że będziemy świadkami bardzo ciekawej walki w wyborach parlamentarnych, na których zależy im bardziej.

Dlaczego rzecznikiem kampanii nie został Dariusz Joński, tylko Tomasz Kalita?

Taki wybór mógł być powodowany tym, że pan Kalita to rzecznik jeszcze z czasów Wojciecha Olejniczaka, natomiast Dariusz Joński brał udział w roszadach, które następowały później w SLD i jest postrzegany jako „napieralczyk”. A pan Napieralski, dziwnie niemodny ostatnio… Więc może być to kwestia wewnętrznych, frakcyjnych tarć w SLD, które tam niewątpliwie są.

Kalita się niczym specjalnym nie wykazał, za wyjątkiem przebierania się za smoka wawelskiego przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, co jest może urocze, ale ciut niepoważne.

Czy nie jest tak, że czołowi politycy SLD nie chcą być kojarzeni z porażką?

To chyba jest zupełnie inna kwestia. Tam nawet samo wyłonienie kandydata było dziwaczne i spektakularne, bo pani Ogórek jest wypadkową jakiś gier wewnątrz SLD. Ona nie tylko nikomu nie wadzi, ale też raczej nie stanie na czele Sojuszu. Nie tak się kandydatkę wprowadza na scenę polityczną. Jeśli ona tak miała milczeć, a dziennikarze spekulować, to po co wprowadzano ją na scenę polityczną w dniu tak dla SLD feralnym, w dniu pogrzebu jednego z założycieli? To było bardzo niefortunne. Wydawać się mogło, że chcą już ją pokazywać… A pani Ogórek gdzieś tam siedzi za zasłoną jak kobieta z haremu. W tym czasie zarówno Duda, jak i Jakubas już jeżdżą po kraju i są aktywni.

Można powiedzieć, że przespała ten okres?

Nawet nie ona. Bo ona tam ma akurat najmniej do powiedzenia.

Bronisław Komorowski powiedział wczoraj w wywiadzie dla Tok Fm, że lęk przed porażką ze strony liderów partyjnych spowodował wystawianie kandydatów zastępczych. Rzeczywiście możemy mówić o takim trendzie?

Oczywiście miał rację. Tylko Palikot występuje we własnym imieniu, ale to jest kandydat, spod którego dno wypadło, bo nie ma partii na dobrą sprawę. Kalisz jeszcze się nie zdeklarował, ale jest w podobnej sytuacji. Tam, gdzie partia jest i powinna wspierać, nie wspiera lidera, ani nawet wicelidera, z wyjątkiem Jarubasa, tylko jak PiS i SLD- postać mniej znaną. Wynalazek SLD jest w ogóle ewenementem w kampaniach wyborczych. Pokazać kogoś nowego? Dobrze, to już było. Ale kim jest ten nowy? Do tej pory nie potrafimy odpowiedzieć. Na scenie politycznej jest postacią nierozpoznawalną, można powiedzieć, że nikim. A w dodatku w życiorysie nie ma nic takiego, co można by w ostatnim momencie kampanii rzucić na stół.

Wprost.pl