„GW”: Koszmarny sierociniec w Kamerunie, czyli skandal wokół misji katolickiej

„GW”: Koszmarny sierociniec w Kamerunie, czyli skandal wokół misji katolickiej

Dariusz Godawa z podopiecznymi
Dariusz Godawa z podopiecznymi Źródło: Facebook / Dariusz Godawa Misja-Kamerun
Dziennikarze „Gazety Wyborczej” rozpoczęli publikację serii artykułów na temat „koszmarnego sierocińca” prowadzonego w Kamerunie przez byłego dominikanina, Dariusza Godawę. To częsty gość TVP, chwalący się swoimi dokonaniami na antenie tej telewizji.

Dariusz Godawa od dwóch lat nie jest już dominikaninem, ale nadal występuje pod tym mianem w Telewizji Polskiej, gdzie opowiada o śpiewaniu polskich kolęd z afrykańskimi dziećmi. Podkreśla też, że w prowadzonym przez niego sierocińcu uczą się one o Janie Pawle II. Niestety, jak pokazuje śledztwo „Gazety Wyborczej”, pobyt w jego ośrodku nie jest wcale tak sielankowy.

Piotr Żytnicki i Jędrzej Pawlicki przypomnieli, że w 2009 roku w prowadzonym przez Polaka domu dziecka zginęło dwóch chłopców. Zawalił się na nich budynek, kiedy byli zamknięci na noc w toalecie, za karę. 11 i 12-latek mieli zapomnieć o nakarmieniu psów Godawy. Zakonnik po zatrzymaniu przez lokalne służby szybko wyszedł za kaucją i na pewien czas wrócił do Europy.

Już w 2011 roku mężczyzna wrócił do Kamerunu i otrzymał w opiekę inny sierociniec. W 2012 wizytowała go Anna Sobków, która w swoim sprawozdaniu do prowincjała Krzysztofa Popławskiego wskazała szereg nieprawidłowości w działaniu ówczesnego zakonnika.

Dzieci jedzą raz dziennie

Kobieta wskazała, że dzieci z domu dziecka Godawy budzone są o 5 rano, ale karmione są tylko raz dziennie, dopiero wieczorem. Rzadko jedzą ryby, mięso czy owoce. Dyrektor placówki raczy się z kolei pięcioma porządnymi posiłkami, przygotowywanymi przez jego osobistą kucharkę. Je przy stole, podczas gdy jego podopieczni na podłodze. Resztki ze swojego stołu mężczyzna zostawia dzieciom.

facebook

Kluby ze striptizem

Z relacji wolontariuszki wynika, że Godawa miał stale odwiedzać nocne kluby ze striptizem, do których zabierał pełnoletnie dziewczyny ze swojego ośrodka. Miał obiecać jednemu z gości, że w zamian za darowizny na dom dziecka przekaże mu nagie fotografie swojej podopiecznej. Dominikanie wiedzieli o wszystkim już w 2013 roku, jednak nie podjęli zdecydowanych kroków w sprawie swojego zakonnika. Na kolejne dni planowane są dalsze publikacje w tej sprawie.

Czytaj też:
Matka Boska show. „Mistyczka i stygmatyczka” z Włoch czaruje Polaków. Jezuita: „To szarlataneria”

Źródło: Gazeta Wyborcza