Skandal z pochowaniem Polaka w Austrii. Policja kieruje sprawę do sądu

Skandal z pochowaniem Polaka w Austrii. Policja kieruje sprawę do sądu

Pogrzeb, zdjęcie ilustracyjne.
Pogrzeb, zdjęcie ilustracyjne. Źródło:Shutterstock
Policja, która nie poinformowała o śmierci Polaka w Austrii, nie chce pokryć kosztów pogrzebu. Blokuje to rodzinie zmarłego możliwość ściągnięcia ciała do kraju. Stanęło więc na tym, że sprawa trafi przed sąd.

Do Komendy Głównej Policji 22 czerwca wpłynęła informacja o śmierci obywatela Polski na terenie Austrii. Bliscy mężczyzny informację tę otrzymali jednak dopiero 10 sierpnia. Z uwagi na zwłokę, austriacka policja nie dostała żadnych informacji na temat woli rodziny co do pogrzebu i podjęta została decyzja o pochówku na miejscu na koszt państwa. Policja nie była w stanie udzielić rodzinie zmarłego żadnych informacji w tej sprawie.

Polaka pochowano w Austrii bez wiedzy rodziny

O sprawie opowiedziała córka zmarłego, która stwierdziła, że policjanci tłumacząc swoją niewiedzę stwierdzili, że „nie byli w stanie ustalić” żadnych szczegółów.

– Weszliśmy na taką stronę austriacką, gdzie wystarczy tylko wpisać PESEL. Wpisaliśmy PESEL taty i wyskoczyła nam data i miejsce pochówku, dokładna alejka i numer grobu. Wszystkiego dowiedzieliśmy się sami – opowiedziała kobieta w rozmowie z RMF FM. – Gdybyśmy dowiedzieli się wcześniej, to tata byłby już z nami, zostałby pochowany godnie, moglibyśmy przy tym uczestniczyć. Ktoś pochował go bez naszej zgody, kilkaset kilometrów od nas. To jest chore – stwierdziła.

– Ustaliliśmy, że podpisujemy umowę z firmą pogrzebową w Austrii, która obsługuje tatę – od razu go kremuje, dostajemy pozwolenie i jedziemy po urnę. Dostaliśmy jednak wiadomość, że nie wydadzą taty, dopóki nie zapłacimy 4 tys. euro za pochówek – dodawała kobieta.

Córka zmarłego nie zamierzała przyjąć do wiadomości tłumaczeń policji, która twierdzi, że informacja o śmieci jej ojca „gdzieś utknęła”. – To jest po prostu coś żałosnego, to jest niedopuszczalne tłumaczenie z ich strony. Mogliby zamilknąć, a nie głupio się tłumaczyć – mówiła. – Ja tego nie popuszczę, bo tak nie powinno być. Tu chodzi o człowieka, o ojca, o męża. To jest po prostu niedopuszczalne – zaznaczała.

Policja kieruje sprawę do sądu

Po nagłośnieniu sprawy przez media, przedstawiciele policji pojawili się u rodziny zmarłego. Po przeprosinach zaproponowali podpisanie dokumentu, który miał zakończyć całą sytuację. Pismo napisane było w imieniu żony zmarłego, która argumentując to trudną sytuacją materialną, prosiła o udzielenie pomocy finansowej. Zabrakło w nim za to choćby zdania o zaniedbaniach urzędników lub zadośćuczynieniu za błąd.

– Nie było żadnej wzmianki, że to państwo zawaliło i oni powinni za to ponieść koszty, a nie, że my poczuwamy się do tego. To oni powinni się poczuwać. Jeśli nam zapłacą, to zakańczamy sprawę – irytowała się Ewelina Daniec.

Dziennikarze RMF24.pl we wtorek 24 października dowiedzieli się, że policja skieruje całą sprawę do sądu. jednym z argumentów takiej decyzji ma być fakt, że rodzina domaga się nie tylko zwrotu kosztów pogrzebu, ale też zadośćuczynienia za poniesione krzywdy moralne. Komenda Główna Policji uznała, że to sąd powinien zadecydować o takiej kwestii oraz o wysokości ewentualnego zadośćuczynienia.

Czytaj też:
Takiego widoku na stacji paliw jeszcze nie mieli. Kierowca pompował oponę gaśnicą
Czytaj też:
Wpadka w „Rolnik szuka żony”. Zapomniała, że ma mikrofon?

Opracował:
Źródło: RMF 24