Tradycja nawiedzonych rycerzy wiary, czyli u źródeł dżihadu

Tradycja nawiedzonych rycerzy wiary, czyli u źródeł dżihadu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ibrahim Pasza - XIX-wieczna rycina francuska przedstawiająca najzdolniejszego egipskiego dowódcę wojskowego 
Państwo Islamskie nie stworzyło żadnej nowej ideologii. Kontynuuje jedynie tradycję nawiedzonych rycerzy wiary zapoczątkowaną na Półwyspie Arabskim w XVIII w.

Organizacja Daesz, sama siebie nazywająca Państwem Islamskim, tworząca quasi-państwową strukturę w Iraku i Syrii, a także stojąca za większością współczesnych aktów terroru, przez ludzi Zachodu traktowana jest jako coś dotąd niespotykanego. Tymczasem chociaż przywódcy samozwańczego kalifatu z Abu Bakrem al-Baghdadim na czele rzeczywiście wprowadzili wiele unowocześnień – wynikających choćby ze stosowania nowoczesnej techniki wojskowej i komunikacji społecznej – to jednak prochu nie wymyślili. W istocie kontynuują tradycję skrajnego radykalizmu islamskiego, która narodziła się dwa i pół wieku temu na Półwyspie Arabskim. U jej źródeł leżało przekonanie o konieczności powrotu do „prawdziwych źródeł” islamu, czyli porządku ustanowionego przez proroka Mahometa w VII w. Najkrócej rzecz ujmując, chodzi o nierozłączność państwa i religii, która powinna regulować wszelkie aspekty życia – od rodziny i pracy po system prawny i strukturę państwa.

Kolebka Saudów

Pierwsze nowożytne państwo islamskie oparte na całkowitym prymacie religii powstało w 1744 r. na centralnych obszarach współczesnej Arabii Saudyjskiej. Jego początki wydawały się tak niegroźne, że nikt w regionie nie przejął się fantazjami nawiedzonego sunnickiego kaznodziei Mohameda ibn Abd al-Wahhaba. W rzeczy samej nie brakowało wówczas duchownych mieniących się odkrywcami prawd objawionych. Znalazł on jednak poplecznika i opiekuna w osobie emira Ad-Dirii, w niewiele znaczącym regionie w środku pustynnej Arabii. Emir nazywał się Mohamed ibn Saud. Osobom cokolwiek wiedzącym o Bliskim Wschodzie oba nazwiska muszą brzmieć znajomo, i to bynajmniej nie przypadek. Emir stał się bowiem protoplastą potężnej dziś królewskiej rodziny Saudów, sprzymierzony z nim kaznodzieja stworzył zaś podstawy wahabizmu. To podstawowa „szkoła prawna” ustanawiająca porządek w saudyjskiej monarchii i coraz skuteczniej eksportowana w inne regiony świata islamu dzięki naftowemu eldorado, jakie stało się udziałem pustynnego państwa po II wojnie światowej.

Krótko po powstaniu sojuszu obu przywódców rozpoczęło się nawracanie mieszkańców emiratu Ad-Dirii na „właściwą” wersję islamu, czyli tauhid. Zgodnie z nią zasady prawdziwej religii oprócz samego Mahometa ogłosili tylko trzej pierwsi kalifowie, wszyscy kolejni zaś zbłądzili już na drogę złej interpretacji Koranu. Religia głoszona przez Al-Wahhaba była tak ortodoksyjna, że zakazano oddawania czci nawet najbardziej szanowanym i uznawanym przywódcom religijnym i zasłużonym imamom (to dlatego współcześni dżihadyści zabrali się do niszczenia mauzoleów i grobów świętych mężów). Z czasem oddawanie czci komukolwiek poza Bogiem zrównano z bałwochwalstwem,a zasada ta była tak surowa, że zlikwidowano tradycyjne wcześniej obchody urodzin samego Proroka. Cześć i chwała należy się tylko Allachowi (Bogu), a pilnowanie tego porządku jest obowiązkiem i przywilejem tylko jednego ziemskiego władcy, czyli kalifa. Oczywiście może być nim tylko Ibn Saud i jego następcy. Kara za podawanie tych zasad w wątpliwość może być tylko jedna: śmierć. Wreszcie Al-Wahhab ogłosił dżihad nieustający, czyli ciągłą walkę o czystość religii skierowaną przeciwko niewiernym i heretykom. Do tej ostatniej kategorii bez problemu zaliczono mniej ortodoksyjnych muzułmanów i beduinów, z którymi Ibn Saud toczył odwieczne wojny. Plemienne i klanowe wewnętrzne konflikty Arabów nie były w tamtych czasach niczym niezwykłym. O dżihadzie we współczesnym rozumieniu zwalczania przedstawicieli innych religii nie mogło być zresztą mowy, chrześcijańskich kafirów (niewiernych) w okolicy było bowiem jak na lekarstwo. Europejczyków poza zapewnieniem spokojnej żeglugi na morskiej drodze handlowej do Indii jałowy Półwysep Arabski w ogóle nie interesował.

Cały tekst przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który  trafił do kiosków we wtorek, 29 marca 2016 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchania oraz na  AppleStore i GooglePlay .