Domogała: Polski biznes traktowany jest opresyjnie

Domogała: Polski biznes traktowany jest opresyjnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jacek Domogała (fot. RAFAŁ KLIMKIEWICZ / EDYTOR.NET / Zdjęcie ilustracyjne z tygodnika WPROST)
Sprawa Romana Kluski niczego nie zmieniła. Polski biznes traktowany jest opresyjnie. Największe straty ponoszą oczywiście najsłabsi – mówi Jacek Domogała, twórca grupy kapitałowej Famur.
Jeszcze niedawno mało kto wiedział, jak wygląda. Jeden z najbogatszych Polaków, twórca potężnej firmy produkującej sprzęt górniczy, rzadko pojawiał się w mediach, unikał też środowiska polskiego biznesu. „Wysoki, przystojny, ciemna karnacja” – pisał o nim „Puls Biznesu”. Wiadomo było, że jest pryncypialny i szczery. Potrafi przycisnąć do muru. Nie boi się mówić, co myśli, i otwarcie przyznaje, że w pracy kieruje się Dekalogiem.

Na czołówki gazet jednak trafił, kiedy prokuratura oskarżyła go, że wraz z rodziną kupił ziemię zwróconą Kościołowi przez Komisję Majątkową z naruszeniem prawa pierwokupu. Według prokuratury celem obrotu nieruchomościami było ukrycie, że grunty pochodzą z przestępstwa. Dlatego zarzucono mu też pranie brudnych pieniędzy. Te wszystkie zarzuty po czterech latach procesu zostały odrzucone przez sąd. Spotykamy się z Domogałą w Krakowie, gdzie rozkręca kolejny biznes związany z deweloperką.

Pan to chyba nie lubi dziennikarzy, rzadko z nimi rozmawia. A pana syn, który przejął po panu prowadzenie przedsiębiorstw, nie rozmawia z nimi w ogóle.

Znaczy, że jest rozsądny.

A skąd ta niechęć do pojawiania się publicznie?

Nigdy mi nie zależało na wizerunku. Moje interesy tego nie wymagały, a nawet jeśli, to nie potrafiłbym z tego korzystać. Wie pan, mi nie zależy na ładnym opakowaniu. Wolę się skupić na produkcie. To jest najważniejsze. Zresztą w ostatnim czasie jako rodzina mieliśmy ku temu powody. Przez cztery lata nasze nazwisko deptał prokurator, mnożąc szpetnie brzmiące oskarżenia. Dzisiaj, gdy zostaliśmy oczyszczeni ze wszystkich zarzutów, mówienie o tym nie jest przynajmniej odbierane jako wywieranie presji na sędziego.

Tyle że przez ten czas był pan jednak w mediach, ale jako milczący antybohater. Wszystko przez ziemię.

Inwestowania w ziemię nauczył mnie dziadek. Od lat 70. lokowałem w ten sposób oszczędności. Transakcje, w efekcie których ja i moja rodzina nabyliśmy grunty przekazane Kościołowi przez Skarb Państwa, przyniosły nam oskarżenie o kupowanie ich z pominięciem prawa pierwokupu. Rozpoczął się wówczas proces, który nie powinien się nigdy rozpocząć.

Dlaczego?

Nie było, co wyraźnie ukazał sąd, podstaw do oskarżenia. Prokurator twierdził na przykład, że nie jestem rolnikiem, więc nie miałem prawa kupić tej ziemi. A ja od czterech dekad mam oficjalne papiery rolnika i od tego czasu zawsze miałem gospodarstwo rolne. Dokumenty te prokurator oglądał z każdej strony, podejrzewając zapewne, że nie są autentyczne. Zresztą w świetle obowiązującego prawa status rolnika nabywamy wraz z wyższym wykształceniem, niezależnie od kierunku studiów.

Nie próbował pan mu tego wcześniej wyjaśnić?

Zainteresowanie prokuratury rosło stopniowo, bo ziemię kupowaliśmy etapami. W pewnym momencie zadzwoniłem do prokuratora z pytaniem, czy potrzebuje ode mnie jakichś dokumentów. Dowiedziałem się, że nie chce ze mną rozmawiać. Miał widać swoją koncepcję. Zostałem przesłuchany na samym końcu. Czułem się jak osoba, na którą ktoś zbiera materiał.

A materiału tego było sporo.

Prześwietlono bardzo skrupulatnie całą rodzinę. W aktach sprawy są prywatne adresy, numery kont bankowych, stany liczników wody w domach… Prokurator sięgał bardzo głęboko. Naturalnie jednocześnie pojawiły się kontrole skarbowe u mnie i w firmie.

ABW sprawdzała nawet, czy pański telefon logował się w okolicy, w której kupił pan ziemię.

Można powiedzieć, że zbieranie materiału to obowiązek śledczych… Ale zeznania świadków pozyskiwano, posługując się groźbą, co zostało ujawnione w sądzie...

(...)

Sprawa Domagały wybuchła w 2012 roku. Gliwicki prokurator Radosław Woźniak oskarżył bohatera naszego wywiadu o zakup kościelnej ziemi z naruszeniem prawa pierwokupu. Woźniak m.in. kwestionował prawo Domagały do zakupu ziemi rolnej, choć tytuł rolnika posiada od lat 70. ubiegłego wieku. Zarzucał mu także... podwójne zameldowanie. Twierdził ponadto, że rodzina ukrywała handel ziemią. Po czterech latach zarzuty odrzucono.

Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu
tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl  i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.