Mariusz Staniszewski: Dwie twarze PiS

Mariusz Staniszewski: Dwie twarze PiS

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Staniszewski, zastępca redaktora naczelnego tygodnika “Wprost“ (fot.Arek Markowicz/Wprost)
Po ogłoszeniu składu rządu przez Beatę Szydło zawiedzeni mogą być ci , którzy sądzili, że PiS to będzie taką Platformą, tylko że w nieco bardziej twardym wydaniu. Czyli że będzie to ekipa, która nie tylko zadba o ciepłą wodę, ale także przyjrzy się kranowi.

Nic z tego: PiS jest PiS-em i PiS-em zostanie. A to oznacza, że ważne miejsce zajmują tam Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński i Zbigniew Ziobro – nawet jeśli ten ostatni zdradził i powrócił po wyborczej porażce. O tym, że tak musi być pokazały wyniki wyborów. Wszyscy ci politycy uzyskali świetne wyniki w swoich okręgach. Stosując więc demokratyczne kryteria, nie było powodu, by po zwycięstwie nie zajmowali wysokich stanowisk w rządzie. Jednak mylą się ci, którzy źródeł nadchodzącej rewolucji szukaliby właśnie w działaniach tych ludzi. Jeśli dokona się prawdziwa zmiana to jej autorami będą ci, o których dziś jest nieco ciszej.

Mateusz Morawiecki, nowy wicepremier i minister rozwoju i Paweł Szałamacha może i są dla rynków finansowych gwarancją stabilizacji, ale z pewnością będą w stanie skutecznie opodatkować banki. Morawiecki jako prezes jednego z największych polskich banków doskonale zna sposoby transferowania za granicę kapitału. Nigdy nie ukrywał, że kapitał posiada narodowość, więc można sobie wyobrazić, że za wszelką cenę będzie starał się opodatkować działające w Polsce zagraniczne korporacje. Jeśli to rzeczywiście się stanie, będzie to oznaczać koniec uprzywilejowanej pozycji firm z obcym kapitałem w naszym kraju. Rozpocznie się wtedy realna konkurencja podmiotów polskich i zagranicznych, bo jedne i drugie płacą podobne podatki, będą grały według tych samych reguł. Dodatkowo Paweł Szałamacha, jako jeden z autorów programu PiS jest zwolennikiem przyznawania ulg innowacyjnych firmom, które stawiają na rozwój. Jeśli uda mu się to przeprowadzić pozycja polskiego biznesu wzrośnie jeszcze bardziej.

Równie interesująca jest nominacja Konrada Szymańskiego na ministra ds. europejskich. Ten w sumie mało znany w kraju polityk, jest osobą o rzadko spotykanym u nas formacie. To nie tylko osoba znająca mechanizmy rządzące Unią Europejską, ale także znająca większość znaczących unijnych polityków. Na to wszystko nakłada się jeszcze głęboka wiedza filozoficzno-prawniczo-historyczna systematyzująca sposoby rozwiązywania europejskich problemów przez największych graczy na kontynencie. Szymańskiemu nie można więc zarzucić tego, że boi się Europy i jej nie rozumie – on ją rozumie i wie doskonale nie jak zdefiniowane są w niej interesy Polski, ale także Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii.

Największą zagadką pozostaje dziś pozycja przyszłej premier Beaty Szydło. Negocjacje w sprawie tworzenia rządu pokazały, że jej pozycja w partii jest słabsza niż wynikałoby to z przebiegu kampanii. Nie wiemy, czy po nominacji jej znaczenie wzrośnie, czy też będzie słabym premierem wśród silnych ministrów. Jeśli prawdziwy okaże się drugi wariant i Szydło stanie się jedynie koordynatorem prac szefów poszczególnych resortów, to znajdziemy się w sytuacji, w której nie dojdzie gruntownej reformy państwa. Silni ministrowie będą w stanie dokonać zmian sektorowych, ale nie będzie temu towarzyszyła wielka spójna strategia.

I tak na przykład Zbigniew Ziobro będzie być może w stanie wprowadzić do sądów element społecznej kontroli, Mariusz Kamiński tak zreformować służby specjalne, by ograniczyły wyłudzenia VAT, a Antoni Macierewicz połączy ściślej przemysł zbrojeniowy z polską armią, ale będą to robić na własną rękę. Brak koordynacji w takich sytuacjach bywa często zabójczy, bo generuje powstawanie szeregu konfliktów jednocześnie. A jak kończy się rządzenie przez zarządzanie kryzysem już doskonale wiemy.