Iwona z Zabrza oraz Sylwia z Gliwic opowiedziały w programie „Interwencja” o nieuczciwej najemczyni, która nie płaci rachunków, a później niszczy mieszkania. Jak podkreślały, jest to osoba zadbana, z dzieckiem, sprawiająca dobre wrażenie. Obie kobiety wynajęły jej odremontowane mieszkania. Obie nie spodziewały się, co zastaną po ucieczce lokatorki.
Najemczyni niszczyła lokale
– Wszystko było w porządku. Widziała, do jakiego czystego mieszkania wchodzi. Podatek odprowadzaliśmy co miesiąc, bo chciałam, żeby wszystko było legalnie, tak jak trzeba było – zaznaczała pani Sylwia.
– Problemy się zaczęły, jak przyszło do zapłaty za ogrzewanie. Przyszedł rachunek 1800 zł. Ja mówię: Boże, za co? No i potem się zaczęło. Jeden miesiąc nie płaciła, drugi nie płaciła. No i w lipcu, jak byliśmy na wakacjach, 24 lipca dostałam wiadomość, że zdewastowała mi mieszkanie i wyszła po prostu. Usiadłam na podłodze i płakałam, bo wiem, ile mnie to kosztowało – opowiadała.
Zniszczenia w opuszczanym mieszkaniu
Pani Iwona z kolei przez trzy miesiące nie mogła wejść do własnego mieszkania, które wynajęła 31-latce. – Zaczęła mi w ratach płacić. Tłumaczyła tym, że ona to zapłaci, bo nie ma dla niej problemu, bo nie są to dla niej duże pieniądze – opowiadała.
– Co umówiłam się i przyjechałam, to nagle musiała pojechać do mamy, nagle do pracy. Wujek, dziadek chory i jechała do hospicjum niby. Później jakieś spóźnione wakacje. Były rożne bzdury – dodawała. Nie mogąc spotkać kobiety, wysłała jej wypowiedzenie listownie.
– W końcu z policją weszłam do mieszkania i zobaczyłam, że wszystko jest rozwalone, dosłownie. Kuchnia, która kosztowała kilka tysięcy, została porysowana, łazienka jest cała zniszczona. Mały pokój, duży, wszystko rozwalone – ściany, sufity – wyliczała.
Umowy okazjonalne nie uchroniły właścicieli mieszkań
Obie kobiety wynajmowały mieszkanie na podstawie umowy okazjonalnej, potwierdzonej u notariusza. Oznacza to, że w obu przypadkach wskazano miejsce, do którego najemca mógłby wyprowadzić się w przypadku naruszenia umowy. Kobieta wskazała w tych umowach mieszkanie swojej matki. Ta z kolei na widok dziennikarzy zaczęła uciekać.
Ostatecznie matka 31-latki przyznała, że jej dziecko jest dorosłe i ona nie może wiele w jej sprawie zrobić. Przyznała, że wie o obu zdemolowanych mieszkaniach. Nie umiała wytłumaczyć, dlaczego po zniszczeniu pierwszego, nadal poręczyła za nią przy drugim. – No, nie powinnam poręczyć. To ja wiem, że ten błąd po prostu zrobiłam – odpowiadała. Sprawa trafiła do prokuratury.
Czytaj też:
Oddał mocz na grób syna Sylwii Peretti. Jest wyrok sąduCzytaj też:
Szkoła w Wałbrzychu pod ostrzałem snajpera. Kulka przeleciała obok głowy dziecka