Neonaziści kontra islamiści. Kolejny problem Niemiec

Neonaziści kontra islamiści. Kolejny problem Niemiec

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Niemcy mają powody, by obawiać się terroru zarówno islamistów, jak i neonazistów. Nowością okazała się pierwsza w Europie antyislamska organizacja terrorystyczna.
-Będę się bronił wraz ze swymi przyjaciółmi z OSS. Dowiecie się wkrótce, kim oni są. Ograne hasła to już przeszłość” – taki tajemniczy wpis pojawił się we wrześniu 2014 r. na facebookowym profilu 56-letniego Andreasa H., przykładnego ojca rodziny, właściciela niewielkiej firmy budowlanej z Bergheim niedaleko Augsburga. Potem nastąpiły deklaracje nienawiści wobec uciekinierów, azylantów, muzułmanów, a szczególnie Murzynów. Było i wyjaśnienie, że OSS to skrót nazwy organizacji Oldschool Society.

Bomba dla wrogów

Andreas H. wraz z trzema przyjaciółmi ze "staromodnego towarzystwa" od kilku tygodni siedzi w areszcie. Zamierzali dokonać dokładnie tego samego co para małżeńska o tureckich korzeniach Halil i Senay D. z Oberursel w Hesji: wysadzić w powietrze swych największych wrogów. Czujność niemieckich służb specjalnych zapobiegła zamachom. Celem ataku Andreasa H. mieli być domniemani lub prawdziwi islamiści oraz azylanci szukający schronienia w Niemczech. Z kolei Halil i Senay, którzy znaleźli się za kratkami w przeddzień mającego się odbyć 1 maja tego roku wyścigu kolarskiego we Frankfurcie, planowali podłożyć bombę w tłumie widzów, podobną do tej, jaką posłużyli się dwa lata temu w Bostonie bracia Carnajewowie.

35-letniego Halila D. sąsiedzi nazywali "talibem". Brodaty, krótko ostrzyżony uchodził za szczególnie religijnego muzułmanina. Mimo że miał sporo konfliktów z prawem, nie był jedną z 270 osób w Niemczech zakwalifikowanych przez policję jako potencjalni sprawcy zamachu. Do czasu, gdy kilka tygodni temu w jednym z marketów budowlanych we Frankfurcie zaopatrzył się w trzy litry nadtlenku wodoru służącego do czyszczenia basenu z glonów, ale wykorzystywanego też do wytwarzania materiału wybuchowego o nazwie TATP. W mieszkaniu Halila i Senay D. znaleziono gotowy już ładunek wybuchowy. Podobny, tyle że konstruowany z materiałów uzyskanych z petard i ogni sztucznych, przygotowywali terroryści z OSS.

Przygotowania ataku terrorystycznego przez islamistów nikogo w Niemczech nie zaskoczyły. W końcu, jak wynika z badań Fundacji Bertelsmanna, 57 proc. Niemców widzi w islamie zagrożenie, także terrorystyczne. Po masakrze w redakcji "Charlie Hebdo" ten odsetek zapewne jeszcze wzrósł. Wprawdzie Niemcom udało się uniknąć ataków takich jak w Paryżu, a wcześniej w Londynie czy Madrycie, jednak kilka zostało już udaremnionych.

Terrorem w terrorystów

Nieco inaczej jest w przypadku antyislamskich terrorystów. – Być może udało się zapobiec powstaniu grupy terrorystycznej na wzór Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU) – ogłosił Thomas de Maiziere, szef niemieckiego MSW. NSU to plama na honorze Niemiec. Niewielka licząca dwóch mężczyzn i kobietę grupa działała w ubiegłej dekadzie, przez siedem lat mordując pod okiem służb specjalnych osiadłych w Niemczech cudzoziemców. Ofiarami NSU padło w sumie dziesięć osób – w większości Turków, jeden Grek oraz niemiecka policjantka. Do dzisiaj nie wiadomo wszystkiego o tej grupie, mimo że już dwa lata toczy się w Monachium proces Beate Zschäpe, terrorystki, która po samobójczej śmierci swych dwóch kompanów sama zgłosiła się na policję. OSS liczy nie więcej niż dziesięć osób. Policja wpadła na jej ślad, penetrując środowisko neonazistów. Organizację założył Andreas H. On też obmyślił jej logo. Jest to trupia czaszka symbol Waffen SS z dwoma ociekającymi krwią tasakami. Pod zdjęciem bramy nazistowskiego obozu koncentracyjnego z napisem "Arbeit macht frei" Andreas H. umieścił napis informujący, że takie miejsce doskonale nadaje się dla napływających do Niemiec azylantów.

Takie hasła były zbyt radykalne nawet dla grupy HoGeSa, czyli Hooligans gegen Salafisten (Chuligani przeciwko salafitom), która zbulwersowała opinię publiczną w Niemczech ubiegłej jesieni, organizując antyislamskie demonstracje w Kolonii i Hanowerze. Chuligani nie przyjęli w poczet swych członków jednego z towarzyszy Andreasa H., uznając, że jest zbyt agresywny i nieobliczalny w swej nienawiści do muzułmanów. Hasła antyislamskie głosi też Pegida, utworzona kilka miesięcy temu organizacja Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu. Gromadziła ona na ulicach Drezna nawet 30 tys. przeciwników cudzoziemców, imigrantów ekonomicznych czy azylantów. – Pegida to ruch protestu napędzany obawą o przyszłość, utratą zdobyczy państwa socjalnego i stabilizacji, brakiem sprawiedliwości społecznej i postępującymi zmianami społecznymi – tłumaczy prof. Werner Patzelt, politolog z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie.

Niechęć czy wręcz nienawiść do islamu stała się hasłem wzywającym pod sztandary Pegidy wszystkich, którzy chcą "przywrócić Niemcy Niemcom". Jej twórca Lutz Bachmann wie, jak tego dokonać. – Za pomocy referendum. Niech Niemcy sami zadecydują, a nie elita polityczna kierująca się nakazami poprawności politycznej – przekonywał Bachmann.

Rozczarowani obywatele

Badania wykazują, że 44 proc. Niemców negatywnie ocenia azylantów. We wschodnich landach to nawet 55 proc. Wynik referendum nie byłby tak jednoznaczny, jak życzyłaby sobie Pegida. Skąd jednak ponad 200 napaści na muzułmanów w roku ubiegłym w samym tylko Berlinie, gdzie mieszka 250 tys. muzułmanów? Skąd 150 przypadków demolowania i podpaleń schronisk azylantów? Jedno z nich usiłował podpalić w lutym tego roku nawet stateczny 39-letni doradca finansowy, ojciec rodziny. Dlaczego? Nie chciał takiego przybytku w sąsiedztwie swego domu. Wziął sprawy w swoje ręce, gdy władze nie zareagowały na protesty jego i sąsiadów. Podobnie jak członkowie Oldschool Society, którzy nie mogą ścierpieć, że w ich kraju panoszą się muzułmanie, a rząd przygląda się temu spokojnie. Tak samo czynią zwolennicy Pegidy, którzy nie protestują jednak za pomocą bomb czy kanistrów z benzyną. – Wszystkich łączy przekonanie, że państwo zawiodło, że w imię niezrozumiałych zasad chowa głowę w piasek, więc obywatelom nie pozostaje nic innego, jak je zastąpić własnym działaniem – analizuje Kai Hirschmann z Centrum Badań nad Terroryzmem w Essen.

Co ciekawe, Niemcy nie są krajem szczególnie rasistowskim. Tak wynika ze szczegółowych badań Fundacji im. Friedricha Eberta przeprowadzonych w kilku wybranych krajach Europy. Na pytanie, czy istnieje naturalna hierarchia pomiędzy rasą białą a czarną, twierdząco odpowiedziało 30,5 proc. Niemców, 34,6 proc. Brytyjczyków, 38,5 proc. Francuzów, 41,6 proc. Polaków i aż 45 proc. Portugalczyków. Jednak to w Niemczech rodzą się pomysły krwawej rozprawy z islamem. Czy nie panuje tam pewien sprzyjający klimat dla radykalnych i ostatecznych rozwiązań jak za czasów nazistowskich, kiedy niemiecki antysemityzm przerodził się w Holocaust? – To zbyt daleko idąca interpretacja. W każdym kraju jest pewien odsetek zwykłych idiotów – tłumaczy oględnie Kai Hirschmann.

Niemieckie meczety

Niemcy są drugim po Francji państwem Unii Europejskiej o najliczniejszej populacji muzułmańskiej. Wyznawców islamu jest w Republice Federalnej 4,7 mln, co stanowi 5,8 proc. ludności kraju. Z tego tylko 1,9 mln posiada obywatelstwo niemieckie, zaś większość to imigranci (niekiedy nawet w drugim pokoleniu). Konwertytów pochodzenia niemieckiego jest od 15 do 20 tys. Ponad 63 proc. muzułmanów w Niemczech pochodzi z Turcji (ponad 3 mln, w tym 1,6 mln obywateli tureckich). Turcy są też zdecydowanie najbardziej zasymilowani i aktywni społecznie. Największe skupiska ludności muzułmańskiej to duże miasta – Berlin, Kolonia, Frankfurt, Stuttgart, Dortmund, Essen, Duisburg, Monachium i Hamburg. Zdecydowanie najmniej muzułmanów żyje na obszarze dawnej NRD. Wyznawany przez muzułmanów w Niemczech islam jest na ogół liberalny, zaś w praktykach religijnych udział bierze i przestrzega świąt koranicznych zaledwie 10 proc. muzułmanów. Niepokój budzą jednak małe, ale bardzo aktywne grupki radykałów prowokujące lokalne konflikty, jak choćby w Wuppertalu, gdzie islamiści próbowali organizować „straż szariacką”. W Niemczech zwerbowano ok. 300-400 dżihadystów walczących po stroniePaństwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Rozgłos zyskała Niemiecka Brygada Millatu Ibrahim zorganizowana przez byłego rapera Denisa Cusperta, który występuje pod przydomkiem Abu Talha al-Almani. Charakterystyczny, zwłaszcza dla nowych imigrantów jest stosunkowo wysoki przyrost naturalny. Niższy jest natomiast poziom edukacji (studia wyższe kończy np. 5 proc. młodzieży ze środowisk islamskich, a maturę uzyskuje 25 proc.; wśród nie-muzułmanów to odpowiednio 19 i 56 proc.), co jednak związane jest też z niższym statusem materialnym imigrantów.

Artykuł ukazał się w 23/2015 numerze "Wprost". Najnowsze wydanie można zakupić w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski orazw wersji do słuchania oraz na  AppleStoreGooglePlay.