Polska otworzy granicę dla dezerterów z obwodu kaliningradzkiego? „Sytuacja jest bardzo dynamiczna”

Polska otworzy granicę dla dezerterów z obwodu kaliningradzkiego? „Sytuacja jest bardzo dynamiczna”

Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Źródło: Newspix.pl
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch oświadczył, że Polska nie planuje obecnie otwarcia granicy z obwodem kaliningradzkim dla dezerterów z armii rosyjskiej. – Ale sytuacja jest bardzo dynamiczna. Za kilkanaście godzin możemy być w zupełnie innym punkcie – zastrzegł Soloch na antenie telewizji „Polsat”.

W środę, 21 września, Władimir Putin wygłosił orędzie do narodu, w którym poinformował o przeprowadzeniu częściowej mobilizacji.

To pierwsza tego typu decyzja w Rosji od zakończenia II wojny światowej. Mobilizacji nie ogłoszono nawet w trakcie trwającej blisko dekadę – tj. od grudnia 1979 r. do lutego 1989 r. – wojny Związku Radzieckiego z Afganistanem.

Rosja straciła na Ukrainie ponad 50 tys. żołnierzy

Armii rosyjskiej brakuje bowiem żołnierzy, których można skierować do walk na Ukrainie, a właściwie stawić opór odnoszącej sukcesy kontrofensywie armii ukraińskiej.

Przypomnijmy, że w jej wyniku okupanci zostali niemal całkowicie wypchnięci z obwodu charkowskiego, a w trakcie odwrotu odnieśli oni dotkliwe i upokarzające straty.

Jak wynika z opracowanych przez władze Ukrainy szacunków, Rosja straciła dotychczas nad Dnieprem ponad 50 tys. żołnierzy. Liczba ta obejmuje zabitych, rannych i wziętych do niewoli. Dla porównania, w trakcie wspomnianej napaści na Afganistan zginęło ok. 15 tys. radzieckich żołnierzy, a ok. 50 tys. odniosło rany.

Przez Rosje przetoczyły się antywojenne protesty

Zgodnie z decyzją Putina, pod broń zostanie powołanych 300 tys. mężczyzn. Mobilizacja dotyczy jednak wyłącznie tych, którzy odbyli w przeszłości służbę w wojsku.

Mimo tego, w wielu miastach Rosji odbyły się w środowy wieczór antywojenne protesty. Zostały one spacyfikowane przez służby porządkowe, które zatrzymały ok. tysiąca protestujących.

Kolejnym znakiem narastającej paniki w rosyjskim społeczeństwie są ucieczki za granicę. Niedługo po wygłoszeniu orędzia przez Putina, na przejściach granicznych – przede wszystkim z Finlandią, Gruzją, Mongolią i Kazachstanem – utworzyły się kilometrowe kolejki samochodów, zaś bilety lotnicze za granicę rozeszły się mgnieniu oka.

Ogromny garnizon w obwodzie kaliningradzkim

Należy spodziewać się, że znaczny procent powołanych do rosyjskiej armii będzie pochodzić z graniczącego z naszym krajem obwodu kaliningradzkiego.

Eksklawa Rosji nad Bałtykiem stanowi bowiem najbardziej zmilitaryzowany region w całej Europie i jeden z najsilniejszych garnizonów armii rosyjskiej.

Średnio co trzeci mieszkaniec obwodu kaliningradzkiego jest z nią w jakimś stopniu powiązany. Tłumacząc to w bardziej obrazowy sposób: albo sam służy w wojsku, albo ma w rodzinie żołnierza, albo pochodzi z wojskowej rodziny.

„Mogą przenikać na teren tych krajów dywersanci”

W czwartkowy poranek, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch gościł w programie „Polityczne graffiti” na antenie telewizji „Polsat”. W trakcie rozmowy padło pytanie, czy władze Polski rozważają wpuszczanie mieszkańców obwodu kaliningradzkiego, którzy chcieliby uciec przed powołaniem do armii.

Soloch oświadczył, że na chwilę obecną taki scenariusz nie jest rozważany. Podkreślił, że otwarcie granicy dla rosyjskich dezerterów wiązałoby się ze sporym ryzykiem.

- Kraje bałtyckie podjęły decyzję, że nie będzie żadnych ulg, jeśli chodzi o wpuszczanie Rosjan. Po prostu jest ryzyko działań hybrydowych, ryzyko prowokacji pod płaszczykiem dezercji. Mogą przenikać na teren tych krajów dywersanci czy ludzie związani z rosyjskimi siłami zbrojnymi. Musimy zweryfikować skalę tych odmów i paniki, jeżeli taka jest. Te obrazki, które możemy znaleźć w mediach społecznościowych robią wrażenie, tj. kilometrowe kolejki na przejściach granicznych, tłumy młodych ludzi. Oceńmy skalę tych zdarzeń – tłumaczył szef BBN.

„Za kilkanaście godzin możemy być w zupełnie innym punkcie”

Soloch zastrzegł, że zaprezentowane przez niego stanowisko może jednak ulec zmianie.

- Chociaż wydaje się, że akcja tego typu, próby dezercji, ucieczki były masowe, liczone w tysiącach, to nasze działania powinniśmy koordynować z pozostałymi państwami regionu, przede wszystkim z Bałtami, a także z aspirująca do NATO Finlandią, czyli z państwami frontowymi (...) Ale sytuacja jest bardzo dynamiczna. Za kilkanaście godzin możemy być w zupełnie innym punkcie – uzupełnił Soloch.

Czytaj też:
Jaki będzie kolejny krok Putina? Gen. Pacek: To może być zaskoczenie dla wszystkich

Źródło: polsatnews.pl