Pan Grzegorz na łamach Wiadomości Wędkarskich zdradził swoje sposoby na wiosenne szczupaki. Jak opisał „na pierwszy rekonesans wybiera się już w kwietniu”. Sprawdza łowiska i obserwuje pogodę pod kątem temperatury wody oraz migracji ryb. Tarło w przybrzeżnych trawach pozwala zaplanować majowy start. Wędkarz podkreślił, że niektóre ryby kończą cykl tarłowy.
Wędkarz ostrzega przed popełnieniem błędu ws. szczupaków
Pan Grzegorz zwrócił uwagę na ryby, które „pozostają w rejonie trzcinowisk, podwodnej roślinności i grążeli, które – choć niewidoczne jeszcze na powierzchni – pod taflą wody dają schronienie szczupakom czyhającym na łatwy łup, pozwalający im uzupełnić energię straconą podczas tarła”. Jego zdaniem „wielu wędkarzy mimo wszystko omija te miejsca, frustrując się ciągłymi zaczepami i brakiem efektów w postaci atomowych brań”.
Pan Grzegorz wyjaśnia, że „jeśli przynęta utknie w jednej z podwodnych gałązek, a ktoś, chcąc wydobyć wabik, zacznie szarpać wędziskiem, skutecznie spłoszymy wszystkie potencjalne zdobycze”. Dodaje, że ryby też często korzystają ze słonecznej pogody i wysokich temperatur. „Chłodne, wiosenne noce to też znak, że wcale nie musimy zrywać się skoro świt, by trafić w okienko żerowania szczupaków” – zauważył wędkarz.
Wędkarz podzielił się metodą na szczupaki. „Świetnie sprawdza się co roku”
„Wystarczy często kilka rzutów bezpośrednio po roślinności bądź na jej krańcu np. imitacją żaby, by na końcu zestawu zameldował się głodny zbój” – czytamy. Pan Grzegorz przypomniał, że „podobnie jak w przypadku łowienia boleni nie można reagować na pierwsze tempo ataku szczupaka, bo zbyt szybkie zacięcie będzie skutkowało pustym braniem i frustracją”. Wędkarz podkreślił, że „opisana metoda co roku świetnie sprawdza się podczas spaceru wzdłuż płytszych brzegów jezior”.
Zwrócił też uwagę na wszelkiego rodzaju „pieski” i inne powierzchniowe przynęty. Zaznaczył jednak, że „kluczem będzie odpowiednie ich poprowadzenie”. Pan Grzegorz podsumował, że na początku sezonu poleca zwolnienie tempa i powolną prezentację. Jeśli te sposoby nie okażą się skuteczne, wtedy konieczne będzie zejście pod powierzchnię wody. Wędkarz sugeruje w takim wypadku sięgnięcie po „wabiki imitujące niewielkie ryby w rozmiarach 8-12 cm”.
Czytaj też:
Rekord czekał na wędkarza 36 lat. Wystarczyło 0,02 kgCzytaj też:
Złowił gigantycznego niszczuka krokodyla. Wędkarz o rekordzie: Najtrudniejszy połów w życiu