W ubiegłym tygodniu Krakowskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt przyciągnęło uwagę mediów ze względu na spektakularny odzew na akcję „Mrozy”. Pracownicy schroniska apelowali, by przygarnąć zwierzęta na czas siarczystych mrozów. W ślad za krakowskim schroniskiem poszły inne, które nie zdołały zabezpieczyć swoich zwierząt przed bardzo niskimi temperaturami (m.in. w Olsztynie).
W niedzielę po południu, 7 stycznia, akcja zakończyła się, gdy do domów tymczasowych trafiły wszystkie zagrożone zwierzęta.
Jaki był bilans akcji? W poniedziałek Klaudia Adamczyk z krakowskiego schroniska powiedziała „Wprost”, że na miejscu podpisano już 10 umów adopcyjnych, 21 kolejnych osób zadeklarowało, że chce je podpisać, a 16 psów wróciło do schroniska. Z pozostałymi osobami, które przygarnęły psy na zimne noce, schronisko jest w kontakcie.
– W tej chwili zakończyłam obchód schroniska i odwiedziłam wszystkie psy. Nie zauważyłam, żeby zwierzęta zniosły ten powrót negatywnie. Zauważyłam, że dziś jeden z psiaków podbiegł do mnie i prosił się o głaskanie. Być może ta akcja dała im nadzieje, że ich życie nie zawsze będzie tak wyglądać – oceniła Adamczyk.
Początkowe głosy uznania dla wielkich serc krakowian szybko ustąpiły jednak krytyce. Behawioryści zapraszani do mediów zwracali uwagę na to, że taka akcja to miecz obosieczny – pies, który trafił do domu na chwilę nie rozumie, że była to sytuacja tymczasowa i kilka dni później musi wrócić z domu do kojca. To może oznaczać dla niego traumę.