Polka stworzyła imperium „beauty”, ale niewielu zna jej prywatną historię. „Adaś już w moim brzuchu miał pierwsze złamania”

Polka stworzyła imperium „beauty”, ale niewielu zna jej prywatną historię. „Adaś już w moim brzuchu miał pierwsze złamania”

Klaudia Duszyńska
Klaudia Duszyńska Źródło: Archiwum prywatne
Od rodziców niepełnosprawnych dzieci dostaję wiadomości, że nasza historia ich motywuje, że można normalnie żyć. Mam misję, żeby pokazywać, że dzieciaki z niepełnosprawnościami też są fajne, też są cool, też mogą dużo rzeczy robić, też można z nimi podróżować – powiedziała w podcaście „Wprost Przeciwnie” Klaudia Duszyńska, biznesmenka, influencerka, założycielka marki „Hollywood Hair”, mama dwóch synów.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Ile miałaś lat, kiedy zobaczyłaś dwie kreski na teście ciążowym?

Klaudia Duszyńska: 20.

Byłaś młodziutka.

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wygląda macierzyństwo i ewentualne problemy, które też z nim przychodzą.

Jeszcze będąc w ciąży dowiedziałaś się, że synek urodzi się z niepełnosprawnością.

W 22. tygodniu ciąży dowiedziałam się, że coś jest nie tak. Kości długie były znacznie skrócone i skierowano mnie na dalsze badania.

Poszłam do profesora, który zajmował się wadami płodu i usłyszałam tylko jedno zdanie: „Dziecko jest chore”.

Wtedy już wiedziałam, że jest problem, to zaczęło do mnie docierać w jakiś sposób.

Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.

Odcinek dostępny jest w ramach promocji:

Jak głowa dwudziestoletniej dziewczyny zareagowała na to? Jak twoje ciało to przyjęło?

Myślę, że nie miałam wtedy jeszcze świadomości, co mnie dokładnie czeka. Byłam w dużym szoku na początku i bardzo pozytywnie starałam się na to patrzeć. Razem z mężem staraliśmy się od razu szukać rozwiązań, na zasadzie: „Co zrobimy jeżeli będzie tak czy inaczej”.

Szukaliśmy lekarzy nie załamując się przy tym, bo też nie wiedzieliśmy do końca, jaka to będzie choroba. Nikt tego nie określił, w jakim stanie będzie dziecko jak się urodzi, żyliśmy w takiej „niewiadomej” do czasu narodzin synka.
Lekarze zrzucali odpowiedzialność na innych. „Dawali ulotki, by się żegnać”
Źródło: Wprost