Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, grupa mężczyzn zebrała się za pośrednictwem internetu, kiedy pierwszy z nich opisał swój przypadek. Randall Deverall w rozmowie z polskimi dziennikarzami twierdził, że został zaproszony na ulicy na darmowego drinka przy ul. Mikołajskiej w centrum Krakowa. Kiedy już wszedł do środka i wypił przyniesiony mu napój alkoholowy, poczuł się nietypowo, jakby oprócz alkoholu dosypano mu dodatkowych środków odurzających. Podobne poczucie mieli też inni mężczyźni.
Narkotyki w drinku?
Po pierwszym darmowym drinku otępiałym mężczyznom donoszono kolejne, podczas gdy ich uwagę odwracała prywatna tancerka. Płatność za napoje od tego momentu możliwa była tylko kartą. Za każdym razem zagranicznym turystom przynoszono jednak po kilka terminali, tłumacząc to problemami technicznymi. Otępiali mężczyźni godzili się na tego typu rozwiązanie i po pewnym czasie opuszczali lokal z rachunkami na kilka tysięcy złotych. Potwierdzenia zapłaty tancerki miały wsuwać im do kieszeni tuż przed wyjściem.
Co mogło się wydarzyć?
– Możemy mieć do czynienia z oszustwami popełnianymi w dwojaki sposób. Po pierwsze, klient jest informowany o odrzuceniu jego transakcji i proszony o dokonanie kolejnej płatności przez inny terminal, podczas gdy w rzeczywistości już pierwotna transakcja zostaje zrealizowana. Po wtóre, jest przekonywany, że cena na wyświetlaczu terminalu wyrażona jest w złotówkach, choć w rzeczywistości jest w innej walucie – w przypadku Johna w dolarach nowozelandzkich, czyli drink lub usługa kosztowały ponad dwa razy więcej, niż był o tym zapewniany – tłumaczył na łamach „Wyborczej” adwokat Filip Curyło, reprezentujący grupę.
Odpowiedź klubu
– Mój klient stanowczo podkreśla, że transakcje zapłaty kartą są na bieżąco monitorowane i nie zdarzyło się, by kolejne transakcje następowały bezpośrednio po sobie, np. minuta po minucie. W klubie, który reprezentuję, transakcje są przedzielone co najmniej kilkunastoma minutami przeznaczonymi na występ artystyczny, w trakcie którego klient otrzymuje szampana. Poza tym, gdyby transakcja nie była akceptowana przez terminal płatniczy, dla klienta nie zostałaby wykonana jakakolwiek usługa – odpowiadał adwokat reprezentujący krakowski klub nocny.
Czytaj też:
Cocomo zbankrutowało? "To tylko zmiana szyldu. Wszystko bez zmian"