NATO będzie ćwiczyć w Polsce atak hybrydowy. "Po raz pierwszy ćwiczymy procedury przed wybuchem konfliktu"

NATO będzie ćwiczyć w Polsce atak hybrydowy. "Po raz pierwszy ćwiczymy procedury przed wybuchem konfliktu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. plut.Patryk Cieliński/Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych) 
Podczas największych w Polsce manewrów NATO żołnierze będą ćwiczyli atak hybrydowy. Podobny do tego, jaki miał miejsce na Ukrainie. To pokazuje realne zagrożenia dla naszego kraju.

Ryk samolotów bojowych, nisko lecące śmigłowce uderzeniowe, czołgi, transportery, a na torach eszelony wiozące działa samobieżne, artyleryjskie radary i mosty szturmowe. A wszystko podąża na Wschód. Ale spokojnie, to nie wojna, tylko największe od dziesięcioleci ćwiczenia wojskowe – „Anakonda 2016”. W pobliżu elektrowni w Olsztynie pojawiają się grupy młodych ludzi. Obserwują, fotografują i znikają. Dwa tygodnie później te same bandy widziane były na dworcu kolejowym. Z kolei w innym mazurskim mieście – Giżycku, w pobliżu jednostki wojskowej kręci się kilku rosłych wyrostków. Interesują ich bramy, zabezpieczenia, żołnierze. Wygląda na to, że to jakieś oddziały paramilitarne.

Historyczna "Anakonda"

Tak może wyglądać początek wojny hybrydowej albo jeden ze scenariuszy ćwiczenia „Anakonda”. Tegoroczne manewry będą wyjątkowe. – Do tej pory nie mieliśmy ćwiczeń przygotowanych z tak wielkim rozmachem i tak perfekcyjnie – mówi mjr Agnieszka Kossowska z biura prasowego Dowództwa Operacyjnego RSZ, które zajmuje się przygotowaniem manewrów. Tym razem wyjątkowe będzie wszystko, począwszy od scenariusza. Wojsko nie odeprze ataku nieprzyjaciela, jak to robiło od 2006 r., kiedy „Anakondę” zorganizowano po raz pierwszy. Armia teraz musi reagować na tzw. zdarzenia poniżej progu wojny. Może to być atak terrorystyczny, dywersja, sterowane niepokoje społeczne, które prowadzą do destabilizacji państwa. Ćwiczenia „Anakonda” są organizowane co dwa lata.

"Wislandia" znika

Dotychczas jednak tło taktyczne, czyli hipotetyczne położenie geograficzne, historyczne, gospodarcze, społeczne czy polityczne, w jakim manewry były osadzone, opierało się na prostym założeniu: siły „Monady” i „Barii” – mocarstwa zła – zwykle pod pozorem ochrony mniejszości narodowej, z lądu, powietrza i wody atakują terytorium „Wislandii”. Wojsko musi zatrzymać natarcie i przejść do tzw. zwrotu zaczepnego. Tym razem ten schemat znika. Pojawiają się za to, tak jak na Ukrainie, zielone ludziki. – W scenariuszu ćwiczenia nie został wskazany agresor. Zakładamy, że jakieś grupy paramilitarne przenikną na nasze terytorium. Obserwują ważne obiekty, prowadzą akcje dywersyjne. Po raz pierwszy ćwiczymy procedury przed wybuchem konfliktu – mówi ppłk Piotr Walatek, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego RSZ. Dlatego częścią „Anakondy” będzie także sprawdzenie pozamilitarnego systemu reagowania kryzysowego na poziomie państwa i pięciu wybranych województw oraz powiatów i gmin. Nowe będzie też tło taktyczne. Wojsko po raz pierwszy będzie ćwiczyć na NATO-wskim opracowaniu o kryptonimie „Skolkan 1”.

Cały artykuł przeczytać można w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który  trafił do kiosków w poniedziałek, 11 kwietnia 2016 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchania oraz na  AppleStore i GooglePlay.