Kaczyński premierem? Niekoniecznie

Kaczyński premierem? Niekoniecznie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ryszard Czarnecki (fot.Jacek Herok/newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Urokiem alternatywy jest to, że ona jest. Ja bym takiego wariantu nie wykluczał, że będzie inny szef rządu. I nie traktowałbym tego jako scenariusz political fiction – mówi Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, członek władz PiS
Anna Gielewska, Wprost: Jak pan to robi, że w kluczowych momentach znajduje się w centrum uwagi? Internauci ochrzcili już pana Ryszardem Pierwszym.

Ryszard Czarnecki: Mam nadzieję, że kiedyś internauci ochrzczą mnie mianem Ryszarda Lwie Serce, co będzie oczywiście zgodne z rzeczywistością. Lepszy zresztą Ryszard Lwie Serce niż Jan bez ziemi, skoro mówimy o angielskiej historii.

Na razie o polskiej, niech pan zdradzi jak pan się znalazł w kadrze między prezydentem elektem a pierwszą damą.

Po prostu chciałem dobrze widzieć tę uroczystość. Myślałem, że prezydent elekt stanie obok przewodniczącego PKW Wojciecha Hermelińskiego. Ale prawdę mówiąc nie sądziłem, że będziemy rozmawiać o „michałkach”. Polska polityka to ważniejsze rzeczy niż kto gdzie stanął.

Właśnie że polska polityka to dziś coraz bardziej to, co się dzieje w internecie, mediach społecznościowych. A tam – tak samo jak szybko można zaistnieć, można przestać istnieć, co pokazuje kampania Bronisława Komorowskiego.

Jednym z istotnych powodów zwycięstwa Andrzeja Dudy było faktycznie to, że to on był królem internetu, a jego główny oponent Bronisław Komorowski, był królem obciachu w internecie. Przez ostatnie 5 lat media społecznościowe bardzo zyskały na znaczeniu, straciła za to telewizja. Polityk, który zajmuje pole position w internecie, ma przewagę nad rywalem, a ktoś kogo jest więcej w telewizji, nie ma gwarancji sukcesu wyborczego, czego przykładem jest właśnie Komorowski, który z telewizji nie wychodził. Natomiast ja, jako jeden z pierwszych dwóch polityków w Polsce, obok Pawła Grasia, o czym ostatnio rozmawialiśmy w samolocie do Brukseli – uruchomiłem bloga. Prowadzę go już 11 lat, więc można do mnie mówić „Papa Bloger”...

Papa bloger Ryszard Pierwszy.


Inspiracją był dla mnie Howard Dean, który dzięki internetowi przez dłuższy czas prowadził w wyścigu o nominację Demokratów na urząd prezydenta USA, choć potem przegrał.

PiS wygrał wybory prezydenckie, prezes trzy dni świętował i co teraz?


W myśl zasady, że pycha kroczy przed upadkiem, a pokora przed zwycięstwem naprawdę nie ma w nas triumfalizmu. Nie ma też samozachwytu. Według wszystkich sondaży i przy założeniu, że one choć trochę oddają rzeczywistość, bo zwłaszcza przed pierwszą turą sondażownie się skompromitowały, to PiS brakuje kilku procent do granicy 41-43 proc. Tyle według systemu D'Honta może dać samodzielne rządzenie, skądinąd pierwsze po II wojnie światowej, bo nawet za czasów komuny PZPR oficjalnie miał satelitów w postaci ZSL czy SD. I to jest nasz cel. Wziąć odpowiedzialność za kraj bez koalicjanta, który czasem prowadzi strajk włoski w rządzie, czasem jest dawcą afer, a czasem kulą u nogi, jeśli chodzi o reformy. No i bardzo często wymusza jakieś synekury. Prześmiewcze powiedzenie mówi o takim stopniowaniu w polityce: najpierw jest wróg, potem śmiertelny wróg, a na końcu koalicjant.

Nawet gdyby PiS zdobył większość samodzielną, to nie konstytucyjną. Wtedy i tak weźmiecie Pawła Kukiza do koalicji?


Ale łatwiej jest, na lepszych warunkach, zapraszać kogokolwiek do rządu czy koalicji konstytucyjnej, jeśli ma się większość szabel w parlamencie. Niż wtedy, gdy potencjalny koalicjant wie, że ten kto zaprasza jest na „musiku”, bo bez drugiej partii nie utworzy rządu. Chcemy mieć gwarancję, że to my będziemy decydować, czy brać koalicjanta, czy nie. Urokiem samodzielnych rządów jest to, że nie trzeba się oglądać na kogoś, kto może blokować nasz program reform. Plusem jest zwiększenie zaplecza społecznego dla zmiany – gospodarczej, społecznej, a także spowodowanie, że partia numer dwa w sondażach, czyli pana Kukiza, też będzie musiała wziąć wtedy odpowiedzialność za rządy i nie będzie mogła się przedstawiać jako ta, która nie była nigdy w układzie władzy.

A czyj to ma być rząd?


Prawa i Sprawiedliwości.

Jarosława Kaczyńskiego.

To wcale nie jest powiedziane.

Tylko niech mi pan nie mówi, że premiera wyznaczy prezydent elekt Andrzej Duda, bo ten przekaz dnia jest już znany od kilku dni.


Nie powiem pani tego. Premiera powinno wyznaczyć ugrupowanie, które wygra wybory, a prezydent zgodnie z dobrym obyczajem, tę kandydaturę powinien zaakceptować.

Ale czy istnieje w ogóle inny scenariusz niż Jarosław Kaczyński?

Urokiem alternatywy jest to, że ona jest. Ja bym takiego wariantu nie wykluczał, że będzie inny szef rządu. I nie traktowałbym tego jako scenariusz political fiction. Uważam że można to rozważyć, choć oczywiście prezesem partii, która te najbliższe wybory – mam nadzieję – wygra był, jest i będzie Jarosław Kaczyński. Jego udział jako politycznego reżysera gry, w której jego formacja wysuwa zwycięskiego kandydata na  prezydenta, a potem urzędującego premiera, byłby zupełnie pierwszoplanowy.

Beata Szydło na premiera?

Być może Jarosław Kaczyński uzna, że woli być play makerem, czyli szefem formacji, która wygrała wybory prezydenckie i wybory parlamentarne. Ma premiera, a więc jest akuszerem podwójnej wiktorii, ale niekoniecznie on musi być prezesem rady ministrów. Choć dla mnie Jarosław Kaczyński jako lider PiS i były premier byłby najbardziej naturalnym, oczywistym kandydatem na szefa rządu.

Taki wariant kierowania z tylnego siedzenia się nie sprawdza. Zresztą sam Kaczyński przyznał to po premierowaniu Kazimierza Marcinkiewicza.


Zapewniam panią, że Kazimierz Marcinkiewicz nie jest rozważany jako prezes rady ministrów.

Prezes sam chciał mieć władzę. Nie mówiąc już o doświadczeniach Mariana Krzaklewskiego i Jerzego Buzka.

Wybitny polski socjolog, skądinąd lewicowy, Ludwik Krzywicki pisał o ideach wędrujących w czasie. Kiedyś nie mają szans, żeby się zrealizować, ale po jakimś czasie mogą. Nie wyszło z Buzkiem czy Marcinkiewiczem, może wyjdzie z kimś innym. Na pewno Jarosław Kaczyński będzie miał do wyboru: albo objąć funkcję premiera, albo premiera wskazać jako szef partii, która może pójść po władzę. I takie decyzje powinny zapaść przed wyborami, nie za pięć dwunasta.

Czyli już. W lipcu? Prezes PiS zapowiada, że przedstawi wtedy "ekipę". Kto w niej będzie?

Ekipa będzie mogła być określana jako „3xM”: merytoryczna, mocna i mądra.

To znaczy?

Porządni ludzie, fachowcy.

Politycy PiS czy eksperci okołopisowscy?

Najlepszy jest miks.

To już nawet 4xM.


Mieliśmy za rządów PiS sytuację, kiedy eksperci stawali się poważnymi politykami, np. minister Grażyna Gęsicka czy prof. Zbigniew Religa.

Jak to by się miało rozkładać w zjednoczonej prawicy? Gowin albo Ziobro dostaną jakieś stanowiska?

Wiem, że Jarosław Kaczyński był zadowolony z ostatnich rozmów z Jarosławem Gowinem i Zbigniewem Ziobrą, a oni też byli zadowoleni. W jedności siła, można bardzo optymistycznie patrzeć w przyszłość, bo prawica jest rzeczywiście zjednoczona – tak jak lewica jest totalnie podzielona, a Platforma też już nawet nie udaje, że jest jednością.

Nie wierzy pan, że się jednak pozbiera do wyborów?

Platforma jest już nie tylko na trzecim miejscu w sondażach, powiększa stratę do partii Kukiza, ale i po raz pierwszy od ponad dekady spadła poniżej 20 proc. To może być breaking point. Jest na drodze do powtórzenia losów AWS.

Może pojawi się nowy lider?

Na razie ujawniają się kolejni politycy PO, którzy są zdolni, stojąc nad przepaścią, krzyknąć raźno – naprzód marsz.

A do PiS się zgłaszają jacyś, sondują?

Bez komentarza.

"Bez komentarza" w polityce znaczy, że tak.

U mnie po prostu: no comment.

Ktoś z Brukseli może wrócić jesienią do polskiej polityki? Europosłowie będą startować z list PiS?

Gdyby Duda nie został prezydentem, to byłby świetnym ministrem sprawiedliwości w rządzie PiS. Nic nie wiem o tym, żeby ktoś z europosłów miał startować do Sejmu, ale nie można wykluczyć, że któryś będzie zaproszony do rady ministrów. Ale to już są decyzje przyszłego premiera.

Jaką rolę odegra teraz Duda w kampanii PiS?

Andrzej Duda będzie aktywnym prezydentem, zgłaszającym  inicjatywy legislacyjne i nie będzie odgrywał żadnej roli w kampanii PiS. Będzie prezydentem wszystkim Polaków, ponad podziałami.

Chyba nie próbuje pan przekonywać, że PiS nie skorzysta z tego paliwa w jesiennych wyborach.


Oczywiście wszyscy w Polsce wiedzą, że Andrzej Duda to zwycięski kandydat PiS i zjednoczonej prawicy, ale na pewno nie będziemy go traktować instrumentalnie.

Jak powinna wyglądać polityka zagraniczna kancelarii prezydenta, zwłaszcza polityka wschodnia?

Jestem przekonany, że były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Krzysztof Szczerski, który pracował również w europarlamencie, będzie fachowo doradzał prezydentowi. Polityka wschodnia musi być bardzo ważną częścią polityki międzynarodowej Polski. Najważniejsze cele to intensyfikacja relacji polsko-amerykańskich, ale nie jako alternatywa dla relacji polsko-unijnych. Nie może być tak, jak za rządu PO-PSL, kiedy Tusk z Sikorskim relacje polsko-amerykańskie składali na ołtarzu naszych stosunków z Unią. Trzeba jednocześnie pokazywać, że Polska chce być ważnym graczem w Unii. I odgruzować to, co zostało zniszczone przez poprzedników, a więc zreanimować Grupę Wyszehradzką, a także, papierowy teraz, Trójkąt Weimarski. Dzisiaj Francja i Niemcy załatwiają z Rosją i Ukrainą to, co się dzieje za wschodnią granicą Polski.

To chyba Duda kiepsko zaczął, nie spotykając się z Poroszenką?

Nie żartujmy, prezydent Andrzej Duda będzie prowadził aktywną wschodnią politykę, ale nie wymagajmy by się spotykał z prezydentem Ukrainy natychmiast po wyborze. Jeszcze Petro Poroszenko przyjedzie do Warszawy, a prezydent Duda pojedzie do Kijowa. Inaczej zresztą niż Donald Tusk, który z pierwszą wizytą na wschód udał się do Moskwy.

Pan sprzeciwiał się, żeby Bruksela "uszczęśliwiała Polskę imigrantami"”. A Duda podczas debaty zaprosił syryjskich uchodźców, prześladowanych przez ISIS – w odpowiedzi na apel siostry Małgorzaty Chmielewskiej.

To, co mówił Andrzej Duda i co mówiłem ja, jest absolutnie zgodne. Obaj uważamy, że to powinna być polska suwerenna decyzja, a Komisja Europejska nie może nam narzucać żadnych kwot. My sami powinniśmy mieć jasną strategię i hierarchię – najpierw zapraszać Polaków ‒ obywateli innych państw ‒ głównie ze Wschodu. Potem naszych sąsiadów, już wielu Ukraińców w Polsce pracuje, studiuje. Polska po napaści Rosji na Czeczenię przyjęła tysiące uchodźców z Czeczenii. Albo Unia o tym nie wie, albo udaje, że nie wie. Co do przyjmowania ludzi z Syrii, Iraku czy Egiptu to jest rzeczą oczywistą ze względu na ich dobro, że muzułmanie z tych krajów powinni trafiać do krajów, które mają liczne społeczności muzułmańskie, jak Francja, Belgia, Holandia czy Wielka Brytania. A chrześcijanie z Syrii czy Iraku – do krajów, gdzie łatwiej im się asymilować. Takim krajem jest Polska. Tu chodzi nie o nasze „widzimisię”, ale ich dobro.

W Brukseli boją się Dudy? Pytają o niego?

Jest zupełnie inaczej niż czytam w omówieniach zachodniej prasy w Polsce. Duża część niemieckich dzienników opublikowała rzeczowe analizy dotyczące zwycięstwa Dudy w wyborach. Właśnie przyleciałem z Brukseli i tam jako żywo żaden z polityków unijnych nie pytał mnie z obawą o to, jaka będzie Polska prezydenta Andrzeja Dudy. To straszenie prezydenturą Dudy jest inspirowane z wewnątrz Polski.